Rzeczniczka MF Magdalena Kobos przyznaje, że planowany jest road show w Azji, ale szczegóły podobno nie są jeszcze ustalone. Na rynku obligacji robi się coraz ciaśniej, bo po kryzysie niemal wszystkie państwa europejskie potrzebują pieniędzy. A Chiny to dobry nabywca papierów dłużnych – zwłaszcza tych 10-, 15-letnich. Mają olbrzymie rezerwy finansowe – tylko w przypadku banku centralnego Chin szacowane są na 2,7 bln dol. i dają możliwość stabilnych inwestycji.
W ostatnich latach Chińczycy wykupywali obligacje amerykańskie, od kilku miesięcy są znaczącym inwestorem w Hiszpanii, Grecji i Portugalii. "Teraz chińscy inwestorzy debiutują w Polsce" - mówi „DGP” Arkadiusz Urbański, analityk banku Pekao. Polska nie oferuje wprawdzie tak zawrotnych marży jak podupadające kraje europejskie zwane brzydko PIIGS, ale za to jest państwem bezpiecznym, o relatywnie dobrych perspektywach gospodarczych na kolejne lata.
Na przykład wczoraj Polska sprzedała 15-letnie obligacje w jenach o wartości 18 mld jenów, z których część mogła trafić do chińskich inwestorów. Rentowność tych papierów wynosi 3 proc. rocznie. Wyższą rentowność mają 10-letnie obligacje w euro ze stycznia – 4,853 proc. Dla porównania – rentowność portugalskich 10-latek wemitowanych w styczniu wynosi 6,719 proc.
Reklama
"Chiny to dla każdego emitenta długoterminowych papierów dłużnych wymarzony nabywca. Rosnąca obecność Ministerstwa Finansów na rynku azjatyckim zasługuje na uznanie" - mówi „DGP” Kamil Sobolewski z ING PTE, zarządzający obligacyjną częścią portfela największego OFE na rynku.
Reklama
Kolejnym krokiem może być emisja papierów dłużnych w juanach. Na razie MF emituje w złotych, dolarach, frankach szwajcarskich, jenach i euro. Kierunek zmian wskazuje m.in. Bank Światowy, który w styczniu po raz pierwszy wyemitował w chińskiej walucie dwuletnie papiery dłużne o wartości 500 milionów juanów (ok. 79 mln dol.).



Sobolewski zastrzega jednak, że trzeba jednak pamiętać, iż Chińczycy poza ewentualnym zyskiem i bezpieczeństwem obligacji mogą kierować się też względami politycznymi. Podobne obawy wyrażają przedstawiciele Komisji Europejskiej – że Chiny będą mogły wpływać na politykę swych dłużników, a tym samym na decyzje Unii.
Tegoroczne potrzeby pożyczkowe brutto budżetu państwa wynoszą 167,5 mld zł. Brutto. To wprawdzie o 26 mld mniej niż w ubiegłym roku, ale i tak za dużo jak na możliwości polskich inwestorów. "Dlatego rola zagranicznych inwestorów na naszym rynku rośnie. Podobnie będzie z Chinami, które dywersyfikują swój portfel i przekonują się, że interesująca jest nie tylko strefa euro, ale też państwa do niej aspirujące" - mówi Urbański. I dodaje, że w Europie Środkowo-Wschodniej polski rynek jest najbardziej płynny.
Przewaga inwestorów zagranicznych może mieć też swoje minusy: gdy uznają inny rynek za bardziej obiecujący, wycofają z Polski część pieniędzy i spowodują wahania rentowności.
Jednak udział Chin w europejskich rynkach finansowych wydaje się przesądzony. Podczas objazdu kilku europejskich stolic w grudniu 2010 r. wicepremier Li Keqiang zapowiedział, że Pekin w nadchodzących miesiącach będzie inwestował w obligacje nie tylko najbardziej wiarygodnych krajów strefy euro, ale także Portugalii, Hiszpanii, Irlandii czy Grecji. Spełnieniem tej zapowiedzi był m.in. zakup 12 stycznia przez Chin portugalskich obligacji o wartości 1,2 mld euro. Niedawno Chiny przyznały, że mają już obligacje Hiszpanii za 41 mld euro, czyli posiadają 1/5 wszystkich papierów skarbowych wyemitowanych przez Madryt.