Sunak oczywiście ma lepsze notowania niż jego bezpośrednia poprzednicza Liz Truss, o co jednak nie jest trudno, biorąc pod uwagę, jak szybko i fatalnie zakończyło się jej urzędowanie. Ale jak wynika z badania ośrodka Ipsos Mori, poziom aprobaty netto dla Sunaka – minus 21 punktów – jest najniższy ze wszystkich brytyjskich premierów po stu dniach urzędowania od czasów Margaret Thatcher włącznie, czyli od 1979 roku (nie uwzględniając Truss, która z Downing Street odeszła po 49 dniach).
Wypalenie konserwatystów
Do pewnego stopnia na te notowania Sunaka wpływa wypalenie całej Partii Konserwatywnej, które po 13 latach rządów jest coraz bardziej widoczne, bowiem nie można powiedzieć, aby pierwsze jego sto dni na każdym froncie było nieudane, ale też konserwatyści liczyli, że nowy premier da im coś więcej niż to, że będzie lepszy niż Liz Truss oraz Boris Johnson z jego ostatnich miesięcy.
Dość zaskakujące, ale najlepiej należy ocenić Sunaka w kwestii, w której były co do niego największe wątpliwości, szczególnie z polskiego punktu widzenia – czyli wojny na Ukrainie. Mimo spodziewanej recesji w Wielkiej Brytanii, rząd Sunaka podtrzymuje zobowiązanie, że w 2023 roku wyda na pomoc dla Ukrainy co najmniej tyle samo, co w 2022 roku, a w połowie stycznia Wielka Brytania stała się pierwszym krajem, który ogłosił przekazanie Kijowowi czołgów zachodniej produkcji, co niewątpliwie wpłynęło na decyzje innych państw.
Poprawiły się relacje Wielkiej Brytanii z Unią Europejską, co jest zasługą mniej konfrontacyjnego podejścia Sunaka niż to, które prezentowała dwójka jego bezpośrednich poprzedników. W efekcie, według mediów, bliskie jest ponoć porozumienie w sprawie protokołu północnoirlandzkiego i to będące sporym ustępstwem ze strony Brukseli.
Tym, co przesądziło o upadku Liz Truss, były poważne zawirowania, które wywołały ogłoszone przez nią duże cięcia podatków, a zwłaszcza sfinansowanie ich poprzez zwiększenie zadłużenia kraju. Sunakowi i ministrowi finansów Jeremy’emu Huntowi udało się ustabilizować sytuację, ale wobec ich polityki gospodarczej również są wątpliwości. Część posłów Partii Konserwatywnej coraz głośniej wyraża niezadowolenie z faktu, że rząd nie planuje na razie żadnych obniżek podatków, a sporą konsternację w Wielkiej Brytanii wywołała opublikowana we wtorek prognoza Międzynarodowego Funduszu Walutowego, zgodnie z którą będzie ona jedyną dużą gospodarką – wliczając w to nawet Rosję – której PKB się w tym roku skurczy.
Problemy z personalnymi wyborami
Coraz więcej jest wątpliwości, co do personalnych wyborów Sunaka, zwłaszcza biorąc pod uwagę jego obietnice, iż rząd będzie się kierował uczciwością, profesjonalizmem i odpowiedzialnością. Już po dwóch tygodniach z rządu zwolniony został minister bez teki Gavin Williamson, który wcześniej miał zastraszać i przymuszać posłów, by głosowali po linii rządu. W poprzedni weekend ze stanowiska przewodniczącego partii odsunięty został Nadhim Zahawi, który najwyraźniej próbował unikać płacenia podatków, a jako że sprawa zaczęła wypływać kilka miesięcy temu, powstaje pytanie, czy w ogóle powoływanie go na tę funkcję nie było błędem. Wreszcie w ostatnich dniach pojawiają się kolejne doniesienia na temat zastraszania podwładnych, którego miał się dopuszczać wicepremier i minister sprawiedliwości Dominic Raab.
Sprawą mocno wytykaną Sunakowi nie tylko przez opozycję, ale też przez media, jest to, że w czasie przetaczającej się przez kraj od jesieni – i raczej przybierającej na sile niż słabnącej – fali strajków „zaginął”. Jakkolwiek argument rządu, że podnoszenie płac o poziom inflacji spowoduje, że inflacja będzie dalej rosła, jest słuszny, Sunak nie próbuje osobiście tego wyjaśniać, nie próbuje rozmawiać ze strajkującymi i jest niewidoczny – co wskazuje, że brak mu takiej umiejętności bezpośredniego kontaktu z ludźmi, jaką ma Boris Johnson.
Nie widać na razie, by Sunak miał jakikolwiek pomysł na rozwiązanie problemu nielegalnej imigracji przez kanał La Manche, choć dla wyborców Partii Konserwatywnej jest to jeden z absolutnych priorytetów.
Tym, co budzi zaniepokojenie, jest brak wiążących zapowiedzi zwiększenia wydatków na obronność. Podczas gdy wiele krajów europejskich w obliczu rosyjskiej agresji zbroi się, Sunak nie zadeklarował, że utrzyma ogłoszony przez Liz Truss cel w postaci wydawania na obronność co najmniej 3 proc. PKB do 2030 roku. Nie wymienił nawet obronności wśród swoich pięciu priorytetów na ten rok, o których mówił w pierwszym tygodniu stycznia. Tymczasem z szeregów sił zbrojnych coraz częściej dochodzą sygnały zaniepokojenia ich niedofinansowaniem i obawy, że wskutek dokonywanych od 30 lat oszczędności nie byłyby one faktycznie w stanie bronić kraju.
Wszystko to razem składa się na fakt, że Partia Konserwatywna nie może z optymizmem patrzeć w kierunku następnych wyborów do Izby Gmin. Wprawdzie odbiła się ona od sondażowego dna z końcówki rządów Truss, ale poparcie dla niej deklaruje obecnie niespełna 30 proc. wyborców – to wciąż ok. 20 punktów proc. mniej niż dla opozycyjnej Partii Pracy. Nawet u samych konserwatystów zaczynają się pojawiać wątpliwości, czy Rishi Sunak zdoła ich wyciągnąć na poziom, który pozwoli przynajmniej powalczyć z laburzystami.
Z Londynu Bartłomiej Niedziński