Jaką rolę będzie odgrywać PFR w przemianach emerytalnych?

Ministerstwo Rozwoju zaproponowało największą przebudowę systemu od kilkunastu lat w postaci Planu Budowy Kapitału. PFR ma rolę wspomagająca w zakresie zarządzania częścią tego programu. Uważam, że to, co zostało zadeklarowane w sprawie OFE, jest najbardziej korzystnym i uczciwym rozwiązaniem dla 16,5 mln ich uczestników. Przekształcenie OFE w fundusze inwestycyjne i przekazanie ludziom 75 proc. środków w ramach zupełnie prywatnego III filaru, czyli indywidualnych kont emerytalnych, jest rozwiązaniem fair. Z kolei przekazanie 25 proc. na Fundusz Rezerwy Demograficznej wzmacnia stabilność ZUS. To jest pewnego rodzaju nowa umowa społeczna.

Reklama

Mają to być jednak środki wykorzystane dopiero na emeryturze. Nie będzie można ich pobrać wcześniej.

IKE to środki prywatne – świadczy o tym, że 25 proc. będzie można wypłacić jednorazowo w momencie przejścia na emeryturę, czego nie można zrobić w OFE. Pamiętajmy, że ma to być element III filaru, a z niego nie można sobie ot tak wypłacać, ponieważ to są pieniądze na emeryturę.

Jakby to wyglądało w praktyce? Przyjmijmy, że jako ubezpieczony mamy w OFE 20 tys. zł. Co będzie po tych zmianach?

15 tys. trafiłoby na IKE. Natomiast pozostałe 5 tys. do Funduszu Rezerwy Demograficznej i równowartość tej sumy byłaby zapisana na subkoncie ubezpieczonego w ZUS w momencie przekazania aktywów do funduszu. Z perspektywy uczestnika OFE całość środków pozostaje jego. To atrakcyjna propozycja, mówię to jako ekonomista. Czyli nie będzie żadnej nacjonalizacji spółek giełdowych. Będzie raczej prywatyzacja. Ludzie będą mieli swoje pieniądze na swoich kontach. Dziś w OFE nie mają żadnego wpływu na sposób inwestowania funduszy, a na 10 lat przed emeryturą pieniądze na zasadzie tzw. suwaka przechodzą do ZUS. Przechodząc do III filaru, ludzie będą mogli sami wybierać strategię inwestycyjną. Dziś sumy, które płyną do ZUS z suwaka, są większe niż wpływająca składka, czyli nie ma czego inwestować, a spółki coraz częściej szukają kapitału za granicą. Plan Morawieckiego to zmieni.

A jaka będzie rola PFR w tym systemie?

Reklama

Jeśli chodzi o przebudowę OFE, to rola PFR ogranicza się do propozycji zarządzania Funduszem Rezerwy Demograficznej. Nie byłby on przeniesiony z ZUS, ale zarządzanie nim zostałoby zlecone PFR. Zdarzało się w przeszłości, że ZUS rozważał przekazanie zarządzania do TFI.

I chyba dobrze im szło, jeśli chodzi o stopę zwrotu…

Ale dziś ta polityka jest dość konserwatywna. 80 proc. obligacji i 20 proc. akcji to mała dywersyfikacja. Jeśli fundusz miałby wartość ponad 55 mld zł to warto przemyśleć efektywną politykę inwestycyjną. Powinna ona akceptować nieco wyższy profil ryzyka. Gdy Premier Morawiecki mówi, że te pieniądze muszą pracować dla gospodarki, to chodzi o to, że fundusz będzie inwestował nie tylko w obligacje, ale bardziej aktywnie, na przykład w istotne projekty infrastrukturalne, tak jak robią to tego typu fundusze na świecie.

Czy te pieniądze z FRD będą przez rząd podejmowane na bieżąco? Takie zarzuty stawiano poprzednikom.

To nie jest pytanie do mnie, jednak sposób inwestowania i wypłat musi być przejrzysty i powinien zostać zdefiniowany w ustawie.

Ale już dziś mogą przecież pójść na zmniejszenie deficytu w FUS.

Pamiętajmy, że fundusz rezerwy demograficznej właśnie temu służy, choć warto poczekać, aż te potrzeby będą większe. 55 mld zł to już konkretna kwota. Inne państwa różnie do tego podchodzą – w Norwegii budżet może pobrać środki z takiego funduszu jedynie do wysokości rocznych zysków. Może warto się nad tym zastanowić i nie oszukiwać się – część środków może być wypłacana krótkoterminowo, a część nie.

Jaki jest cel zmian?

Stoimy przed wyzwaniami związanymi z pogarszającą się demografią i spadkiem wysokości emerytur. Problem dotyczy głównie osób poniżej 40. roku życia, które nie mają kapitału początkowego w ZUS i ich przyszłe emerytury wyniosą około 30 proc. ostatnich wynagrodzeń w porównaniu z ponad 60 proc. obecnie. Są dwie alternatywy. Albo podnieść podatki, ale to uderzy w przedsiębiorców i gospodarkę, albo zbudować powszechny, prywatny i dobrowolny III filar emerytalny. Ta druga strategia gospodarcza zapewnia podniesienie stopy oszczędności, które poprzez rozwój lokalnego rynku kapitałowego, będą finansowały nowe inwestycje, które z kolei są niezbędne, aby zapewnić wyższe dochody i rozwój społeczno-gospodarczy. Program Budowy Kapitału ma więc zapewnić z jednej strony bezpieczeństwo finansowe Polaków i wzrost ich majątku, a z drugiej wzmocnić fundamenty gospodarki i podnieść tempo rozwoju. Inwestycje można przeprowadzić dzięki kapitałowi zagranicznemu, ale międzynarodowa pozycja inwestycyjna Polski bardzo się pogorszyła i dochodzimy do granicy bezpieczeństwa.

Wystarczy spojrzeć np. na strukturę naszego długu. Dlatego drugim istotnym elementem planu są także powszechne pracownicze plany kapitałowe. System pracowniczy wzorowany na brytyjskim sprowadza się do tego, że państwo, pracodawcy i pracownicy łącznie składają się na przyszłą emeryturę. Sam program jest obowiązkowy dla pracodawcy, lecz pracownik może z niego zrezygnować. Zresztą koszt wyższej składki w III filarze bierze na siebie nie tylko pracownik. Podział jest taki, że jedną trzecią bierze na siebie pracownik, kolejną jedną trzecią pracodawca, a resztę budżet – przez zwolnienia z Funduszu Pracy i składek na ZUS. Umożliwia to oszczędzanie także osobom słabiej zarabiającym. Wynagrodzenia rosną 3 proc. rocznie, jeśli więc ktoś przeznacza 2 proc. na swoje bezpieczeństwo emerytalne, to nie jest to tak dużo. W Wielkiej Brytanii zarobki tak szybko nie rosną, a składki są nawet większe.

Pół procent z funduszu pracy to nie ulga dla pracodawcy, tylko dodatkowy wkład?

Pracownik, żeby uczestniczyć w programie, musi dać 2 proc., pracodawca tyle samo, ale w praktyce 1,5 proc., bo jego składka na fundusz pracy byłaby obniżona z 2,45 na 1,95 proc. Czyli efektywnie koszt dla pracodawcy będzie niższy. Z perspektywy oszczędzającego jego składka rośnie o ok. 4 pkt proc. Składka emerytalna w I i obecnie II filarze pozostawałaby bez zmian.

O ile się ona zmniejszy z powodu odliczania od składki dodatkowej?

Składki na pracowniczy plan kapitałowy będą zwolnione od emerytalnej po stronie pracownika i pracodawcy oraz ze wszystkich zusowskich. Przewidywana jest także składka powitalna w wysokości 250 zł. Istniałaby szansa wykorzystania części pieniędzy z III filaru na zakup pierwszego mieszkania czy cele zdrowotne. To społecznie ciekawe propozycje.

Czy pracownicze plany emerytalne są powiązane z indywidualnymi kontami, na które wpłyną pieniądze z OFE?

Cały system emerytalny to trzy filary. Pierwszy to ten repartycyjny, czyli biorący się z bieżących składek, gdzie stopa zastąpienia w przyszłości to ok. 30 proc. pensji. Drugim filarem było OFE, ale tzw. suwak zniszczył ten system – od 2014 r. tego filara nie ma, bo te środki stopniowo idą do ZUS i zostają wydane na bieżące emerytury. Trzeci filar jest w pełni prywatny i dobrowolny. Składa się z dwóch programów emerytalnych – indywidualnych i pracowniczych. To dwa odrębne produkty. W programie indywidualnym nic nie jest zależne od pracodawcy i możemy mieć za dwa lata 16,5 mln takich kont dzięki przekazaniu aktywów z OFE na konta. Warto zachęcić ludzi do oszczędzania, poprzez stworzenie indywidualnych kont i udostępnienie im kapitału początkowego. Jednak na całym świecie w indywidualnych programach biorą zwykle udział przede wszystkim lepiej zarabiające osoby. Pracownicze programy emerytalne łatwiej upowszechnić. Te dwa programy mogą przyczynić się do tego, aby w III filarze powstało co roku ok. 15–18 mld zł. Tym samym realnie zwiększymy stopę oszczędności. Powinno się to przełożyć na nakłady inwestycyjne i, co za tym idzie, na wzrost gospodarczy.

Ze strony lewicy pojawił się zarzut, że jest to prezent dla rynku kapitałowego, a nie zwykłych ludzi.

Nie zgadzam się z tym. Zaproponowane zmiany w OFE są sposobem na to, jak przeciąć pewien węzeł gordyjski, który powstał, w sposób uczciwy dla ludzi. Jednak to prawda, że nie wszystkich będzie stać na odprowadzanie składki, więc uzupełniać to będą programy pracownicze. Przez pierwsze dwa lata pracownicze plany kapitałowe ma obsługiwać PFR, więc argument o przekazaniu wszystkiego rynkom jest chybiony. Korzystamy z doświadczeń brytyjskich – tam powołano specjalną instytucję (NEST), która pozwala uniknąć patologicznych sytuacji, w której dwa czy trzy podmioty opanują cały rynek. Konieczność nałożona na pracodawców daje pewność, że pracownicy będą mogli w tym programie uczestniczyć. Istnieją zatem środki zabezpieczające, w tym zaproponowane ścisłe limity kosztów. Podniesienie stopy oszczędności polega na napływie pieniędzy do sektora finansowego, ale za jego pośrednictwem te środki wpływają do realnej gospodarki, czyli polskich przedsiębiorstw, tworząc miejsca pracy i rozwój. Środki nie są przecież zawieszone w próżni, ale system finansowy przeznacza je na inwestycje. Rozwój lokalnego rynku finansowego nie powinien być więc zarzutem, lecz także ważnym celem gospodarczym, bez którego nie dokonamy kolejnego skoku rozwojowego.

Czy Polski Fundusz Rozwoju będzie kołem zamachowym planu Morawieckiego?

Nasz plan polega na tym, by działać jako zintegrowana grupa instytucji. Do tego trzeba zlikwidować nakładanie się kompetencji – PIR, Agencja Rozwoju Przemysłu, BGK TFI, Krajowy Fundusz Kapitałowy – wszystkie te instytucje zajmowały się inwestycjami. Wymaga to uporządkowania i stworzenia jasnych centrów kompetencyjnych. Polski Fundusz Rozwoju będzie mieć cztery główne filary. Pierwszy, bankowy to Bank Gospodarstwa Krajowego odpowiedzialny za gwarancje i kredyty. Drugi to ubezpieczenia eksportowe, czyli Korporacja Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych. Trzecim filarem są inwestycje, które znowu dzielimy na obszary. Duże inwestycje, czyli rynek venture capital – właśnie ogłosiliśmy powstanie PFR Ventures. Jest to największa w regionie Europy Środkowo-Wschodniej platforma inwestycji kapitałowych w innowacyjne spółki na wczesnym etapie rozwoju, operująca środkami o wartości 2,8 mld zł. I ostatni filar to rozwój i promocja przedsiębiorczości, czyli to, co obecnie leży w gestii Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych oraz Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości.

Jaki będzie podział zadań?

Polski Fundusz Rozwoju będzie mieć cztery główne filary. Pierwszy, bankowy, to Bank Gospodarstwa Krajowego, odpowiedzialny za gwarancje i kredyty. Drugi to ubezpieczenia eksportowe, czyli Korporacja Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych. Trzecim filarem są inwestycje, które znowu dzielimy na obszary. Duże inwestycje, czyli rynek venture capital – właśnie ogłosiliśmy powstanie PFR Ventures. Jest to największa w regionie Europy Środkowo-Wschodniej platforma inwestycji kapitałowych w innowacyjne spółki na wczesnym etapie rozwoju operująca środkami o wartości 2,8 mld. Drugim obszarem w zakresie inwestycji jest mieszkalnictwo. Ostatni filar to rozwój i promocja przedsiębiorczości, czyli to co obecnie leży w gestii Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych oraz Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości.

Kto będzie odbiorcą tych działań?

Przede wszystkim średnie i małe polskie przedsiębiorstwa, bo to im jest najtrudniej sobie poradzić i odnaleźć się na zagranicznych rynkach. Jednak chcemy być aktywni we wszystkich obszarach polskiego biznesu. Nie zamykamy się na dużych partnerów, bo często biorą oni udział w projektach strukturalnych bądź promocji zagranicznej. Drugim odbiorcą będą polskie samorządy. Musimy zbudować dobry model partnerstwa publiczno-prywatnego, aby realizować dobre projekty infrastrukturalne – np. budowę wodociągów, spalarni, elektrociepłowni czy nawet obwodnicy. Trzecim odbiorcą są inwestorzy zagraniczni. Chcemy promować polską gospodarkę. Nie wszystko będziemy finansować bezpośrednio poprzez kredyty, chcemy się raczej angażować poprzez sektor prywatny. Wówczas zachodzi efekt mnożnikowy i zyskujemy dużo większą siłę oddziaływania. Już dzisiaj dobrze sprawdzają się systemy gwarancyjne, lecz poprawić należy ubezpieczenia eksportowe. Będziemy kołem zamachowym dla prywatnych inwestycji np. oferując połowę kapitału. Oczywiście dużo pracy czeka nas przy wypracowaniu odpowiedniego modelu partnerstwa, jednak jak już go stworzymy, to będą go mogły powielać także inne podmioty.

Fundusz działa jako spółka akcyjna. Jaką pozycję prawną będą mieć podległe mu podmioty?

Będzie to uregulowane ustawą. Nie musimy tworzyć grupy kapitałowej we wszystkich obszarach – Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości jest agendą rządową, więc trudno mówić o takiej grupie. Chodzi o to, aby działać razem w ramach jednej strategii. Potrzeba skoordynowanych działań. Tajemnicą poliszynela jest to, że wiele z tych podmiotów po prostu podkładało sobie nogi i konkurowało ze sobą. Przed moim przyjściem wiele osób z równoległych instytucji nawet się nie znało. Zaczyna się od małych rzeczy – np. od wspólnej strony internetowej, na której będzie można znaleźć wszystko co robimy i w czym możemy pomóc. Trzeba też stworzyć wspólne call center. Nie będziemy działać punktowo i koncentrować się tylko na szczątkowym wsparciu. Planujemy wprowadzić pakiety – np. w pakiecie dla eksportera oferujemy dany zestaw instrumentów nie tylko kredytowych, ale też promocyjnych i informacyjnych. Małych firm nie stać na to, żeby otwierać przedstawicielstwo np. w Brazylii i PAIZ może im w tym pomóc.

Ile wynosi kapitał całego funduszu?

Gdyby policzyć wszystko, wyszłoby ponad 13 mld zł. Aktywa BGK to ok. 50 mld zł. Daleko nam do niemieckiego Kreditanstalt für Wiederaufbau (KfW) i ich 500 mld euro, ale to są pieniądze, które są wystarczające, patrząc w perspektywie dwóch lub trzech lat. Ponadto polski bank rozwoju ma do spełnienia bardzo ważne funkcje. Musi utrzymać stabilizację nawet w okresie dekoniunktury oraz umiejętnie wykorzystać ostatnią tak sprzyjającą perspektywę budżetową. Obecnie mamy dużo pieniędzy, a mało projektów. Po to powstał plan Junckera i dlatego widzimy ogólny popyt w Europie Zachodniej na jakiekolwiek projekty. Jednak ich jakość zależy od zdolności organizacyjnych i chęci samych przedsiębiorstw. Pomysły muszą powstać oddolnie.

Czyli PFR będzie pełnić rolę wehikułu finansowego.

Tak, Polski Fundusz Rozwoju jest de facto polskim bankiem rozwoju. W przyszłym roku planujemy pierwszą emisję obligacji.

Nie będziecie konkurencją dla Ministerstwa Finansów?

Nie, to nie ta skala. Poza tym jest to korzystny mechanizm, bo wspomniane banki rozwoju za granicą nie są klasyfikowane w długu publicznym.

Co zatem z gwarancją skarbu państwa?

W Niemczech występuje gwarancja nie dla całej instytucji tylko dla poszczególnych emisji. Jako, że KfW zarabia rocznie 2 mld euro na swojej działalności, jest najbardziej rentownym bankiem, przebijając Deutsche Bank i Commerzbank. Ryzyko jest więc znikome i nikt tego nie wlicza do długu publicznego. Oznacza to, że Polski Fundusz Rozwoju musi być instytucją zdrową finansowo. Nie chodzi o maksymalizację zysku, ale o rentowność – pieniądze nie mogą być rozdawane. Muszą być inwestowane.

Co gdy pojawi się presja polityczna, np. na wspieranie górnictwa?

Cokolwiek powiem i tak nie rozwieję takich obaw. Jednym z głównych założeń tej instytucji będzie realizacja projektów uznawanych za trudne. Jestem jednak przeciwnikiem marnotrawienia pieniędzy. Nawet w dalszym horyzoncie inwestycyjnym i przy niższej stopie zwrotu wciąż musimy dbać o rentowność inwestycji. Potrzeba zrównoważenia – nie może być zbyt dużo ryzykownych projektów.

Które uznaje Pan za bezpieczne i gwarantujące stosunkowo wysoką stopę zwrotu?

Mamy projekty dotyczące energociepłowni, współpracujemy też z Pesą, finansujemy budowę promów dla Polskiej Żeglugi Bałtyckiej, zainwestowaliśmy w Bank Ochrony Środowiska, finansujemy infrastrukturę. To projekty z ostatnich 2 miesięcy. Liczymy, że pojawią się nowe.

Planowane są inwestycje autostradowe?

W ramach funduszu istnieje też fundusz drogowy. W pewnym zakresie jest to finansowanie autostrad, jednak politykę w tym zakresie musi tworzyć ministerstwo infrastruktury. Jeżeli byłoby ono zainteresowane stworzeniem modelu finansowania z wykorzystaniem takich środków, to jesteśmy otwarci na współpracę.

Czy da się zachęcić polskich przedsiębiorców do częstszego inwestowania?

Decyzje inwestycyjne przedsiębiorców mają trzy podstawowe komponenty. Fundamentem jest ocena popytu – tutaj konieczny jest rynek. Patrzą na liczbę zamówień i wielkość sprzedaży. Drugim aspektem jest wykorzystanie obecnych mocy produkcyjnych – ludzi i maszyn. Gdy ta eksploatacja postępuje, osiąga w końcu moment, w którym potrzeba inwestowania i do tego punktu się zbliżamy. Ostatni element skłaniający do użycia swoich oszczędności to zaufanie – przy braku stabilnego prawa i dużych wahaniach kursów walutowych trudno o duże inwestycje. Myślę, że poprzez dobrą sytuację na rynku pracy i silny bodziec fiskalny konsumpcja wzrośnie. Powinna ona w 2017 r. stanowić koło zamachowe. Jeśli Brexit i inne czynniki zewnętrzne nie przeszkodzą, to wzrost gospodarczy ma szansę przekroczyć 3,5 proc. Wówczas inwestorzy otrzymają wystarczającą zachętę i przy ich pomocy możemy zbliżyć się do 4 proc.

Czy Fundusz będzie szukał kapitału poprzez giełdę?

Na pewno nie w formule emisji akcji. Na świecie jest 170 takich banków. 80 proc. z nich ma formułę spółek skarbu państwa, pozostałe to rząd w połączeniu z samorządami. Więc wszystkie są państwowe. Nie wykluczamy jednak emisji obligacji. Poza tym korzystamy z kredytów w bankach komercyjnych, a zwłaszcza międzynarodowych instytucji finansowych. Otrzymujemy nawet finansowanie z niemieckiego KfW.

Ile może wynosić realny poziom tego stymulowanego kapitału?

Nie chcę deklarować, że nasze aktywa będą warte np. 80 mld zł. Zbyt rozbudowana instytucja będzie oznaczać, że sektor prywatny sobie nie radzi. Musimy być skrojeni na miarę potrzeb. Gdy w gospodarce będzie dobrze, to te potrzeby będą mniejsze. Chcemy sprawnie uruchomić tę platformę venture capital, w obszarze nieruchomości chcemy zrealizować nowy program z mieszkaniami na wynajem. Mamy też do wykorzystania ok. 5 mld zł w obszarze inwestycji strukturalnych. Chcemy kontynuować program gwarancji de minimis dla małych i średnich firm, z tą różnicą, że chcemy by banki obniżały marże, a nie tylko swoje ryzyko. Chcemy zwiększyć wsparcie dla eksportu. Obecnie KUKE ma 8 proc. rynku ubezpieczeń eksportowych, musimy dążyć do podwojenia albo potrojenia tych udziałów. Tak więc patrzenie na aktywa jest mało miarodajne. Gdy budżet centralny miał nadwyżki, to BGK osiągał 70 mld zł aktywów, a za kwartał może mieć 40 mld zł. Planujemy uruchomić około 20 mld zł finansowania w ciągu dwóch lat i to wskaźnik na który trzeba patrzeć.

KUKE zabezpieczało przede wszystkim eksport na Wschód. Czy to się zmieni?

Chcemy dokonać podziału – KUKE jako podmiot działający na rynku komercyjnym i z drugiej stronie jako operator rządowych ubezpieczeń eksportowych, które od kilku lat są na tym samym poziomie 3 mld zł. Ten system jest tak skonstruowany, że praktycznie nie uwzględnia się żadnego ryzyka tych ubezpieczeń, a sam proces uzyskania gwarancji jest dość trudny. Musimy zaakceptować nieco większe ryzyko i otworzyć się nie tylko na Wschód, ale generalnie na trudno dostępne rynki np. afrykańskie. W części komercyjnej musimy się upodobnić do podmiotów komercyjnych – musimy zainwestować w system kompleksowej obsługi przedsiębiorców.

Czy zakłada to stworzenie nowych usług takich jak np. wywiadownia gospodarcza?

Pracujemy nad projektem polskiej agencji ratingowej. Uważam, że taka agencja jest w Polsce potrzebna, jednak nie powinna ograniczać swoich działań do ratingu obligacji, lecz właśnie mogłaby zajmować się oceną ryzyka kontrahenta, także w obrocie gospodarczym. Taką usługę można by sprzedawać na rynku – jest na to popyt i potrzeba ze strony polskich przedsiębiorców.