Propaganda problemu nie przykryje

Sytuacja gospodarcza pogarsza się, widzą to sami Węgrzy. W ostatni poniedziałek (5 grudnia) po raz pierwszy przyznał to także szef banku centralnego György Matolcsy, który przed parlamentarną komisją ds. gospodarki pozwolił sobie na chwilę szczerości krytykując politykę gospodarczą rządu. Matolcsy stwierdził, że gospodarka węgierska jest na skraju kryzysu. To pierwszy raz, gdy urzędnik tak bliski Fideszowi poddał publicznie w wątpliwość działania Fideszu.

Reklama

W mediach publicznych wszystko jest doskonale. Węgrzy posłuchają o wzroście problemu bezdomności w Niemczech na skutek braku środków na opłacenie rachunków. Usłyszą, że sankcje unijne zamiast w Rosję uderzają w Węgry i państwa Europy Środkowej. Usłyszą, że rząd Węgier "chroni węgierskie rodziny przed skutkami wojny". Rzecz jasna, jeśli sankcje to tylko "brukselskich biurokratów". O problemach krajowych cisza. Inflacja? Nie znam.

Żywność na Węgrzech rok do roku drożeje o 44 proc. To rekord w UE. W ciągu roku jaja zdrożały o 103 proc., chleb 81,8 proc. oraz przetwory mleczne 79 proc. Przez lata udział cen energii we wzroście inflacji wahał się w okolicach jednego procenta. Jednakże z uwagi na wzrost globalnych cen energii, który wymusił zmiany w dopłatach do cen końcowych. Rok do roku energia zdrożała prawie o 66 proc. O ile energia elektryczna drożeje o niespełna jedną trzecią (28,3 proc.), o tyle gaz - który ujmując rzecz najprościej - miał być przecież tani

Reklama

Węgrów od miesięcy chronią rozmaite tarcze antyinflacyjne, które wprowadzane były regularnie od jesieni 2021 r. Najpierw, od listopada 2021 r. były paliwa po regulowanej cenie urzędowej (na poziomie średnio ok. 5,60 zł), a do nich od 1 lutego 2022 r. dołączyły zamrożone ceny produkty żywnościowe. Było ich najpierw sześć, a od miesiąca – osiem. Te ostatnie wyroby : jaja i ziemniaki dodano cztery tygodnie temu z uwagi na występujące już wtedy nienotowane od 1996 r. odczyty inflacji. Listopad niechlubny rekord pobił.

Do zamrożonych cen doszły podwyżki wynagrodzeń w budżetówce sięgające nawet 20 proc. Cel był prosty, za wszelką cenę wygrać wybory. Niemal nazajutrz po nich, rząd zakomunikował, iż nie ma pewności, czy uda się utrzymać tanie ceny energii. Ich wzrost w czasie doprowadził do zmiany systemu dopłat do energii. Od sierpnia nie przysługuje ona wszystkim. W systemie pozostało 75 proc. gospodarstw domowych, a także część mikro przedsiębiorstw.

Fidesz traci poparcie, ale zachowuje przewagę

Na przekór propagandzie rządowej zapewniającej, że wszystko jest dobrze, ludzie na swojej drodze coraz częściej spotykają tych, których podwyżki energii dotknęły. Podwyżki nie znają przecież barw partyjnych, nie dotyczą jedynie opozycji. Dotyczą wszystkich. Internet zapełnia się zdjęciami ludzi, którzy płacą za prąd kilkukrotnie wyższe rachunki. 28 listopada furorę zrobił wpis znanej pizzerii z Budapesztu. Wartość rachunku 3 686 149 forintów, to jest 41 653 zł za sześć miesięcy.

Co na to Węgrzy? Coś się zmienia. W końcówce listopada instytut Závecz opublikował badanie, z którego wynika, iż w grupie wszystkich wyborców Fidesz ma obecnie poparcie na poziomie 33 proc. Oznacza to, że od maja Fidesz stracił 13 p.p. poparcia, to jest 2,7 mln wyborców. Słabość partii i tak zapewnia jej bezpieczną pozycję. Koalicja Demokratyczna (DK) cieszy się 11 proc. poparciem. Do parlamentu weszłaby jeszcze skrajna prawica z Mi Hazánk (6 proc.).

Reklama

W komunikacie instytutu wskazano, iż Fidesz w okresie letnim stracił głównie wśród osób z wykształceniem podstawowym i zawodowym, zamieszkałych w małych i średnich miastach oraz na wsi. Od Fideszu według badań odwracają się także osoby do 30 r.ż. poparcie w tej grupie spadło z 35 proc. do 25 proc. Chociaż partia rządząca osłabła niemal we wszystkich warstwach społecznych, ale jej pozycja lidera nigdzie nie jest zagrożona. Wciąż wspierają ją najubożsi i najsłabiej wykształceni. Według badaczy, gdyby teraz odbyły się wybory, zjednoczona opozycja mogłaby wygrać z Fideszem w wielu grupach wiekowych, ale partii Viktora Orbána nie zdołałaby pokonać.

Poparcie Fidesz jest o 3 p.p. wyższe od grupy niezdecydowanej. Grupy, której przedstawiciele w 86 proc. uważają, że sytuacja w kraju jest zła. Grupa ta była z punktu widzenia opozycji przed wiosennymi wyborami najważniejszą do zagospodarowania. Problem jednak w tym, że wykazuje ona bardzo niskie zainteresowanie polityką, a także coraz większym poczuciem, że nic tego stanu rzeczy nie zmieni. W całej populacji odsetek uznających, ze sytuacja w państwie idzie w złym kierunku wynosi 71 proc. To przyrost o 19 p.p. od maja.

Prawdopodobnie będzie jeszcze gorzej

Odczyty inflacji w grudniu będą najprawdopodobniej jeszcze gorsze. Będzie to konsekwencją zlikwidowania urzędowych cen paliw. We wtorkowy wieczór w ciągu chwili, Węgrzy zaczęli płacić za benzynę jedną trzecią drożej, a diesla blisko o połowę. - Inflacja wzrośnie o 2-2,5 proc., mówi w rozmowie z "DGP" Lajos Török, ekonomista, dyrektor działu strategii i analiz Equilor. Odczyt w grudniu będzie obejmował jeszcze sześć dni obowiązywania niższych cen paliw. Nie obejmie ich dopiero odczyt styczniowy.

Na półkach brakuje coraz większej liczby podstawowych produktów. Kiedy zabrakło paliw na stacjach, klienci zaczęli się obawiać, że skończy się to likwidacją niższych cen. Rząd informował, że ceny gwarantowane utrzyma, jeśli będą zapewnione dostawy. Wobec ich braku, ceny wzrosły. Pytany o ceny regulowane produktów spożywczych przedstawiciel rządu stwierdził, że „rząd przygląda się sytuacji”. Rosną zatem obawy, że i te tarcze się skończą, co będzie kolejnym elementem napędzającym inflację. Obecnie obowiązują one do 31 grudnia 2022 r.

Według Lajosa Töröka, maksymalne ceny produktów spożywczych powinny zostać jak najszybciej zlikwidowane. Jak dodaje, „stwarza więcej problemów niż rozwiązuje”. Według analityka, rodzi to także oczekiwania dotyczące dalszego wzrostu inflacji, bowiem klienci uważają, że będzie ona rosła, gdy rząd utrzymuje maksymalne ceny.

Inflacja HICP na poziomie 28-30 proc. nie jest niemożliwym do spełnienia koszmarem, a czymś, czego widmo realnie zagląda Węgrom do domów. Török jednak wskazuje, iż istnieją niewielkie przesłanki wskazujące na szanse dotyczące spadki inflacji do I połowy 2023 r. Służyć ma temu osiągnięty wysoki pułap wzrostów cen energii, a także podatek od nadzwyczajnych zysków (windfall tax), który muszą zapłacić sieci detaliczne. Dostrzegalne według ekonomisty są także malejące wolumeny zakupów detalicznych, które sprzyjają wyhamowaniu inflacji.

Istotnym elementem będzie to, czy na Węgry dotrą fundusze unijne. Odpowiadały one za ok. 3 proc. węgierskiego PKB rocznie. Ich brak grozi ograniczeniem wzrostu gospodarczego, a wręcz recesją. W Brukseli ważą się losy łącznie 13,5 mld euro z Funduszu Odbudowy i Spójności. Decydujące głosowania powinny odbyć się w nadchodzącym tygodniu.

To, co może doprowadzić do odwrócenia się wyborców od Fideszu to kryzys gospodarczy i coraz to postępująca bieda, której nie przykryje propaganda. Historia wskazuje, że jedynie czynnik ekonomiczny, a zatem ponad polityczny, ponad ideologiczny konsoliduje sprzeciw wobec władzy. Rząd już zapewnia, że przeznaczone na styczeń dodatki socjalne zostaną wypłacone wcześniej. Paradoksalnie Fidesz sam obnażył własną propagandę. W ubiegły weekend, kiedy media informowały o problemach z dostępnością paliw, przekaz partii był jeden. Opłacana przez amerykanów „dolarowa lewica” straszy Węgrów. Jeśli ta doszłaby do władzy, natychmiast zniosłaby gwarantowane ceny paliw.

Viktor Orbán rozporządzenie znoszące regulowane ceny paliw podpisał kilkadziesiąt godzin później. Wśród najuboższych wciąż dominuje poczucie, że jeśli Fidesz przegra wybory, to ich sytuacja się jeszcze pogorszy. Inni z kolei nie wierzą, że sytuacja się polepszy. Słabość Fideszu nie jest w żadnym stopniu szansą opozycji. Jest raczej napędzaniu bierności i poszukiwaniu alternatywnych populistów, którzy znaleźliby rozwiązania trudnych problemów. Póki co jednak poparcie skrajnej prawicy nie rośnie.