Sprzyjająca pogoda oraz mistrzostwa świata w piłce nożnej z udziałem polskiej drużyny dają nadzieję na rekordowy rok w branży piwowarskiej. Dobre wyniki sprzedaży są potrzebne, by sektor mógł dalej się rozwijać. Zyskają na tym pracownicy sektora, ale i cała gospodarka.

Do wspólnej kasy


Dziś działa na rynku ponad 200 małych, średnich i dużych browarów. Do tego dochodzą browary rzemieślnicze, kontraktowe oraz restauracyjne, których liczba coraz dynamiczniej rośnie. W ubiegłym roku wyprodukowały łącznie 39,9 mln hl piwa. Daje to Polsce trzecią pozycję w UE, za Niemcami i Wielką Brytanią. Pod względem eksportu nasz kraj plasuje się na ósmym miejscu z wynikiem 3,3 mln hl.
Jak wynika z raportu przygotowanego przez firmę Deloitte o wpływie branży piwowarskiej na gospodarkę narodową, którego premiera miała miejsce podczas kongresu, sektor tworzy 157,5 tys. miejsc pracy w kluczowych sektorach gospodarki, to jest handlu, usługach i rolnictwie. – To liczba, która pozwoliłaby zapewnić miejsce pracy co szóstej bezrobotnej osobie w Polsce – podkreślała Irena Pichola, partner w Deloitte, współautorka raportu. W samych browarach pracuje ponad 9,2 tys. osób. – To liczba, która pozwoliłaby zapewnić miejsce pracy co szóstej bezrobotnej osobie w Polsce – podkreślała Irena Pichola, partner w Deloitte, współautorka raportu.
Branża wpłaca do budżetu państwa 11,2 mld zł z tytułu opłat i podatków, z czego 4,3 mld zł stanowi VAT, a 3,45 mld zł akcyza. – Za taką kwotę można by kupić prawie 5 tys. autobusów z napędem elektrycznym. Tyle podlega wymianie w całej Polsce w ciągu pięciu lat. To najlepiej pokazuje wpływ sektora na gospodarkę – tłumaczyła Irena Pichola.
W 2017 r. browary wykorzystały materiały i usługi o wartości 6,5 mld zł. 90 proc. z nich pochodziło od krajowych dostawców. Na opakowania wydały 1,8 mld zł, na produkty rolnicze i przetwórstwo spożywcze – 1,2 mld zł, a na usługi magazynowania i transportu – 0,5 mld zł. – Widać więc, że dokonując zakupu materiałów, energii, czy usług niezbędnych do procesu produkcji, jak i do samego operacyjnego funkcjonowania firm branża wspiera rozwój dostawców i poddostawców, generując tym samym pozytywne efekty w gospodarce. Dzięki zwiększonemu popytowi na swoje towary, dostawcy mogą bowiem tworzyć wartość dodatnią, zatrudniać pracowników, wypłacać wynagrodzenia, a to z kolei zwiększa dochody gospodarstw domowych – tłumaczyła Irena Pichola.



Blisko ludzi

Browary przyczyniają się też do rozwoju lokalnych rynków. W ubiegłym roku, jak wynika z raportu Deloitte, wartość podatków odprowadzanych przez nie do budżetów lokalnych wyniosła 440 mln zł. Z tego 113 mln zł odprowadza bezpośrednio branża, a 327 mln zł sektory z nią powiązane. – Wpływają też na otoczenie lokalne, angażując się społecznie. Wspierają przedsięwzięcia w mniejszych miejscowościach, w których ulokowane są zakłady. W 2017 r. trzy największe grupy piwowarskie przeznaczyły 38,5 mln zł na edukację, kulturę i sport i inne inicjatywy CSR (związane ze społeczną odpowiedzialnością biznesu – red.). Działają na rzecz wzrostu udziału źródeł odnawialnych przez korzystanie z energii słonecznej, wiatrowej czy pozyskiwanej z biomasy – komentował Rafał Rudzki, senior manager w Deloitte.
Dlatego też samorządy nie kryją, że są przychylne producentom piwa, współpracują z nimi, wspierając je w dalszym rozwoju. – Można powiedzieć, ze mamy modelową współpracę z Browarem Żywiec. Razem uczestniczymy w działaniach społecznych i biznesowych. Działamy na rzecz kultury i branży źródeł odnawialnych. Dajemy też browarowi wsparcie, stając po jego stronie w sytuacjach kryzysowych – wyjaśniał Antoni Szlagor, burmistrz Żywca.
Jarosław Perzyński, burmistrz Sierpca, nie ukrywał, że browar w mieście jest idealną jego promocją. – Korzystają na niej obecnie też inne branże. Powstał Festiwal Smaków w mieście, który promuje regionalną żywność. Dlatego chętnie wspomagamy browar w inwestycjach. W ten sposób bowiem powstają nowe miejsca pracy dla naszych mieszkańców. Browar odwdzięcza się też grantami dla osiedli mieszkaniowych, miejscowych stowarzyszeń czy inwestując w sport. Zatem zyski są wzajemne – wyliczał Perzyński.

Wzrost przez eksport

Eksperci Deloitte zwracali jednak uwagę w swoim raporcie na wysokie nasycenie rynku wewnętrznego, o czym świadczy spożycie piwa na poziomie 98 l na osobę, oraz silnej konkurencji między browarami. To wszystko ogranicza rozwój sektora, sprawiając, że musi on szukać dalszego wzrostu na rynkach zagranicznych.
– Eksportujemy 10 proc. tego co produkujemy. Z każdym rokiem ten udział rośnie. Są jednak poważne ograniczenia w dalszym rozwijaniu sprzedaży zagranicznej – mówił Andrzej Olkowski, prezes Stowarzyszenia Regionalnych Browarów Polskich.
Branża liczy jednak na działania, które sprawią, że będzie umacniał się udział naszego piwa na zdobytych już zagranicznych rynkach. – Powinny się w nie zaangażować placówki dyplomatyczne, które przy okazji ważnych imprez powinny serwować wyłącznie towar z Polski – dodał Olkowski.
Eksperci podkreślają, że piwo wszędzie na świecie sprzedaje się przede wszystkim w kraju wytworzenia. Dlatego rządy starają się chronić lokalny rynek przed napływem towarów z importu, stosując m.in. zaporowe cła. To koleiny czynnik utrudniający rozwój eksportu. – Można jednak znaleźć na to rozwiązanie. Jest nim budowa browarów za granicą – mówił Andrzej Olkowski.
Tomasz Pisula, prezes zarządu Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu zapewniał, że jest w stanie wesprzeć przemysł w realizacji tego rodzaju przedsięwzięć. – Staramy się też promować polskie piwo oraz produkty spożywcze na inne sposoby. W październiku organizujemy imprezę na kształt tej w Honoverze. Chcemy zaprosić do udziału w niej kilka tysięcy firm z Polski, które będą mogły się zaprezentować odbiorcom z całego świata – stwierdził.



Wyzwania

Uczestnicy kongresu przyznali, że branża stoi w obliczu dużych wyzwań, nie tylko ekonomicznych, ale i społecznych. Tak jak inne sektory gospodarki, boryka się z coraz trudniejszym dostępem do pracowników. Nie powinna jednak odczuć kłopotów na równi z nimi. – Browary stwarzają odpowiednie warunki dla pracowników. To ich mocna strona na tle innych branż, która pozwoli im wygrać w walce o pracowników – mówił Antoni Szlagor, burmistrz Żywca.
Podobnie uważa Rafał Rudzki, senior manager w Deloitte. Podkreślił, że przeciętne miesięczne wynagrodzenie w branży piwowarskiej jest o 33 proc. wyższe niż w przemyśle i aż o 61 proc. niż w sektorze przedsiębiorstw. – Dobre zarobki oferowane przez firmy piwowarskie stanowią ich kartę przetargową. Do tego dochodzą benefity pozapłacowe, które proponują oraz możliwości rozwoju, jakie stwarzają zatrudnionym – dodał.
Dlatego też, jak podkreślał Rafał Rudzki, browary to istotni pracodawcy w mniejszych gminach. Zatrudnienie w Browarze Okocim w Brzesku, wynoszące 306 osób, odpowiada 1,3 proc. wszystkich mieszkańców gminy w wieku produkcyjnym.
Opinię na temat dobrych warunków pracy potwierdziła Barbara Okuniewska z NSZZ „Solidarność” Browar Dojlidy w Białymstoku. – Nie jesteśmy może największym pracodawcą, ale na pewno najlepszym pod względem wynagrodzeń. Poza dobrą pensja zapewniamy prywatną opiekę medyczną pracownikom i ich rodzinom. Jesteśmy też jedyni, którzy dają deputat piwa – zgrzewkę co miesiąc. To wszystko sprawia, że nie ma u nas wakatów – podkreślała.


Pić rozsądnie

Dużo ważniejszym wyzwaniem jest walka z problemem alkoholowym, która jest priorytetem rządu, a która odbywa się w dużej mierze kosztem sektora. Drogą do tego ma być bowiem ograniczanie liczby punktów sprzedaży czy emisji reklam. Tymczasem zdaniem ekspertów rozwiązań trzeba szukać gdzie indziej, bo dotychczasowe niewiele dają, a wpływają tylko negatywnie na rozwój sektora. Co więcej ich ofiarą padają przede wszystkim małe firmy, którym najtrudniej działać w obliczu zmieniających się przepisów i podatków. Alternatywnym rozwiązaniem jest edukacja na temat świadomego picia, w którą sektor jest zaangażowany od 15 lat. – Działamy na rzecz trzeźwości niepełnoletnich, kobiet w ciąży i kierowców. Kampanie są prowadzone we współpracy z Komendą Główną Policji, lekarzami ginekologami czy handlowcami. W ciągu dekady liczba wypadków z udziałem pijanych kierowców spadła o jedna trzecią. To dowód na słuszność obranego kierunku – mówił Bartłomiej Morzycki, dyrektor generalny ZPPP Browary Polskie. W jego ocenie rośnie rozpoznawalność etykiet firmujących kampanie prowadzone przez tę organizację. – Jest ona większa niż w przypadku ustawowych znaków ostrzegających przed szkodliwością alkoholu. Naklejki z hasłem „Nigdy nie jeżdżę po alkoholu” rozpoznaje 44 proc. osób, a „W ciąży nie piję alkoholu” – 17 proc. – wymieniał Bartłomiej Morzycki.
Dlatego też w działania edukacyjne postanowił się zaangażować związek NSZZ „Solidarność” Przemysłu Spożywczego. – Startujemy z programem skierowanym do rodzin, w którym chcemy przekazywać wiedzę o zagrożeniach wynikających z picia wysokoprocentowych trunków. To dom rodzinny kształtuje podejście do alkoholu. To w dużej mierze od rodziców zależy, kiedy po raz pierwszy młodzi ludzie po niego sięgną – wyjaśniał Jan Hałaś, przewodniczący sekcji krajowej przemysłu piwowarskiego NSZZ „Solidarność”, dodając, że przy okazji programu realizowanego we współpracy z psychologami liczy na wsparcie ze strony władz samorządowych oraz resortu zdrowia. – Stworzyliśmy na jego potrzeby swoisty dekalog, którym w codziennym życiu powinni kierować się rodzice. Zgodnie z nim nie powinni częstować nieletnich alkoholem, nie nadużywać go w ich obecności, nie mówić, że picie to dowód odwagi czy warunek dobrej zabawy. Powinni natomiast tłumaczyć, że nie wolno prowadzić samochodu pod wpływem alkoholu czy spożywać go będąc w ciąży – wyliczał Jan Hałaś.

PARTNER