Złoty będzie rósł w siłę, jeśli sytuacja w strefie euro po ostatnim zamieszaniu wokół Irlandii się uspokoi. Rynek dobrze przyjął informację o pomocy dla tego kraju, ale neagtywnie zareagował na wieści o kłopotach z poparciem dla cięć w budżecie. Sytuacja nadal jest niepewna, analitycy czekają na informacje z innych krajów strefy euro. W tym tygodniu parlament Portugalii będzie głosował projekt budżetu na 2011 rok. Minister finansów Fernando Teixeira dos Santos zapewniał wczoraj, że Portugalia zrobi wszystko, by deficyt budżetu wyniósł 4,6 proc. PKB.
"To powinno zagwarantować spokój strefie euro przynajmniej do końca roku. A złoty na tym tylko zyska" - mówi Marek Rogalski, analityk DM BOŚ. Gdyby nie kolejny wzrost napięcia w strefie euro złoty zyskiwałby już od początku listopada, a przynajmniej od momentu, gdy amerykańska Rezerwa Federalna zdecydowała o wykupie obligacji o wartości 600 mld dolarów.
"Przy ultraniskich stopach procentowych w strefie euro i USA kapitał gdzieś musi zostać ulokowany. Prawdopodobnie popłynie na rynki emerging markets. Polska jest dobrym miejscem do takich inwestycji ze względu na płynny rynek" - mówi Grzegorz Maliszewski, ekonomista Banku Millennium. Marek Wołos, ekspert TMS Brokers, dodaje, że dodatkową zachętą są zbliżające się podwyżki stóp procentowych.
"Grudzień będzie dla złotego dobrym miesiącem, bo wtedy właśnie zacznie się gra pod podwyżki stóp w styczniu. Na koniec miesiąca za euro możemy płacić 3,85 zł" -mówi analityk. Taka prognoza dominuje wśród ekonomistów. Gdyby się sprawdziła, oznaczałoby to umocnienie złotego względem euro o około 8 groszy wobec dzisiejszych notowań.
O ile w sprawie notowań złotego względem euro analitycy są niemal zgodni, o tyle znacznie się różnią w prognozowaniu wartości franka szwajcarskiego na koniec roku. TMS Brokers uważa, że będzie on kosztował 2,78 zł – i jest to najbardziej optymistyczna prognoza, do jakiej dotarliśmy.
Pozostali nasi rozmówcy uważają, że frank osłabnie – ale nie będzie to tak wyraźny ruch jak w przypadku euro czy dolara. Zdaniem Marka Rogalskiego za szwajcarską walutę będziemy płacić na koniec roku 2,85 zł. Grzegorz Maliszewski uważa, że będzie to 2,87 zł. Wczoraj na fixingu NBP franka wyceniono na 2,8927 zł.
Frank jest mocny, bo dla inwestorów jest jedną z tzw. bezpiecznych przystani, do których się ucieka w czasie kryzysu. Gdy na rynku narastało napięcie związane z Irlandią, szwajcarska waluta zaczęła zyskiwać względem euro.
"Dużo w tym emocji, ale rynek zazwyczaj uznaje, że frank jest bezpieczniejszą walutą od euro. Choćby dlatego, że w porównaniu z Eurolandem szwajcarska gospodarka wypada lepiej" - mówi Marek Rogalski. Według Grzegorza Maliszewskiego frank będzie trzymał się mocno tak długo, jak długo nad Europą będzie wisieć widmo kryzysu fiskalnego.
"A to do końca tego roku jeszcze się nie zmieni. Wyraźniejsze osłabienie franka wobec złotego zobaczymy pewnie w 2011 roku, gdy problemy fiskalne będą stopniowo rozwiązywane" - mówi ekonomista. Jego zdaniem za rok za franka możemy płacić 2,72 zł.