Minister pracy i polityki społecznej Władysław Kosiniak-Kamysz zaproponował wczoraj w Madrycie, by podnieść do 30 lat granicę wieku dla osób uprawnionych do korzystania z pieniędzy przekazywanych przez UE na walkę z bezrobociem młodych. Według Komisji Europejskiej takie wsparcie miałoby trafiać tylko do osób poniżej 25. roku życia. Polska dostałaby z tej puli 2 mld zł.
Działania te wpisują się w długą listę strategii i planów mających skutecznie walczyć z brakiem pracy wśród młodzieży. Na razie kompletnie nieskutecznych. Bez pracy jest dziś blisko co czwarty mieszkaniec UE w wieku od 15 do 24 lat. Rekordy bije stopa bezrobocia młodych Greków (55 proc., 2012 r.) i Hiszpanów (53 proc.). W Polsce bez etatu pozostaje 28 proc. takich osób.
Z plagą tą nie radzą sobie ani Bruksela, ani kraje członkowskie UE. Często z własnej winy. UE lansuje np. pakiet na rzecz zatrudnienia młodzieży, który przewiduje m.in. gwarancję przedstawienia młodej osobie oferty pracy, stażu lub dalszej edukacji w ciągu 4 miesięcy po utracie etatu lub zakończeniu szkoły. Ale pracuje też nad nowymi ramami finansowymi na lata 2014–2020, które tak zmienią system pomocy publicznej, że polscy przedsiębiorcy stracą zachętę do zatrudniania młodocianych. Od przyszłego roku refundacje płac i składek na ubezpieczenia społeczne takich osób będą traktowane jako pomoc de minimis, a nie wsparcie na szkolenia. A to może ograniczyć wysokość pozyskanych środków.
Nie lepiej jest na krajowym podwórku. Pod koniec czerwca Bruksela zaleciła Warszawie zwiększenie upowszechnienia przyuczania do zawodu i uczenia się go poprzez praktykę. Takich rozwiązań nie przewiduje projekt założeń reformy urzędów pracy, który ostatnio przyjął rząd. Ponadto w ciągu ostatniego roku środki z Funduszu Pracy wspomagające zatrudnienie młodych w celu przygotowania zawodowego zostały obcięte o blisko 70 mln zł (na dofinansowanie kształcenia młodzieży oraz refundację płac i składek na ubezpieczenia). To wyraźnie wskazuje, jak bardzo brakuje spójnej polityki na rzecz przeciwdziałania bezrobociu młodzieży. Zwłaszcza że sami młodzi często nie wiedzą np., jaki kierunek kształcenia lub jaką szkołę wybrać, aby nie mieć problemów ze znalezieniem pracy.
Reklama
– Zaniedbaliśmy szkolnictwo zawodowe. Dziś obserwujemy wzrost zainteresowania nim, ale programy nauczania nie spełniają potrzeb pracodawców – mówi Jerzy Bartnik, prezes Związku Rzemiosła Polskiego.
O tym, że młodzi Europejczycy, w tym Polacy, nie muszą być skazani na bezrobocie, wskazuje przykład Niemiec i Austrii. Kraje te zadbały o kształcenie zawodowe i dziś bez pracy pozostaje tam tylko odpowiednio 8 i 9 proc. młodych osób.