Mamy do tego wiele ścieżek. Po pierwsze, jest to wynik decyzji, którą w miniony czwartek i piątek zaproponowali wszyscy ministrowie obrony i KE. Ten wniosek opiera się na trzech filarach. Zaproponowaliśmy, żeby wszystkie państwa członkowskie przekazywały jak najwięcej amunicji z własnych zapasów. Wtedy zwrócimy połowę wartości przekazanej amunicji z Europejskiego Instrumentu na rzecz Pokoju, w którym na ten cel jest zapewniony 1 mld euro. Drugim filarem jest ogłoszenie przetargów dla europejskiego przemysłu obronnego. To kilkanaście miliardów euro, które firmy sektora zbrojeniowego w Europie mogłyby otrzymać. Następnie mamy trzeci filar – w 11 krajach rozpoznaliśmy 15 firm działających w przemyśle obronnym, mających dziś zdolność do produkcji amunicji, jaką przekazujemy do Ukrainy, i chcielibyśmy je wesprzeć w zwiększeniu produkcji także na rzecz państw członkowskich i ich potrzeb.
Zdecydowałem się odbyć podróż po tych 11 państwach członkowskich, aby odwiedzić te firmy i upewnić się, że mogą to zrobić. Chcemy jako KE pomóc przedsiębiorstwom sektora obronnego we zwiększaniu ich mocy produkcyjnych w różny sposób. To zarówno pomoc ekspercka, podnoszenie kwalifikacji, jak i wsparcie bezpośrednie na rzecz zwiększania produkcji sprzętu i komponentów wykorzystywanych do produkcji amunicji. Jesteśmy gotowi przeznaczyć dodatkowe pieniądze ze strony KE, żeby pozwolić tym firmom rozwinąć linie produkcyjne. Oczywiście jest to wyzwanie, ale jestem pewien, że damy radę. Ostatecznie celem jest znaczne zwiększenie potencjału europejskiego przemysłu obronnego. Bardzo ważną kwestią jest też to, że wszystkie państwa członkowskie ostatecznie zdecydowały się na wydawanie 2 proc. PKB na obronę. Niektóre, jak Niemcy czy Holandia, są od tego dalekie, ale też zobowiązały się to robić. Jestem przekonany, że mamy wystarczająco mocną bazę produkcyjną w Europie. Wyzwaniem pozostaje znaczne zwiększenie skali produkcji.