W Rydze w czwartek przed południem odbywa się spotkanie prezydentów Polski i Łotwy Andrzeja Dudy i Egilsa Levitsa z przedstawicielami środowiska eksperckiego, mediów i organizacji pozarządowych, poświęcone aktualnym wyzwaniom dotyczących bezpieczeństwa.
Podczas debaty polski prezydent stwierdził, że w środowisku ekspertów zauważalne są dwie rozbieżne tendencje analiz dot. sytuacji w Rosji i przyczyn agresji na Ukrainę.
Jak wskazał, jedna z nich mówi, że Putin zdecydował się na atak na Ukrainę, by zareagować na nieuchronny kryzys wiszący nad Rosją, spowodowany wyczerpywaniem się złóż i potrzebnego do ich eksploatacji zaplecza, a także pogłębiającą się sytuacją demograficzną z kraju. Druga natomiast, jak mówił, twierdził, że atak na Ukrainę był w "jakiś sposób naturalną" reakcją imperium na zbliżające się do Rosji NATO i "amerykańską łapczywość".
Mnie jako człowieka, prezydenta RP i obywatela Polski, kraju w Europie środkowej, człowieka, który urodził się w sowieckiej strefie wpływów, nie obchodzą motywacja pana Putina, nie obchodzi sytuacja w Rosji, kompletnie. Nie interesuje mnie to - to problem pana Putina, on sobie musi poradzić z naprawą rosyjskiej gospodarki, i on musi znaleźć zachętę dla Rosjan, by odwrócić negatywny kryzys demograficzny - oświadczył prezydent.
Jak ocenił, cały świat powinien zareagować na to w jeden sposób: Szanowny panie, pana sąsiadów nie interesuje to, że przez lata narobiliście sobie problemów i nie umieliście krajem zarządzać, doprowadziliście do tego, że macie zacofanie technologiczne i nie jesteście w stanie zachęcić ludzi do tego, żeby mieli dzieci, bo żyją w biedzie - mówił.
Oburzenie prezydenta
Druga rzecz - trudno o coś bardziej oburzającego, jeżeli w kraju demokratycznym ktoś pisze coś takiego, że Rosja ma prawo do obrony swojej strefy wpływów. Przepraszam bardzo - to wierzymy w demokrację czy nie? Bo jeżeli wierzymy w demokrację, to ja, jako Polak, mam prawo się wypowiedzieć, z kim chcę się przyjaźnić i jaki ustrój mieć - podkreślił Duda.
Jeżeli ludzie wybierają władze, które chcą wstępować do NATO i wspierają tę decyzję, a następnie wypowiadają się w referendum za akcesją do UE, to jasno świadczy o tym, że chcemy być częścią wspólnoty Zachodu, a nie ruskiego miru. Jeżeli Ukraińcy wybierają władzę, które mówią o przynależności do UE, o przynależności NATO i czynią to w wolnych, suwerennych wyborach, które wywalczyli sobie de facto rewolucjami, takimi jak Majdan, to znaczy że te społeczeństwa tego chcą - zaznaczył.
Dodał, że formułowanie koncepcji o strefach wpływów prowadzi do odbierania narodom takim jak Ukraińcy prawa do samodecydowania i demokracji. Ja nigdy się z tym nie pogodzę i uważam tego typu argumentację za coś niedopuszczalnego. Nie ma czegoś takiego jak rosyjska strefa wpływów. A amerykańska? Jeżeli ktoś wybiera sojusz z USA, jeżeli wybrane w demokratycznych wyborach władze wybierają ten kierunek, to znaczy, że ludzie tego chcą. Albo pozwalamy ludziom wybrać, albo nie, albo pozwalamy na koncert mocarstwa, albo nie - oświadczył prezydent Duda.
autorzy: Mikołaj Małecki, Wiktoria Nicałek