Siła przesunęła się na wschód, a Ukraina scementuje ten trend - skomentowała Jana Puglierin z berlińskiego biura ośrodka analitycznego ECFR.

Reklama

Argument moralny

"Polska i kraje bałtyckie przeforsowały argument moralny, by poprzeć Ukrainę, wypełniając próżnię, jaka zaistniała na początku wojny, kiedy tradycyjni przywódcy europejscy, Francja i Niemcy, wydawali się sparaliżowani. Ale wojna przyniosła również nową konieczność i energię do rozszerzenia Unii Europejskiej na Bałkany Zachodnie i poza nie, z ofertami kandydowania dla Ukrainy i Mołdawii" - opisał amerykański dziennik.

W ocenie "NYT" "presja ze wschodniej i środkowej Europy była kluczowa" dla podjęcia decyzji, "po miesiącach kłótni i oporu" przed przekazaniem Ukrainie zachodnich czołgów. Wojna przyspiesza zmianę równowagi sił w Europie, której centrum oddala się od tzw. starej Europy, która ceniła sobie i dbała o relacje z Moskwą, i przesuwa na wschód i północ, gdzie wciąż żywe są wspomnienia sowieckiej okupacji połączone z niechęcią do oddania części odzyskanej suwerenności Brukseli - czytamy w artykule "NYT".

"Puste" aspiracje Macrona

Wojna sprawiła, że aspiracje prezydenta Francji Emmanuela Macrona do "autonomicznej" europejskiej obrony wydają się puste, biorąc pod uwagę znacznie wzmocnioną rolę NATO i Stanów Zjednoczonych - zauważa "NYT".

Kraje wschodnie nie są wielkimi fanami unijnej obrony, chcą Stanów Zjednoczonych i NATO - powiedziała Puglierin, dodając, że Niemcy również chcą wzmacniać relacje transatlantyckie, więc Francji trudno będzie zebrać sojuszników popierających proponowaną przez nią politykę obronną.

Reklama

Ulgi w sporze o praworządność

Holenderski historyk Luuk van Middelaar uważa, że od początku wojny zarówno Polska, jak i Węgry są traktowane przez Brukselę łagodniej w toczącym się sporze o praworządność. Politycznie i moralnie Polska wybrnęła z kłopotliwej sytuacji ze względu na rolę, jaką odgrywa jako państwo frontowe dostarczające broń i przyjmujące uchodźców - powiedział Van Middelaar.

Hans Kundnani z ośrodka analitycznego Chatham House dostrzega psychologiczną zmianę w Europie. W jego ocenie "Polacy i mieszkańcy Europy środkowej czują się bardziej pewni siebie, a Francuzi i Niemcy są bardziej defensywni". Jak podkreślił, siła w UE jest jednak oparta o gospodarkę i wielkość populacji danego kraju, więc nie jest przekonany, czy "pewność siebie i wysoki poziom moralny wystarczą, aby dokonać wielkich rzeczy w Brukseli".

Wiele problemów w Unii Europejskiej nie dotyczy Rosji i wojny obronnej, a w tych innych kwestiach układ sił nie zmienił się za bardzo. Francja i Niemcy nadal zajmują centralne miejsce w debatach gospodarczych - skomentował Van Middelaar.

Kiedy Rosja dokonała inwazji na Ukrainę, kanclerz Niemiec Olaf Scholz, który sprawował urząd mniej niż trzy miesiące, i prezydent Macron prawie się nie znali. Zdaniem Van Middelaara brak odpowiednich bliskich relacji w tym momencie spowodował powstanie luki w europejskim przywództwie, jaką kraje Europy środkowej i wschodniej próbowały "agresywnie" wypełnić.