Bankowcy drżą na myśl o podatku, którego wprowadzenie zapowiedział Donald Tusk. Wprawdzie premier nie ujawnił jego konstrukcji, jednak ekonomiści uważają, że będzie on naliczany od wysokości sumy bilansowej. "Najprościej opodatkować aktywa" - mówi Witold Orłowski, ekonomista PricewaterhouseCoopers.

Reklama

Policzyliśmy, jak z zapłaceniem dodatkowego zobowiązania poradzą sobie polskie banki. Najbardziej dotknie on te instytucje, które w ubiegłym roku zanotowały straty, np. DnB Nord. Bank zakończył rok 2009 r. ze stratą na poziomie 79 mln zł. Gdyby rząd wprowadził podatek w wysokości proponowanej przez SLD – czyli na poziomie 0,3 proc. aktywów – DnB Nord musiałby zapłacić ponad 23 mln zł podatku. Takie rozwiązanie krytykują ekonomiści. "To absurd, w rozwiązaniach przyjętych w Niemczech jest przepis, że karencją obłożone są banki, które w ubiegłym roku pokazywały straty" - mówi Tomasz Bursa z Ipopema Securities. Poza tym np. w Niemczech składka nie może przekroczyć 15 proc. ubiegłorocznych zysków instytucji.

Pod ścianą znalazłby się też BPH, który musiałby zapłacić 105 mln zł podatku, a w ubiegłym roku zarobił tylko 61 mln zł. Tymczasem ten bank obecnie i bez dodatkowej daniny notuje potężne straty. Jego sytuacja byłaby więc jeszcze gorsza, gdyby musiał płacić państwu dodatkowo. Z kolei BOŚ, który musiałby zapłacić 36 mln zł, zamiast niewielkiego zysku w wysokości 26 mln zł pokazałby stratę.

"Gdyby banki musiałby zapłacić składkę w wysokości 0,3 proc. aktywów, to prawdopodobnie mniejsi gracze przestaliby zupełnie udzielać pożyczek" - mówi Bursa. Ostrożne szacunki wskazują, że po wprowadzeniu podatku od aktywów banki zmniejszyłby akcję kredytową o jedną piątą. Nowy podatek boleśnie odczułyby największe banki, czyli PKO BP i Pekao. W ich przypadku podatek wyniósłby odpowiednio 0,46 mld zł i 0,4 mld zł. Ale nawet przy nowej daninie obie instytucje nadal notowałyby zyski na poziomie 2 mld zł.