Coraz bardziej realny jest scenariusz, według którego niebezpieczne wahania wartości złotego doprowadzą do przekroczenia progu tzw. ostrożnościowego. Wystarczy, że kurs euro przekroczy 4,7 zł, Wtedy wartość długu zaciągniętego w obcych walutach skoczy powyżej 2 proc. PKB, czyli ponad 30 mld zł. A to wystarczy, aby w konsekwencji przerwana została bariera 55 proc. długu do PKB.
Nasz resort finansów ma w zanadrzu parę sposobów, aby się starać nie dopuścić do tej sytuacji. Jednak jeśli na światowych rynkach dojdzie do załamania, to żadne interwencje nie pomogą.
Według ostatnich danych na koniec lipca zadłużenie Skarbu Państwa wynosiło 749 mld złotych, z tego 536 mld to dług zaciągnięty w złotówkach, a 213 mld w walutach obcych. Jak podaje resort finansów, to równowartość 53 mld euro, ale po kursie niewiele przekraczającym 4 zł.
– W wieloletnim planie finansowym mamy zapisane, że w tym roku dług publiczny do PKB nie przekroczy 52,7 proc.. Przy kursie 4,50 zł za euro jeszcze się nic nie dzieje, bo podnosi on dług o ok. 25 mld złotych, czyli 1,5 proc. Rządowi zostaje zapas – mówi Ignacy Morawski.
Reklama
Dla groźby przekroczenia długu istotny będzie ostatni dzień roku, bo to według kursu walut z tego dnia przeliczany jest dług.
Reklama
– Im wyższy kurs euro, tym więcej złotówek z wymiany. Minister razem z NBP mogą zadziałać przez kilka dni i w razie czego ściągnąć ten kurs poniżej krytycznego poziomu – mówi prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista Business Centre Club.



Minister ma spore pole manewru, np. może jak w 2010 r. sprzedawać euro pochodzące z funduszy unijnych. Po raz pierwszy wymienił je na rynku, a nie w NBP, i od tej pory robi to stale. To rodzaj interwencji, gdzie resort za pośrednictwem BGK steruje procesem wymiany walut, które i tak musi wymienić na złotówki, by zrealizować unijne płatności. Do tego ministerstwo ma do dyspozycji blisko 100 mld zł z elastycznej linii kredytowej w Międzynarodowym Funduszu Walutowym.
Jest jeszcze szybsza droga do redukcji długu – przez wcześniejszy zakup papierów skarbowych. Rok temu MF, kupując przedterminowo bony, zmniejszyło go o ok. 4 mld zł.
–Prawdopodobieństwo przekroczenia bariery długu jest mniejsze niż 50 proc. i zależy od tego, co się dzieje na zewnątrz. Ale jeśli dojdzie do ogólnego załamania, to żadna interwencja nie pomoże – uważa Ryszard Petru z DI Investors. Jeśli przekroczymy barierę długu do PKB (o czym dowiemy się oficjalnie w maju 2012 r.), to z punktu widzenia finansów publicznych nie stanie się nic strasznego. Ustawa o finansach publicznych przewiduje, że w budżecie na kolejny rok, czyli 2013, nie będzie podwyżek dla budżetówki, renty i emerytury będą waloryzowane tylko o poziom inflacji, a deficyt budżetowy ma gwarantować zmniejszenie relacji długu do PKB. – Konieczne też będą oszczędności, ale one i tak są zapisane w WPF, a reform nie da się uniknąć – podkreśla Ignacy Morawski.
Ale oszczędności według tego planu to droga do recesji. Podwyżka VAT (wzrósłby automatycznie) obniży popyt. Skutki dla wzrostu to największa obawa ekonomistów. Jeśli jednak kłopoty z długiem będą wynikały z przejściowego osłabienia złotego, a tym samym dług się zmniejszy, to z części tych działań rząd będzie się mógł wycofać.



Trzy bariery dla długu
Ustawa o finansach publicznych wprowadza trzy progi ostrożnościowe długu do PKB.
● Na poziomie 50 proc.: po jego przekroczeniu deficyt w kolejnym roku musi być niższy.
● 55 proc.: po przekroczeniu tej wartości o 1 proc. ma wzrosnąć VAT, zamraża się płace w budżetówce, waloryzacja rent i emerytur staje na poziomie inflacji. Deficyt budżetowy ma wynieść zero lub być na poziomie gwarantującym zmniejszenie relacji długu. Ogranicza się pożyczki i gwarancje.
● Konstytucyjna bariera 60 proc. – oprócz wymienionych ograniczeń rząd musi zrównoważyć budżet i ograniczyć gwarancje Skarbu Państwa.