PAP zapytała MR o poniedziałkowe publikacje nt. zachęt do nieprzechodzenia na emeryturę i o to, czy są jakieś decyzje w tej sprawie.
Poniedziałkowy "Puls Biznesu" napisał: "10 000+. Takim bonusem, wypłacanym po dwóch latach od osiągnięcia wieku emerytalnego, rząd chce zachęcić do pozostania na rynku pracy".
Również "Dziennik Gazeta Prawna" poinformował o takim bonusie. Jak podał "DGP", został on wyliczony "jako połowa wszystkich danin (podatku dochodowego, składek na ubezpieczenie zdrowotne, chorobowe i rentowe – z wyłączeniem składki emerytalnej), jakie w ciągu dodatkowych lat pracy odprowadziłby ktoś zarabiający medianę pensji w gospodarce". Jak czytamy, w zaokrągleniu premia wynosiłaby – po minimum dwóch latach – około 10 tys. zł. A kto chciałby pracować jeszcze dłużej, temu z każdym kolejnym rokiem by rosła. Czyli za trzyletnią pracę powyżej wieku emerytalnego dostałby już 15 tys. zł, za czteroletnią – 20 tys. zł - napisano.
Dłuższe pozostawanie na rynku pracy jest pozytywne dla przyszłego emeryta, gdyż oznacza wyższą kwotę świadczenia. Dlatego istotna jest edukacja w tym zakresie i rozważane są ewentualne zachęty. Na tę chwilę nie ma jednak decyzji, co do konkretnej propozycji - napisało Ministerstwo Rozwoju w odpowiedzi na pytania PAP.
Prace trwają i ostateczne decyzje nie zapadły. Naszym zdaniem jednak wypłata gotówki byłaby realną zachętą do pozostania na rynku pracy szczególnie dla osób o najniższych kwalifikacjach i zarobkach oraz kobiet — twierdzi rozmówca "PB". Autorzy pomysłu uważają, że może on skłonić do dalszej pracy 10-15 proc. osób, a to realne oszczędności. Szczególnie, że budżet jest napięty. Deficyt jest w okolicy 3 proc. PKB, miliardy złotych z uszczelnienia podatków nie płyną jeszcze szerokim strumieniem, a koszt obniżenia wieku emerytalnego tylko w przyszłym roku MF szacuje na około 10 mld zł - czytamy w gazecie.
Taki bon dla emerytów mógłby nam dać więc 1-1,5 mld zł oszczędności, emerytom zaś wyższe świadczenie. To, ile osób skorzysta z tego rozwiązania, jest jednak niemożliwe do oszacowania — argumentowało źródło "PB". Zaznaczyło, że wypłata nowego świadczenia przesunęłaby się na łatwiejsze budżetowo lata.
Natomiast w "DGP" czytamy: Nasi rozmówcy szacują, że nowy system pozwoliłby w 2018 r. zaoszczędzić nawet 2 mld zł: raz, że nie trzeba by wypłacać emerytur; dwa, że do kasy wpadałyby podatki i składki płacone przez aktywnych zawodowo beneficjentów.
Z informacji "Pulsu Biznesu" wynika, że bon emerytalny, nad którym trwają prace, może być elementem szerszego programu zachęt do dłuższej pracy. Chcemy dać ludziom wolny wybór i zachęty, a nie ustawowy przymus — podkreślił rozmówca gazety.
Według "PB" "jak pokazują statystyki ZUS, ok. 83 proc. osób po osiągnięciu prawa emerytalnego składa od razu wniosek o świadczenie, a 11 proc. z nich składa wniosek w ciągu roku od nabycia uprawnień". Jedynie ok. 6 proc. osób decyduje się odłożyć tę decyzję na dłużej niż rok. Niższy wiek emerytalny, który wchodzi w życie od 1 października, pozwoli ponad 330 tys. dodatkowych osób zostać w tym roku emerytami. W sumie w 2017 r. w ZUS może pojawić się nawet 550 tys. takich wniosków. W przyszłym roku niższy wiek emerytalny to kolejne 150 tys. osób (oprócz tych, które w obecnym systemie przeszłyby na emeryturę) - czytamy.
"DGP" wskazał, iż "autorzy koncepcji spodziewają się, że z propozycji skorzystałoby 10–15 proc. tych, którzy osiągną wiek emerytalny".