W aferze GetBacku zarzuty ma już 20 osób. Wśród nich znany biznesmen i główny akcjonariusz Altus TFI Piotr Osiecki. W jego przypadku chodzi o transakcję sprzedaży innej spółki windykacyjnej EGB Investment, która należała do funduszy zarządzanych przez Altusa. GetBack kupił konkurenta za ponad 200 mln zł. Cena, jaką zapłacił, jest kwestionowana przez Komisję Nadzoru Finansowego. Śledczy potwierdzili ustalenia nadzoru i postawili w tej sprawie zarzuty wyrządzenia GetBackowi szkody majątkowej przez byłego prezesa Konrada K., ale także Piotra Osieckiego i Jakuba Rybę, który wówczas był w zarządzie tego TFI. Zdaniem prokuratury wrocławski windykator przepłacił co najmniej 160 mln zł.
Twórca Altusa został w tej sprawie zatrzymany 31 sierpnia i trafił do aresztu. Kilka dni po jego zatrzymaniu do TFI wpłynęło pismo od... GetBacku. Zawierało warunki porozumienia w sprawie transakcji EGB. Wcześniej przez kilka miesięcy GetBackowi i Altusowi nie udało się osiągnąć w tej sprawie konsensusu.
W piśmie, do którego dotarliśmy, pojawiła się kwota 120 mln zł, które fundusze Altusa miałyby zwrócić GetBackowi w związku z tym, że ten w przeszłości przepłacił, przejmując konkurencyjnego windykatora. Kwota miałaby być rozliczona w formie długoterminowej pożyczki. Obie strony miałyby też wystąpić do międzynarodowego arbitrażu i w nim ustalić, kto ma rację w sprawie transakcji. W praktyce oznaczało to, że GetBack chce przelewu dzisiaj, żeby jak najszybciej zaspokoić roszczenia osób, które kupowały od niego obligacje i nie mogą od pół roku odzyskać zainwestowanych pieniędzy. Dzięki pieniądzom od Altusa mogliby dostać je szybciej, a godziwa rekompensata dla GetBacku zostałaby dopiero za jakiś czas ustalona lub nie w arbitrażu. Co, gdyby okazało się, że windykatorowi należy się mniej niż 120 mln zł? Wówczas dostałby zwrot, ale w drodze konwersji na akcje GetBacku.
Windykator miał przepłacić za EGB Investment aż 160 mln zł.
Deklarował też zrzeczenie się roszczeń wobec Altusa w związku z transakcją zakupu EGB. Najciekawsze jest jednak, że obiecał wsparcie w toczącym się śledztwie.
„Strony (GetBack, Altus, rada wierzycieli) wspólnie przedstawiają KNF i Prokuraturze Regionalnej podpisane porozumienie, wskazując, że jest ono wynikiem 3-miesięcznych negocjacji i że porozumienie zakłada arbitraż, który bezstronnie zamknie wszystkie sporne kwestie dotyczące umowy EGB, zastępując tym samym potencjalny, wieloletni oraz wyniszczający spór sądowy. Strony deklarują, że ich intencją jest, aby zawarte porozumienie doprowadziło do pozytywnego zakończenia postępowań prowadzonych w związku z umową EGB” – czytamy w piśmie, które trafiło 4 września tego roku do Altusa.
W dokumencie GetBack przyznał też, że wcześniejsze formy zaproponowanego rozliczenia zakupu EGB są niemożliwe do przeprowadzenia. Chodzi o propozycję wzięcia udziału w dokapitalizowaniu GetBacku w ramach nowej emisji akcji, jaką złożyło TFI.
W TFI propozycja została odebrana jako forma nacisku, bo pojawiła się tuż po tym, jak Piotr Osiecki trafił do aresztu. Altus nie odpowiedział. Dwa miesiące później zarzuty postawiono żonie właściciela TFI, Annie. 7 listopada została zatrzymana we własnym domu przez agentów CBA, w tej sprawie nie ma jednak do dzisiaj żadnego komunikatu, co dziwi, biorąc pod uwagę, że wcześniej każdym nowym krokiem w sprawie służby i prokuratura chwaliły się od razu. Annie Osieckiej śledczy zarzucają podpisanie z GetBackiem umowy na świadczenie usług doradztwa przy pozyskaniu inwestora. Chodzi o czas, kiedy spółka była sprzedawana przez grupę Idea Bank do funduszy zarządzanych przez Abris. Bank Leszka Czarneckiego do przeprowadzenia transakcji zatrudnił bank inwestycyjny Morgan Stanley, który reprezentowała Alicja Kornasiewicz (później trafiła do rady nadzorczej GetBacku). Windykatora reprezentowała firma należącą do Anny Osieckiej. Ta za usługi zarobiła ponad 5 mln zł. Formalnie jednak wszystkie prace doradcze wykonywał Piotr Osiecki, który złożył jeszcze przed swoim zatrzymaniem GetBackowi obszerne wyjaśnienia z działań i spotkań, które podjął przy transakcji przejęcia. Annie Osieckiej sąd wyznaczył najwyższą kaucję z wszystkich zatrzymanych w tej sprawie – 3 mln zł, a prokurator już wcześniej zabezpieczył jej majątek. Z naszych ustaleń wynika, że żonie Piotra Osieckiego postawiono zarzuty, chociaż śledczy wiedzą, że to on wykonywał usługi na rzecz GetBacku.
Z informacji DGP wynika, że samo zatrzymanie nie było tak brutalne jak Piotra Osieckiego, który został rzucony na ziemię i skuty przy rodzinie.
Wierzyciele windykatora proszą o pomoc
Szef rady wierzycieli GetBacku Radosław Barczyński walczy o jak najlepszy układ dla ponad 9 tys. poszkodowanych, którym wrocławski windykator nie spłaca obligacji wartych ponad 2 mld zł. Sytuacja jest podbramkowa, bo w połowie grudnia może być przegłosowany układ, a dzisiaj jedyna propozycja na stole to zwrot ok. 20 proc. zainwestowanych pieniędzy. Barczyński w listopadzie wysłał pismo do szefa KNF, w którym prosi nadzór o wsparcie w rozmowach z bankami, aby te umorzyły część zadłużenia – ok. 40 proc. i zwróciły pieniądze, które zarobiły, sprzedając po nierynkowych cenach swoje portfele wierzytelności. Dzięki temu propozycja układowa może być lepsza i dać obligatariuszom więcej pieniędzy. Zdaniem Barczyńskiego banki przez lata były beneficjentem hojności GetBacku i dzisiaj powinny uderzyć się w pierś i pomóc spółce, aby nie upadła. Obligatariusze coraz bardziej tracą cierpliwość i chcą swoim problemem zainteresować polityków. Zamierzają wysyłać do nich list otwarty z prośbą o wsparcie i nacisk na sektor bankowy, szczególnie podmioty państwowe, które w drugiej połowie 2017 r. sprzedawały GetBackowi najwięcej swoich portfeli z wierzytelnościami. Czas gra rolę, bo bez porozumienia z bankami może się okazać, że zatwierdzony układ nikogo nie będzie satysfakcjonował i ostatecznie GetBack upadnie. Szef rady wierzycieli szacuje, że sektor bankowy powinien zwrócić windykatorowi w sumie ok. 300 mln zł, aby propozycja dla obligatariuszy uległa wyraźnej poprawie. W ramach trwającego przyspieszonego postępowania układowego rozważane są dwa warianty – kontynuacja działalności i próba uratowania spółki bądź sprzedaż jej aktywów inwestorowi. Ta druga opcja ma tę istotną zaletę, że pozwoliłaby na zaoferowanie poszkodowanym wierzycielom wprawdzie częściowego, ale jednak natychmiastowego zaspokojenia, eliminując w ten sposób ryzyko upadłości GetBacku już w trakcie realizacji układu.