Koszykowy US Dollar Index spadł dzisiaj do najniższego poziomu od grudnia 2008 r., co tylko potwierdza słabość amerykańskiej waluty w dłuższym terminie. Opory (w przypadku EUR/USD) i wsparcia (dla USD/JPY i USD/CHF) padały jak zapałki, co pokazuje tylko jak ryzykowna jest gra przeciwko obowiązującej tendencji. Bo ta wciąż napędzana jest przez oczekiwania związane z kolejną odsłoną „ilościowego poluzowywania” przez FED, co ma mieć miejsce 2-3 listopada b.r.

Reklama

Teoretycznie do tego czasu jest dość daleko, ale kolejne poważniejsze próby odwrócenia trendu pojawią się dopiero wtedy, kiedy inwestorzy zaczną wątpić w skalę możliwych działań FOMC – to mogłoby wywołać więcej podobnych wypowiedzi, jak ta ze strony Janet Yellen na początku tygodnia. Zresztą nie trzeba chyba być wybitnym ekonomistą aby stwierdzić, iż takie działania ze strony USA prowadzą do nakręcania się baniek spekulacyjnych na rynku surowców i emerging markets, a także mają wyraźne znamiona wojny walutowej.

Drugim impulsem, który mógłby odwrócić trend słabego dolara, byłyby słabsze publikacje wyników amerykańskich spółek (dotychczas odczyty wypadają względnie dobrze), lub zupełnie nowe informacje prowadzące do wzrostu globalnego ryzyka (kolejna odsłona problemów na peryferiach strefy euro – chociaż biorąc pod uwagę słowa Axela Webera z ECB, który nalegał na szybkie zakończenie programu wykupu obligacji, to chyba takich zagrożeń nie ma).

Wróćmy jednak do dzisiejszego dnia. Kluczowe punkty kalendarza to publikacja danych o cotygodniowym bezrobociu (godz. 14:30) i wyniki AMD, oraz Google (po sesji). W kraju o godz. 14:00 poznamy odczyt wrześniowej podaży pieniądza M3. Jednak nie to będzie istotne dla złotego, który dość mocno zyskał na wartości wczoraj wieczorem. Widać, że trend był napędzany przez dane o wrześniowej inflacji CPI, która zwiększyła nadzieje na październikową podwyżkę stóp.

Reklama

Tyle, że wcale nie jest ona taka pewna – wymowa komunikatu po wrześniowym posiedzeniu RPP wcale nie była „jastrzębia”, a ewentualne zacieśnienie polityki monetarnej przy obecnych nastrojach na rynkach światowych byłoby tylko zachętą do szybkiego umocnienia złotego poniżej tegorocznych minimów na EUR/PLN. Bardziej prawdopodobne wydaje się, zatem, iż prędzej RPP zacznie dawać do zrozumienia, że niepokoi się o siłę złotego, co może skutkować groźbą interwencji i może na jakiś czas skutecznie ograniczyć zapał kupujących naszą walutę.



EUR/PLN: Po złamaniu rejonu 3,92 naturalnym poziomem stają się okolice 3,85 wynikające z rozpiętości wcześniejszej konsolidacji (3,92-3,99). Poziom 3,92 stał się teraz mocnym oporem, którego trwałe naruszenie jest mało prawdopodobne. Wskaźniki dzienne gwałtownie powróciły do trendów spadkowych. Niemniej podczas dzisiejszej sesji możliwy jest tzw. ruch powrotny w okolice 3,9150-3,9200.

Reklama

USD/PLN: Wcześniejsze pozytywne sygnały płynące z dziennych wskaźników zostały brutalnie zanegowane, a złamanie poziomu 2,80 ma średnioterminowe implikacje. Trend spadkowy wyraźnie przyspieszył i bez głębszej korekty na EUR/USD nie ma żadnych szans na jego zmianę. W krótkim okresie rynek mógł zajść jednak za głęboko (2,75) i nieznaczne odreagowanie na dzisiejszej sesji byłoby możliwe – tzw. ruch powrotny do 2,89-2,90. W średnim terminie mocne wsparcia to poziom 2,70.

EUR/USD: Silna zwyżka powyżej 1,40 i złamanie oporu na 1,4028 to sygnały, iż notowania z impetem wróciły do kanału wzrostowego rozpoczętego na początku drugiej dekady września b.r., a z którego na chwilę wypadły we wtorek (zejście poniżej 1,38). Góra kanału to teraz rejon 1,43. Teoretycznie w zasięgu, ale nie dzisiaj. Rynek jest przegrzany i możliwy jest ruch powrotny w okolice 1,4030.

GBP/USD: Wybicie powyżej 1,60 to mocny sygnał w średnim terminie, chociaż zupełnie nie potwierdzony przez dzienne wskaźniki. Niemniej jego kontynuacja da ruch do 1,6250 i dalej do 1,6450. Dzisiaj jednak rynek jest dość przegrzany i korekta powrotna w rejon 1,60 jest dość prawdopodobna.