Przewodniczący komisji Marcin Horała (PiS) pytał, czy skala badanych nieprawidłowości dot. wyłudzeń VAT była w latach 2007-2015 zdaniem świadka wyjątkowo duża. Modzelewski przyznał, że w okresie, którym zajmuje się komisja, wielkość różnicy zwanej luką podatkową bardzo rosła. Dodał, że szacowali to zarówno eksperci niezależni, jak i eksperci zainteresowani.
- Jeżeli badamy to, co jest stratą, bo ta strata jest obiektywna i te straty liczymy w setkach już miliardów złotych w okresie, o którym mówimy - mówił. Jak dodał, skala problemu jest zatrważająca.
Komisja nie zgodziła się na wniosek posła PO Zbigniewa Konwińskiego, który prosił o zwrócenie się do Państwowej Komisji Wyborczej o przekazanie dokumentów w postaci faktur i umów wystawionych PiS w latach 2010-2017 przez Witolda Modzelewskiego i jego kancelarię dot. ekspertyz, analiz i projektów aktów prawnych. Modzelewski podczas zeznań odniósł się do wniosku Konwińskiego stwierdzając, że "nie są to żadne tajemnice".
Modzelewski odpowiadał też m.in. na pytania Marka Jakubiaka (Kukiz'15), który chciał poznać opinię świadka na temat mechanizmów legislacyjnych, które odpowiadały za najbardziej wadliwe przepisy ustawy o VAT i ustawy o akcyzie oraz przyczyniły się do niespotykanej skali wyłudzeń podatku. - Nietransparentność tworzenia projektów przepisów - odpowiedział Modzelewski. - Ja to znam oczywiście z moich wspomnień sprzed ponad ćwierć wieku, kiedy zawsze było istotne, żeby było wiadomo, kto napisał ten pierwszy projekt przepisu.
- Moim zdaniem największą słabością polskiego procesu legislacyjnego w podatkach jest to, że nie wiadomo, kto tworzy ten pierwszy projekt, który następnie przechodzi przez ręce ministrów, wiceministrów, potem rządu i Sejmu. Czyli nie znamy tego pierwszego autora, tego kto napisał ten projekt. Oczywiście w jego ręku jest gigantyczna władza. Można powiedzieć nawet, że jeżeli czegoś trzeba pilnować, to trzeba pilnować na tym etapie, zwłaszcza kontaktów - mówił Modzelewski.
- W podatkach - to niestety jest od dawna w Polsce - my nie wiemy, kto napisał projekt; ten, który następnie transparentnie i bardzo jawnie był dalej procedowany i dlaczego ten projekt w ogóle pojawił się na samym początku tego procesu - powiedział Modzelewski. Jego zdaniem ważne jest, aby zauważyć rzecz banalną. Jeżeli chcemy szukać przyczyn dlaczego wysoka izba uchwaliła te projekty (...), to należałoby pokazać rzeczywistego autora (...). Jeżeli chcemy sięgnąć do źródła, to jest główne źródło słabości - mówił świadek.
Dodał, że np. nie jest w stanie zrozumieć, dlaczego jeden towar, który nigdy nie był wykorzystywany do oszustw podatkowych nagle znalazł się na liście w załączniku 11 (dotyczy odwróconego VAT - PAP). - Kto go tam dopisał? Ponoć go dopisano w jakimś etapie, bo rząd mówił, że myśmy tego nie dopisali - mówił Modzelewski, ale nie sprecyzował o jaki towar chodzi.
- Wiadomo, jeśli znajdę się w załączniku 11, to VAT przestanę płacić, mam prezent uzyskany od ustawodawcy - niepłacenia VAT-u - powiedział Modzelewski. - Jest stara profesorska teza: jeżeli chcesz poznać prawo podatkowe, to badaj proces legislacyjny nie na etapie parlamentarnym - bo najczęściej tam się wiele już nie zdarzy - badaj na etapie projektu. Tu jest najważniejsza rzecz. Ten kto pisze projekt, ten rządzi prawem, zwłaszcza tak skomplikowanym - obiektywnie i subiektywnie, jak prawo podatkowe.
W ocenie świadka, wspólnotowa koncepcja procedury zawieszenia akcyzy jest katastrofalna. Jak tłumaczył, doprowadziło to do sytuacji, w której po terenie UE wożono gigantyczne ilości towarów, które są systemowo nieopodatkowane. - Procedura zawieszenia poboru akcyzy polega na tym, że od producenta paliwa, do składu podatkowego jedzie towar bez akcyzy i VAT, czasami z VAT, ale bez akcyzy. A to jest kilkadziesiąt procent ceny towaru. Czy można starać się, by ograniczyć pole możliwych oszustw, wyłudzeń i kradzieży? Tak, można było - stwierdził Modzelewski.
Jak mówił, być może Wspólnota jest niezdolna, by to poprawić. - Te rozwiązania zostały (...) wprowadzone i w pewnym sensie byliśmy naiwnymi aktorami(...), którzy te rozwiązania wprowadzali, bo tak trzeba; bo jesteśmy członkami UE; bo wiemy - albo nie wiemy - że to jest słabe, ale tak jest gdzie indziej; bo gdybyśmy tego nie zrobili, moglibyśmy narazić się na zarzut, że prawo polskie jest sprzeczne (z unijnym - PAP) - mówił.
W opinii Modzelewskiego w Polsce zabrakło jednak - i brakuje do dziś - refleksji obronnej. - Skoro wiemy, że coś jest wadliwe, to trzeba tworzyć rozwiązania, które ograniczą tę wadliwość. Obudowywać to - tak jak robią to inne państwa (...)rozwiązaniami utrudniającymi (proceder - PAP), nawet na granicy niezgodności z prawem wspólnotowym - przekonywał Modzelewski Nikt nie poszukiwał autorskich rozwiązań - podkreślił świadek.