– Początkowo nastroje były znacznie bardziej pesymistyczne. Dziś widzimy już nie tylko światełko w tunelu, ale dobrze świecącą latarnię – przyznaje Rafał Szefler, dyrektor biura Polskiej Izby Gospodarczej Przemysłu Drzewnego. Jego zdaniem wraz z końcem roku przemysł drzewny ma szansę wyjść na zero w porównaniu do 2019 r. Rozmówca DGP zaznacza jednak, że firmy patrzą w przyszłość z niepokojem.
Branża korzysta na ożywieniu m.in. na rynku mebli. Polacy wrócili do sklepów, choć na razie wybierają tańsze niż wcześniej produkty. Dużym powodzeniem cieszą się też materiały ogrodowe.
– Klient krajowy jest teraz na pierwszym miejscu. Eksport pozostaje niepewny, wciąż są problemy z dostępem do rynku brytyjskiego, włoskiego czy niemieckiego – ocenia Szefler.
Dobrą sytuację potwierdzają producenci materiałów budowlanych. Na krajowych budowach nie doszło do zatrzymania prac z powodu koronawirusa, w związku z czym wszystkie firmy produkujące cement pracują na obrotach zbliżonych do normalnych. Wpłynęła na to też ciepła zima, która sprawiała, że wyniki I kw. 2020 r. były lepsze niż rok wcześniej.
– Można mówić o umiarkowanym optymizmie. Liczymy się ze spadkiem produkcji o ok. 4 proc. względem 2019 r., ale nie możemy narzekać, bo poprzedni rok z produkcją 18,7 mln ton był naprawdę bardzo dobry. W porównaniu z branżą we Włoszech, Hiszpanii czy Francji jesteśmy w dobrej sytuacji: tam firmy cementowe bardzo ucierpiały – mówi Jan Deja, dyrektor biura Stowarzyszenia Producentów Cementu.
W maju nastąpiło duże odbicie w branży AGD – sprzedaż odrobiła kwietniowy spadek. W efekcie producenci osiągają nawet minimalny (0,5 proc.) wzrost w skali roku.
– W najbardziej pesymistycznych scenariuszach braliśmy pod uwagę spadek od 7 do 13 proc. Dziś nie można mówić o tragedii, mamy szansę wyjść na zero. W maju mieliśmy do czynienia ze wzrostem popytu po zapaści, czekamy na jesień – ocenia Wojciech Konecki, dyrektor generalny APPLiA Polska, organizacji zrzeszającej producentów sprzętu domowego.
Nieco gorzej może być w zakresie produkcji. Ona zależy od popytu w krajach Zachodniej Europy, który podobnie jak w przypadku mebli pozostaje niewiadomą. – 85 proc. asortymentu produkujemy na eksport, co powoduje, że możemy na tym bardziej ucierpieć. W kwietniu spadek wyniósł 53 proc. Ale tli się nadzieja, że nasze fabryki zyskają wkrótce na znaczeniu kosztem droższych zakładów zagranicznych czy odległych azjatyckich – dodaje Konecki.
Powodów do zadowolenia nie ma branża motoryzacyjna. – Nasza sprzedaż zamknie się w tym roku 20–30-proc. spadkiem. Z produkcją pewnie będzie jeszcze gorzej, bo zagraniczne rynki notowały spadki rzędu nawet 80–90 proc. – ocenia Jakub Faryś, Prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego. Jego zdaniem powrót do stanu sprzed pandemii w tej branży może zająć nawet 3–7 lat. – Wpływ na to ma nie tylko sam COVID-19, ale też zmieniające się w jego wyniku nawyki konsumenckie czy dalsze ograniczenia norm emisji spalin – dodaje prezes PZPM.
Niepewność dominuje w sektorze chemicznym.
– Do maja straciliśmy 8 tys. miejsc pracy – to głównie małe przedsiębiorstwa, które np. utraciły krótkoterminowe kontrakty. W kwietniu spadek produkcji wyniósł ok. 30 proc. w stosunku do 2019 r. – podaje Tomasz Zieliński, prezes Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego. Jak dodaje, dane za maj w wyniku odmrożenia powinny być trochę lepsze, ale zależą od segmentu.
Farmacja po skoku sprzedaży w marcu teraz wraca do poziomu sprzed pandemii. Produkcja sprzedana w koksie i produktach rafinacji ropy naftowej spadła z 7,1 mld zł w styczniu do 3,7 mld zł w kwietniu. W trudnej sytuacji są też producenci chemikaliów i tworzyw sztucznych blisko współpracujący z motoryzacją.
– Nadal spływają do nas sygnały, że nie wszystkie firmy otrzymały pomoc z tarcz antykryzysowych. Utrzymują się też ograniczenia w handlu międzynarodowym, dotyczące zwłaszcza regionów o dużej liczbie zachorowań – ocenia Zieliński.