Znikną inkasenci, a na ich miejsce pojawią się inteligentne liczniki, które będą wysyłać bezpośrednio do elektrowni informacje o zużyciu prądu. Tak rozpocznie się rewolucja na naszym rynku energetycznym.
Fala zmian ruszy najpierw na północy Polski. Zacznie się od koncernu Energa, jednej z czterech państwowych firm, dostarczającej prąd do blisko 2,5 mln klientów. Koncern do końca tego roku zamontuje 100 tys. supernowoczesnych liczników w domach w Drawsku Pomorskim, na Półwyspie Helskim i w Kaliszu. Do 2017 r. takie cacka będą mieli już wszyscy, którzy mieszkają tam, gdzie działa Energa.
Jej śladem pójdą inni wielcy gracze: w ciągu najbliższych kilku miesięcy wymieni liczniki Polska Grupa Energetyczna (ok. 50 tys. urządzeń w Łodzi i w Białymstoku) oraz Tauron (60 tys. w Krakowie i we Wrocławiu). Podobne plany ma Enea. Do 2020 r. inteligentne liczniki będą mierzyć zużycie prądu w 80 proc. polskich gospodarstw domowych.
Licznikowa ofensywa pozwoli na bieżąco kontrolować zużycie energii elektrycznej – nie wychodząc z domu, będzie można sprawdzić, w jakich godzinach zużywamy najwięcej prądu. – A to klucz do obniżenia rachunków – mówi „DGP” Zbigniew Bicki, były szef Polskich Sieci Energetycznych i największej polskiej elektrowni w Bełchatowie.
Reklama
Dziś firmy sprzedające prąd najczęściej odczytują stan liczników tylko raz albo dwa razy w roku, bo w ten sposób mogą zawyżać prognozy zużycia energii na następne miesiące. W efekcie przez pół roku klient płaci więcej, niż to wynika ze zużycia prądu. Nadpłata zostanie mu potrącona dopiero w kolejnych okresach rozliczeniowych. Dystrybutorom prądu niewiele można zrobić, bo rozszyfrowanie rachunków za energię jest dla zwykłego śmiertelnika praktycznie niemożliwe.
– Lektura faktur to wyższa szkoła jazdy. Mało kto się w tym orientuje. Firmy wykorzystują zawiłości i kredytują swoją działalność z kieszeni klientów – mówi Zbigniew Bicki.
Według wyliczeń Urzędu Regulacji Energetyki wymiana starych liczników będzie kosztować nawet 10,2 mld zł. Zapłacą za nią firmy energetyczne, ale koszty i tak odbiją sobie na klientach, bo podniosą taryfy. Na szczęście nie będą to wysokie podwyżki. Alina Geniusz-Siuchnińska, rzecznik Energi-Operatora, twierdzi, że po wprowadzeniu nowych liczników rachunki za prąd wzrosną miesięcznie w ciągu roku o mniej więcej 80 gr. Dlaczego tak niewiele? Bo dystrybutorzy sporo zaoszczędzą: nie będą musieli płacić inkasentom, do tego łatwiej będzie im wykryć osoby, które kradną prąd. Energetycy zacierają ręce, przez ich nowy system nie prześliźnie się nawet mysz.