Widać, iż przed spotkaniem ministrów finansów i szefów banków centralnych państw G-20, jakie planowane jest w końcu tygodnia, każdy prowadzi jakąś dyplomatyczną grę. Brazylijczycy próbują grać rolę rzecznika krajów emerging markets i cały czas powtarzają, jak to przez politykę FED, ich waluty nadmiernie zyskują, co ma negatywny wpływ na ich gospodarkę.

Reklama

W efekcie wczoraj głos zabrał Sekretarz Skarbu USA, który dyplomatycznie stwierdził, iż USA nie prowadzą polityki zmierzającej do zdewaluowania dolara. Słowa Timothy’ego Geithnera to istna „sztuka”, bo jak to odnieść do zapowiedzi dalszego możliwego poluzowania polityki przez FED. Czy to rynek się myli, czy polityk jest tylko politykiem?

Tak czy inaczej rynek znalazł pretekst do tego, aby zawrócić z okolic 1,40 na EUR/USD. Notowania euro zaszły tak wysoko, bo na rynku pojawiła się informacja, iż Europejski Bank Centralny nie nabył w poprzednim tygodniu żadnych obligacji w ramach programu „poluzowania ilościowego”.

W kontekście wcześniejszych wypowiedzi Axela Webera, iż takie działania należy czym prędzej wygasić, odebrano to jako sygnał, iż ECB rzeczywiście zaczyna się wycofywać z tego procesu. Z kolei dolara osłabiały opublikowane wcześniej, bo o godz. 15:15 słabsze dane o wrześniowej produkcji przemysłowej w USA, które zwiększały oczekiwania na adekwatne działanie FED podczas listopadowego posiedzenia.

Po słowach Geithnera, a także negatywnej reakcji giełd na wyniki IBM i Apple’a za III kwartał, kurs EUR/USD poszedł w dół, aby dzisiaj rano nieznacznie naruszyć rejon 1,39. W następnych minutach popyt na euro zaczął jednak ponownie się odbudowywać i po godz. 10:00 za euro płacono około 1,3930 USD. Widać wyraźnie, iż rynkowi brakuje solidnego impulsu, a część inwestorów wciąż liczy na to, iż obecna korekta EUR/USD będzie krótka i przybierze formę fali pędzącej. Aby to zmienić potrzebne byłoby zejście notowań poniżej strefy 1,2770-1,2835.



Dzisiaj na rynek napłynie sporo istotnych newsów. Szereg publikacji wyników spółek z USA, pozwolenia na budowę domów i rozpoczęte inwestycje budowlane w USA (14:30) i wystąpienia J.C.Tricheta, oraz Bena Bernanke. Rynek może być dzisiaj dość zmienny i trudno tak naprawdę ocenić, który czynnik okaże się kluczowy i zadecyduje o dalszym kierunku notowań.

Reklama

A co w kraju? O godz. 14:00 Główny Urząd Statystyczny poda dane o dynamice produkcji przemysłowej we wrześniu. Jeżeli odczyt wyraźnie przewyższy spodziewane 11 proc. r/r (najlepiej jak będzie wyższy od 13,5 proc. r/r z sierpnia), to można będzie się spodziewać umocnienia złotego, gdyż wzrosną szanse na lepszy odczyt PKB w III kwartale. Niemniej w dłuższym okresie wpływ na złotego będą mieć głównie nastroje na giełdach i zachowanie się EUR/USD, skąd może płynąć więcej negatywnych czynników.

EUR/PLN: Jak na razie rejon 3,9150-3,9200 z oporu ponownie stał się wsparciem. To sugeruje, że rynek może w najbliższym czasie podejść do 3,94-3,96. Dzienne wskaźniki dają mieszane sygnały.

USD/PLN: Atak na 2,85 wczoraj się nie udał, gdyż nie było wsparcia ze strony EUR/USD, który poszedł w górę. W efekcie rynek będzie się wpierw mocować z oporem na 2,83. Wsparcie to wciąż 2,80. Dzienne wskaźniki zdają się potwierdzać perspektywę dalszych wzrostów, co każe spodziewać się testu rejonu 2,90 w przypadku kiedy zobaczylibyśmy wyraźne spadki EUR/USD.

EUR/USD: Rejon 1,40 spełnił wczoraj wieczorem swoją rolę, jako mocnego oporu. Dzienne wskaźniki generują sygnały sprzedaży, co sugeruje, iż w kolejnych dniach rynek może forsować strefę 1,2770-1,2830 wyznaczaną przez wczorajszy dołek i minimum z 12 października. Dzisiaj silnym oporem powinny być okolice 1,3940-60. Spadek poniżej 1,2880 przyspieszy spadki.

GBP/USD: Dzienne wskaźniki generują sygnały sprzedaży, co potwierdzane jest w zachowaniu się funta. Opór to teraz 1,5870-1,5900, a wsparcie to rejon 1,5750-1,5800, który może być forsowany w najbliższych dniach.