Analizę zapowiedział wiceminister skarbu Marek Zagórski. – W przypadku, gdyby umowa prywatyzacyjna nie była realizowana, rozważymy wszystkie możliwe prawem środki. Nie chcę w tej chwili składać deklaracji co do możliwości rozwiązania umowy w całości. Oceniamy ten proces prywatyzacji jako bardzo zły – mówił Zagórski. Stwierdzenie niewypełnienia zobowiązań mogłoby doprowadzić do unieważnienia umowy, ale naraziłoby Skarb Państwa na wieloletni spór sądowy o niepewnym wyniku.
Chodzi o umowę z 2012 r. ZE PAK przejął wówczas za 175 mln zł dwie kopalnie węgla brunatnego KWB Konin i KWB Adamów. Przeciwnicy transakcji wskazują, że cena była zaniżona. Konkurent w wyścigu o kopalnie – tajemnicza spółka Społem Plus – oferował wprawdzie 260 mln zł, ale według ówczesnego kierownictwa resortu skarbu nie potrafił udokumentować źródeł finansowania. Na korzyść ZE PAK przemawiał natomiast pakiet inwestycyjny i socjalny. Spółka zadeklarowała, że do końca 2016 r. zainwestuje w kopalnie 250 mln zł. Dała też trzyletnią gwarancję zatrudniania dla załogi.
Sytuacja w ZE PAK jest jednak bardzo trudna. Spółka negocjuje z bankami umowy kredytowe dotyczące modernizacji bloków elektrowni. Zapowiadane są zwolnienia grupowe w kopalniach, a w styczniu zarząd postanowił zamknąć jedną z odkrywek w kopalni Adamów. "Niskie ceny energii i rosnące ceny uprawnień do emisji CO2 powodują pogorszenie sytuacji finansowej spółki. W obecnych warunkach zarząd ZE PAK jest zmuszony do natychmiastowego podjęcia trudnych, ale koniecznych decyzji w sprawie restrukturyzacji spółki i optymalizacji kosztów jej działalności" - uzasadniał zarząd w komunikacie.
Zdaniem związkowców z ZE PAK oznacza to jednak, że złożone deklaracje nie są dotrzymywane. W grudniu zorganizowali oni pod siedzibą właściciela ZE PAK Zygmunta Solorza demonstrację, a o zastrzeżeniach poinformowali CBA, ABW i prokuraturę. Sprawa jest skomplikowana, bo przejęcie kopalń było elementem szerszego procesu prywatyzacji ZE PAK. Przez lata trwał tam pat właścicielski między kontrolowanym przez Solorza Elektrimem a Skarbem Państwa. Państwo miało 50 proc. udziałów, Elektrim – tylko 47 proc., ale posiadał kontrolę operacyjną. Akcjonariusze nie mogli uzgodnić strategii spółki. W 2007 r. pojawił się nawet pomysł unieważnienia transakcji dającej Elektrimowi udziały w PAK. Na nowego inwestora była m.in. przymierzana Enea.
Reklama
W 2011 r. zielone światło do prywatyzacji kopalń i udziału w niej ZE PAK zapalił minister skarbu Aleksander Grad. Do transakcji doszło w lipcu 2012 r., a miesiąc później resort – kierowany już przez Mikołaja Budzanowskiego – zgodził się na objęcie większości udziałów przez spółkę Solorza. Miało się to stać przy okazji wprowadzenia PAK na giełdę. Solorz po prostu dokupił brakujące akcje w ofercie publicznej. Ciekawostką może być fakt, że jutro w fotelu prezesa ZE PAK zasiądzie Aleksander Grad.
Reklama
To niejedyna prywatyzacja, do której PiS ma zastrzeżenia. Punktem zapalnym jest też sprzedanie w 2015 r. spółki PKP Energetyka, która dostarcza prąd do kolejowej sieci trakcyjnej. Jej przejęciem była zainteresowana państwowa Energa, ale resort skarbu zdecydował, że lepszą ofertę (1,4 mld zł) przedstawił brytyjski fundusz CVC Capital. W ubiegłej kadencji transakcję krytykowali dzisiejsi ministrowie energii Krzysztof Tchórzewski (który na początku poprzedniej dekady zasiadał w zarządzie PKP Energetyka) i infrastruktury Andrzej Adamczyk.
PKP Energetyka to temat numer jeden – twierdzi poseł PiS Andrzej Jaworski. Pod koniec stycznia Ministerstwo Infrastruktury zamówiło analizę prawną tej transakcji. Jej efektów jeszcze nie ma. Zdaniem Jaworskiego z wcześniejszych opinii prawnych można wywnioskować, że znalazłyby się podstawy do jej unieważnienia. Warto jednak przypomnieć, że prokuratura nie znalazła podstaw do wszczęcia śledztwa w tej sprawie. Także Najwyższa Izba Kontroli stwierdziła, że sprzedaż spółki była zgodna z prawem i została przeprowadzona z należytą starannością. NIK zauważyła jednak ryzyko, że "w przyszłości interes spółek z grupy PKP nie będzie zabezpieczony".
Kolejne prywatyzacyjne ciernie to Ciech, sprzedany KI Chemistry (spółce z grupy Jana Kulczyka), i Polskie Koleje Linowe. W przypadku pierwszej spółki zarzuty – potwierdzone przez NIK – dotyczą zbyt niskiej ceny. Sprawę wciąż bada CBA. – Gdybyśmy mieli możliwość cofnięcia tej prywatyzacji, na pewno byśmy to zrobili – komentował raport NIK wiceminister Zagórski. Odzyskanie PKL, które pozostają pod kontrolą luksemburskiej Altury, zapowiadali w kampaniach wyborczych Andrzej Duda i Jarosław Kaczyński. Na początku lutego WSA w Warszawie uchylił decyzję MSW z początku 2015 r. o przekazaniu własności PKL firmie Polskie Koleje Górskie, kontrolowanej przez Alturę (zgoda była potrzebna, bo w grę wchodzą tereny przygraniczne). MSWiA musi rozpatrzeć sprawę ponownie, a to już zupełnie inny resort niż rok wcześniej.