Za kilka dni minie 10 miesięcy od chwili, gdy wojska rosyjskie wtargnęły na Ukrainę, przynosząc zniszczenia na skalę niespotykaną w Europie od czasów II wojny światowej. Dziesiątki tysięcy Ukraińców zostało zabitych. Miliony uciekły z domów. Wielu ludziom grozi zamarznięcie z powodu zniszczenia krytycznej infrastruktury - przypomniał generał.
Moskwa planowała krótką, zwycięską kampanię. Ukraina dała jej jednak lekcję nowoczesnego prowadzenia wojny. Podkopała reputację armii rosyjskiej zarówno w Rosji, jak i na całym świecie. Ukraińcy unikają wielkich bitew o wysokim współczynniku strat. Nie pozwolili zdobyć Kijowa, odzyskali tereny w obwodzie charkowskim, wyzwolili część Donbasu i Chersoń, jedyne miasto obwodowe, które udało się Rosji zdobyć.
Kim jest nowy dowódca?
Jest jednak za wcześnie, aby Rosję skreślać - uważa Ryan. Nowy dowódca rosyjskich wojsk, generał Siergiej Surowikin wydaje się bardziej brutalny od swojego poprzednika. Jednym z jego pierwszych działań były zmasowane ataki rakietowe, które zniszczyły znaczną część infrastruktury energetycznej Ukrainy. Sprawnie przeprowadził też wycofanie się Rosji z okolic Chersonia.
Mianowanie Surowikina sprawiło, że Putin nadal może wierzyć, że zajmie cztery obwody, które "przyłączył do Rosji" poprzez nieuznawane przez większość świata referenda. Putin ma też nadzieję, że w miarę przedłużania się wojny i nadejścia zimy Europa przestanie udzielać Ukrainie dużej pomocy i wznowi import rosyjskiego gazu - uważa australijski ekspert.
Jeśli Kijów chce zachować przewagę, będzie musiał przewidzieć strategię Surowikina przy jednoczesnym utrzymaniu poparcia Zachodu. Moskwa natomiast nadal będzie szerzyć propagandę o agresji NATO, aby powstrzymać Chiny, Indie i inne neutralne państwa od udziału w zachodnich sankcjach. Będzie również wykorzystywać dezinformację, utrzymać poparcie ludności dla wojny, zwłaszcza w kontekście mobilizacji do wojska. Nawet dyktatorzy muszą zwracać uwagę na politykę wewnętrzną - zauważył Ryan.
Putin będzie podtrzymywał szantaż energetyczny i pozbawiał Europę gazu w nadziei, że kraje Zachodu zmuszą Kijów do zgody na zawieszenie broni w miarę spadku temperatury. Będzie również nadal atakował ukraińską infrastrukturę energetyczną. Putin uważa, że nie tylko zamrozi Ukraińców, lecz odstraszy też zachodni biznes, który nie wróci do kraju, w którym nie ma stabilnego zasilania.
Jednak Surowikin wprowadzi nowe elementy strategii. Dyrektor amerykańskiego Wywiadu Narodowego Avril Haines powiedziała, że Putin jest teraz lepiej informowany o codziennych działaniach sił zbrojnych. Surowikin może wykorzystać tę względną swobodę działania do ściślejszej kontroli nad regularnym wojskiem i tzw. prywatnymi armiami, walczącymi po stronie Rosji. Będzie odbudowywał zdziesiątkowane oddziały, wysyłając na Ukrainę tysiące nowo zmobilizowanych żołnierzy. Będzie pracował nad poprawą szkolenia i logistyki oraz większą produkcją broni przez rodzimy przemysł.
Według australijskiego generała to ukraińskie wojsko ma w tej chwili przewagę, a jego dowódcy decydują o tym, gdzie i kiedy toczą się bitwy. Ale to nie znaczy, że Ukraina będzie miała inicjatywę w nieskończoność. Aby nie utracić inicjatywy, Kijów musi nadal przeciwdziałać rosyjskiej propagandzie.
Moskwa pracuje nad przekonaniem Europejczyków, że ich rosnące rachunki za ogrzewanie są spowodowane wspieraniem Ukrainy. Próbuje też osłabić poparcie Waszyngtonu, podsycając podziały partyjne w Stanach Zjednoczonych. Jeśli Kremlowi uda się odsunąć państwa NATO od wspierania Kijowa, może to mieć katastrofalne skutki - dla Ukrainy wsparcie militarne i ekonomiczne ze strony USA i Europy jest kluczowe dla sukcesu na polu walki.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski i jego współpracownicy pracują nad komunikatami, mającymi na celu utrzymanie poparcia społeczności międzynarodowej. Muszą też dbać o to, by wojna nie spadła z pierwszych stron zachodnich gazet. A najlepszym sposobem na osiągnięcie tego celu jest to, co Ukraina robiła przez ostatnie pół roku: wygrywanie. Im więcej zwycięstw Kijów będzie mógł wskazać, tym więcej funduszy i broni otrzyma od Zachodu - podsumował australijski ekspert w "Foreign Affairs".