Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Wiele wskazuje na to, że tak też jest w przypadku afery podsłuchowej, która trzęsie polską sceną polityczną. Podsłuchy motywowane miały być prozaiczną chęcią zysku, a nie wyrafinowaną grą wywiadów. Poinformowały o tym niezależnie od siebie dwie gazety. Według ustaleń "Polityki" zleceniodawcy podsłuchów chcieli zarobić, szantażując swoje ofiary perspektywą upublicznienia kompromitujących materiałów. Według drugiej wersji, "Gazety Wyborczej", nagrania były motywowane chęcią zdobycia poufnych informacji, które następnie byłyby wykorzystane do przeprowadzenia korzystnych transakcji giełdowych.
W giełdowym slangu zarabianie za pomocą poufnych informacji to insider trading. Zgodnie z ustawą o obrocie instrumentami finansowymi, za samo ujawnienie informacji poufnych grozi do 3 lat pozbawienia wolności i grzywna w wysokości do 2 mln zł. Za wykorzystanie takich informacji, rozumiane jako kupno lub sprzedaż instrumentów finansowych w oparciu o nią, grozi od 3 miesięcy do 5 lat więzienia i 5 mln zł grzywny, chyba że osobą wykorzystującą informację jest członek zarządu lub rady nadzorczej. W ich przypadku, a także innych osób wymienionych w art. 156 ustawy, kara pozbawienia wolności może wynieść od 6 miesięcy aż do 8 lat i 5 mln zł grzywny. Jeśli zaś ktoś mający dostęp do informacji poufnych nakłania do kupna lub sprzedaży osobę trzecią, grozi mu do 3 lat więzienia i 2 mln zł grzywny.
Rutynowo rynek monitoruje pod kątem transakcji przeprowadzonych z dostępem do poufnych informacji Komisja Nadzoru Finansowego, która może wymierzać kary grzywny.
Warszawska giełda papierów wartościowych działa od 1992 r. Jednak pierwszy przypadek insider tradingu na polskim parkiecie udowodniono dopiero w 2005 r. Głównym bohaterem był Marek Owczarek, prezes notowanej na giełdzie spółki Suwary, który przed publikacją dobrych wyników swojej firmy za drugi kwartał 2004 r. nabył pakiet akcji. Po ich ogłoszeniu notowania firmy poszybowały w górę, a sam prezes tłumaczył się, że doszło do niefortunnego zbiegu okoliczności. W 2005 r. sąd orzekł, że Owczarek zapłaci 100 tys. zł kary za wykorzystanie informacji poufnych.
Reklama
Jedną z głośniejszych spraw tego typu w Polsce była ta związana z akcjami Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa. Na tydzień przed opublikowaniem wyników za drugi kwartał 2008 r. kurs akcji spadł o 7,73 proc. Jak się okazało, tak duży spadek notowań spółki nie był przypadkowy. Informację o gorszych od spodziewanych wyników przekazał pracownik departamentu relacji inwestorskich PGNiG jednemu z inwestorów, a ten z kolei podzielił się wiedzą z innymi. Łącznie w aferę zamieszanych było 18 osób. Dwie skreślono z listy doradców inwestycyjnych.
Wykorzystywanie informacji poufnych do osiągania zysków na giełdach jest niemal tak stare jak same giełdy. Pierwszą znaną osobą, która uprawiała proceder nazwany później insider tradingiem, był amerykański asystent sekretarza skarbu William Duer. Wskutek krachu, do którego w 1792 r. doprowadził, zaczęto regulować obrót papierami wartościowymi. Co zresztą stało się zaczątkiem nowojorskiej giełdy. Sam Duer był nieudolnym insiderem. Mimo ogromnej wiedzy nie zarobił fortuny. Zmarł w więzieniu jako dłużnik.
Właśnie w USA znacznie wcześniej niż w krajach europejskich pojawiły się przepisy zakazujące insider tradingu. W 1909 r. sąd najwyższy orzekł, że szef firmy, który dzięki posiadanym informacjom wie, że jej akcje podrożeją, i korzysta z tego, popełnia oszustwo. Na fali Wielkiego Kryzysu w 1933 i 1934 r. wprowadzono nowe regulacje w kwestii obrotu papierami wartościowymi i utworzono komisję nadzoru giełdowego – SEC. Ta w 1942 r. rozszerzyła zapisy na temat oszustw w obrocie akcjami, które choć nie odnosiły się bezpośrednio do insider tradingu, były przez następne kilkadziesiąt lat interpretowane jako jego zakaz. W latach 1984 i 1988 – po tym jak miały miejsce pierwsze wielkie skandale związane z insider tradingiem, Kongres przyjął dwie ustawy w tej sprawie, które m.in. zaostrzały kary – za korzystanie z poufnych informacji groziła kara administracyjna ze strony SEC w wysokości do trzykrotności uzyskanego zysku bądź zlikwidowanej straty oraz kara sądowa do 10 lat wiezienia oraz do miliona dolarów grzywny w przypadku osób fizycznych, a 2,5 mln dla firm. Bezpośrednio insider tradingu dotyczyła przyjęta przez SEC w 2000 r. regulacja 10b5-1, która precyzuje definicje i wyjaśnia wątpliwości interpretacyjne. W trakcie obecnego kryzysu żadne istotne przepisy w tej sprawie nie zostały wprowadzone.
Unia Europejska, a właściwie ówczesna Europejska Wspólnota Gospodarcza, próbę regulacji prawa w sprawie insider tradingu podjęła w 1989 r. W przyjętej dyrektywie wezwano państwa członkowskie do wprowadzenia minimalnych standarów w walce z tym procederem – w czterech z 12 państw członkowskich nie było w tym czasie żadnych przepisów na ten temat. Insider tradingiem zajęła się dyrektywa o nadużyciach na rynku z 2003 r. (Market Abuse Directive), w której zapisano, że każde państwo powinno mieć jeden organ nadzorczy, a nadużycia na rynku powinny podlegać w każdym z nich podobnym sankcjom. Rozwój technologiczny, w szczególności powstanie nowych platform transakcyjnych, spowodował jednak, że te przepisy okazały się niewystarczające, co pokazał obecny kryzys. W odpowiedzi na to Komisja Europejska zaproponowała w 2011 r. nowe przepisy w sprawie manipulacji na rynkach finansowych.
Skandal z manipulowaniem kursem LIBOR-u w 2012 r. spowodował jednak, że musiały one zostać poprawione jeszcze zanim zostały przyjęte. Ostatecznie w lutym tego roku Parlament Europejski przegłosował dyrektywę o sankcjach karnych za nadużycia na rynku. Wprowadza ona karę minimum czterech lat więzienia dla osób, które korzystają z poufnie zdobytych informacji przy przeprowadzaniu transakcji giełdowych oraz które manipulują kursami (każde państwo członkowskie może stosować wyższe kary), a dla osób będących źródłem poufnych informacji – minimum dwóch lat. Dodatkowo osoby fizyczne można ukarać za insider trading i manipulowanie kursami karą grzywny do 5 milionów euro. Nowe przepisy wejdą w życie od początku 2016 r.

CZYTAJ TEŻ: Tusk o aferze podsłuchowej: To nie przypadek, ktoś chce skłócić koalicję>>>

ZOBACZ TAKŻE: Dlaczego nagrał Giertycha? Piotr Nisztor ujawnia szczegóły spotkania>>>