Dla strony Mateusza Morawieckiego na Facebooku i Instagramie tylko od 1 marca wykupiono ponad 100 reklam.

Wśród nich: podziękowania za działalność żołnierzy wyklętych, relacje z wizyty premiera w Kijowie, informacje o nowych wozach dla ochotniczych straży pożarnych czy zaproszenie do odsłuchania podcastu szefa rządu. Morawiecki jest w rządzie absolutnym rekordzistą. Od kwietnia 2019 roku reklamy dostarczane przez jego fanpage kosztowały 414 tys. zł.

Reklama
Wydatki / Dziennik Gazeta Prawna

Ziobro za Morawieckim

Drugim politykiem w zestawieniu jest Zbigniew Ziobro, a promocja treści z jego stron w tej kadencji była warta ponad 72 tys. zł.

Reklama

Jakie treści sponsoruje minister sprawiedliwości? W marcu reklama promowała wideo, w którym opowiadał o swoim dziadku katowanym przez UB. Częściej jednak treści sponsorowane przez jego stronę są zdecydowanie mniej wysublimowane. Na przykład obrazek łyżki wypełnionej robakami i podpis: „UE promuje jedzenie owadów. Jesteś przeciwnikiem jedzenia larw, kliknij obserwuj”. Albo z Radosławem Sikorskim ze skrzywioną miną i podobną zachętą: „jeśli uważasz, że Sikorski szkodzi Polsce, kliknij obserwuj!”. Albo z marszałkiem Senatu: „jeśli uważasz, że Grodzki powinien stracić immunitet, kliknij obserwuj”.

Marlena Maląg promuje swoje spotkania

Reklama

Wśród resortów najwięcej na promocję w portalach koncernu Meta wydało Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej. Łącznie w tej kadencji kupiło ok. 390 reklam.

Resort promuje swoje programy socjalne, takie jak rodzinny kapitał opiekuńczy czy emerytura bez podatku, ale też informacje o spotkaniach minister Marleny Maląg. Drugie miejsce jeśli chodzi o wydatki wśród resortów zajmuje natomiast Ministerstwo Zdrowia, które wydawało pieniądze głównie na promocję postów dotyczących szczepień na COVID-19.

Kancelaria Premiera numerem jeden

Rekordowe wydatki reklamowe w portalach Marka Zuckerberga ma jednak Kancelaria Prezesa Rady Ministrów. Między kwietniem 2019 a końcem lutego 2023 wydała na nie łącznie 3,7 mln zł. Promowane były rządowe programy, informacje o spotkaniach z innymi politykami, ale też życzenia świąteczne od Mateusza Morawieckiego.

Skąd to wiadomo? Informacje o reklamach politycznych i społecznych wykupione w serwisach koncernu Meta są jawne – spółka przechowuje je w specjalnej otwartej bibliotece.

Reklamy przechowywane są w niej przez 7 lat. Można też sprawdzić bardzo szczegółowe informacje o każdej z nich: kto za nią zapłacił, ile oraz jaki zasięg miała w różnych grupach demograficznych i województwach. Firma wprowadziła to rozwiązanie po skandalu związanym z aferą Cambridge Analytica. Okazało się, że precyzyjne targetowanie reklam politycznych, możliwe dzięki uzyskanemu przez firmę nielegalnemu dostępowi do danych ok. 80 mln Amerykanów, przechyliło szalę wyborów w USA.

Spore ryzyko związane z reklamami

Choć dziś reklamy w mediach społecznościowych nie są niczym niezwykłym i nie powinno dziwić, że są wykorzystywane na równi z prasowymi czy telewizyjnymi, sprawa komplikuje się w przypadku materiałów promocyjnych opłacanych przez urzędy państwowe.

- Używanie takich narzędzi jak Facebook rodzi ryzykokomercjalizacji danych osób, które wchodzą na dany fanpage żeby zapoznać się treściami udostępnionymi przez podmiot publiczny – zaznacza Adam Sanocki, rzecznik Urzędu Ochrony Danych Osobowych i dodaje, że korzystanie z takich rozwiązań informatycznych jak Facebook
przez podmiot publiczny powinno zostać poprzedzone pogłębioną analizą ryzyka.

Problemy widzą też urzędy w innych krajach. Niemiecki UODO właśnie zakazał Rządowi Federalnemu prowadzić swój fanpage na Facebooku.

Więcej w poniedziałkowym wydaniu "Dziennika Gazety Prawnej">>>