OFE wydają obecnie na akcje średnio 30 – 35 proc. nowych składek. Bardziej ekspansywną politykę na parkiecie umożliwią im zmiany, jakie wejdą w życie od maja. Zamiast 40 proc. w akcje będą mogły inwestować najpierw 42,5 proc. aktywów, a docelowo – w 2020 roku – nawet 62 proc. Dzięki agresywniejszym inwestycjom w długiej perspektywie wyższe mają być zyski z inwestycji.
Prezesi i zarządzający OFE, choć oficjalnie nie wolno im mówić o inwestycjach, deklarują „DGP”, że po wejściu w życie zmian większa część składki trafi na giełdę. Najczęściej mówią o 50 – 80 proc. składek. "Na giełdę trafi większa część nowych składek, choć zawsze ostatecznie decydować o tym będzie sytuacja na parkiecie" - mówi nam Adam Kałdus, zarządzający PKO BP Bankowy OFE.
Z wyższych limitów skorzysta też zapewne OFE Polsat, który najwięcej ze wszystkich funduszy inwestuje w akcje – często na granicy 40 proc. limitu. Ale i prezes Powszechnego Towarzystwa Emerytalnego (PTE) Polsat Anna Horsecka podkreśla, że kluczowe będą szanse na zwroty z inwestycji. Szefowie kolejnych PTE też deklarują, że udział akcji będzie rósł. W ciągu najbliższej dekady takie inwestycje mają więc wzrosnąć o 20 – 25 pkt proc. A już obecnie OFE ulokowały na parkiecie ponad 85 mld zł przyszłych emerytów. Wzrost tych kwot spowoduje, że wyniki OFE będą o wiele bardziej wrażliwe na giełdowe hossy i bessy. To szczególnie istotne dla osób, które zbliżają się do momentu przejścia na emeryturę. Jeśli na giełdzie rządzić będzie niedźwiedź, mogą sporo stracić.
Przed takimi wahaniami zabezpieczyć miały przyszłych emerytów subfundusze OFE. Ich zadaniem jest dostosowanie inwestycji do wieku oszczędzającego lub jego preferencji. Gdy jesteśmy młodzi i do emerytury mamy wiele lat, bardziej opłacalne mogą być inwestycje na giełdzie – w razie bessy pozostanie nam sporo czasu, by odrobić straty. W bardziej zaawansowanym wieku zaleca się spokojniejsze inwestycje, bo ważny jest stan konta w chwili przeliczania go na emeryturę. W ostatniej nowelizacji ustawy o OFE nie ma jednak mowy o powołaniu subfunduszy.
Reklama
Do prac nad nimi minister Michał Boni obiecał wrócić, ale najwcześniej w czerwcu. Część towarzystw emerytalnych nie bardzo w to wierzy. Przygotowanie takiej ustawy jest skomplikowane, a główny cel, czyli obniżenie deficytu, rząd już osiągnął. Co więcej, pilniejszą sprawą jest opracowanie systemu wypłat emerytur. Musi on ruszyć od stycznia 2014 r.
Coraz bardziej prawdopodobny staje się więc scenariusz zaproponowany przez ministra finansów Jacka Rostowskiego: zamiast subfunduszy przenoszenie pieniędzy stopniowo do ZUS, a potem wypłata jednej emerytury z I i II filaru przez państwowy zakład.