Pod koniec ubiegłego tygodnia adwokat Jacek Dubois poinformował, że sąd nieprawomocnym jeszcze postanowieniem przyznał jego klientowi Radosławowi Sikorskiemu ponad 708 tys. zł od Jarosława Kaczyńskiego na pokrycie kosztów opublikowania przeprosin w serwisie Onet. Prezes PiS do tej pory nie wykonał bowiem wyroku Sądu Apelacyjnego w Warszawie, w którym stwierdzono naruszenie dóbr osobistych Sikorskiego przez oskarżenie go o zdradę dyplomatyczną i nakazano przeprosiny.
Były minister spraw zagranicznych i obrony narodowej zamierza zlecić publikację przeprosin w trybie tzw. wykonania zastępczego. Zgodnie z art. 480 par. 1 kodeksu cywilnego w razie zwłoki dłużnika w wykonaniu zobowiązania czynienia wierzyciel może, zachowując roszczenie o naprawienie szkody, żądać upoważnienia przez sąd do wykonania czynności na koszt dłużnika.

Ceny rosną

Reklama
Wątpliwości może budzić to, że w ubiegłym roku były minister informował, że publikacja ogłoszenia będzie kosztowała 46 tys. zł. Skąd tak nagły skok cenowy?
Określając wysokość roszczenia, opieraliśmy się wyłącznie na informacjach przekazywanych przez portal Onet. Okazało się, że te pierwsza wycena była błędna i nie chodziło o 47 tys. zł, ale o 479 tys. zł. W ciągu roku ceny poszły w górę do 700 tys. zł, co - jak usłyszeliśmy - ma związek z inflacją oraz ze zwiększoną liczbą odwiedzin portalu, m.in. z powodu wojny i rosnącej liczby osób zamieszkujących terytorium RP. Tak naprawdę te ceny zmieniają się co miesiąc - tłumaczy mec. Zuzanna Miąsko z kancelarii Dubois i Wspólnicy.
Dodaje, że na cenę wpływa też forma ogłoszenia, które zgodnie z wyrokiem sądu ma niestandardowe parametry (nie są to parametry reklamowe), musi być bowiem dobrze wyeksponowane i dobrze widoczne zarówno na komputerach, jak i na urządzeniach mobilnych.
Nie zmienia to jednak faktu, że gdyby Jarosław Kaczyński dobrowolnie wykonał wyrok sądu, musiałby zapłacić za ogłoszenie ok. 300 tys. mniej niż obecnie - dodaje mec. Jacek Dubois.
Tak czy inaczej rodzi się pytanie, czy orzekając obowiązek przeprosin polegający na opublikowaniu ich w prasie, radiu, telewizji czy w internecie, sąd powinien brać pod uwagę ich koszt. Kiedy Zbigniew Ziobro dekadę temu publikował na antenie TVP, TVN i Polsatu przeprosiny wobec kardiochirurga Mirosława G., co według szacunków miało kosztować ok. 300 tys. zł, mówił, że taki wyrok „to konfiskata majątku i odebranie dorobku całego życia”. Ostatecznie jednak obecny minister sprawiedliwości wyrok wykonał, co nie zawsze, właśnie z powodu kosztów, jest możliwe. Kiedy Sąd Apelacyjny w Poznaniu nakazywał raperowi Mieszkowi Sibilskiemu przeproszenie piosenkarki Dody, to jak wyliczyła pełnomocniczka zobowiązanego, spełnienie tego obowiązku we wskazanej przez sąd formie kosztowałoby astronomiczną kwotę 32 mln zł. Dopiero Sąd Najwyższy uznał, że SA nakazał przeprosiny w nieodpowiedniej formie.
Czy określając obowiązek wydania określonego oświadczenia, sąd powinien brać pod uwagę sytuację materialną zobowiązanego?
Jak mówi prof. Jan Błeszyński, cywilista z Uniwersytetu Warszawskiego, z punktu widzenia osoby dochodzącej ochrony, istotne jest, by przeprosiny dotarły do podobnej i równie szerokiej publiczności, co naruszenie jej dóbr.
Zgodnie z art. 24 k.c. można się domagać złożenia oświadczenia stosownej treści i złożonego w sposób odpowiedni do istoty, charakteru i skutków naruszenia. Sąd ocenia więc nie tylko to, czy do naruszenia doszło i czy żądanie naprawy jest uzasadnione, lecz także czy jest ono uzasadnione w tym konkretnym kształcie. A więc np. czy nie zawiera nieuzasadnionych obciążeń, czy utrudnień dla drugiej strony - mówi prof. Błeszyński, dodając, że sąd powinien brać pod uwagę całokształt istotnych okoliczności w sprawie. Bo każde rozstrzygnięcie musi służyć pewnemu celowi społecznemu, ale także uwzględniać uwarunkowania i realia gospodarcze.
Zależnie więc od okoliczności naruszenia uzasadniona jest publikacja oświadczenia w prime time, np. w ogólnopolskiej telewizji lub w małej lokalnej rozgłośni radiowej w czasie nie najwyższej słuchalności. Jeśli zatem sąd uznaje, że przeprosiny mają przybrać formę oświadczenia opublikowanego w czasie wysokiej oglądalności czy słuchalności określonego medium, to zakładamy, że zostały uwzględnione realia, które się z tym łączą. Nie możemy też oczekiwać, że rozgłośnia, nadawca telewizyjny czy wydawca portalu lub czasopisma będzie to robił charytatywnie. Praktyki związane z wyceną takich oświadczeń przez publikatory stanowią zatem odrębne zagadnienie. Oczywiście nie można ich traktować na równi z tekstami reklamowymi - dodaje prof. Błeszyński.

Potrzebny cennik przeprosin

Forma przeprosin, jakie nakazuje sąd, zależy więc od tego, jaki charakter miało zaistniałe naruszenie i jakie działanie wyrówna jego negatywne skutki.
Przy czym musi być zachowana pewna proporcjonalność skutków do środka, po który chce się sięgnąć. Bo tak jak powiadam, ten środek nie może być sposobem na pognębienie przeciwnika czy postawienie w stanie upadłości - zaznacza prof. Błeszyński.
Jak dodaje mec. Maciej Ślusarek z kancelarii SKP Ślusarek Kubiak Pieczyk, specjalizujący się m.in. w kwestiach ochrony wizerunku renomy i dobrego imienia, sądy coraz częściej zwracają uwagę na koszt publikacji przeprosin, których domaga się strona.
Rzeczywiście kiedyś nie brały pod uwagę tego, ile będzie kosztować wykonanie danego zobowiązania. Teraz jednak coraz częściej proszą o wycenę dochodzonych przeprosin. Inna sprawa, że nie ma jednego obiektywnego cennika takich usług, bo dla jednych publikacja jest za pół darmo, a dla innych stosowane są cenniki jak za reklamę - mówi mec. Ślusarek, dodając, że ta kwestia wymaga uregulowania. Są bowiem wątpliwości, czy zasadnym jest wycenianie przeprosin na takiej samej zasadzie jak komercyjnych reklam.
Z jednej strony oczywistym jest, że nikt nie będzie publikował zewnętrznych treści za darmo, ale z drugiej - trudno, żeby wydawcy zarabiali na tym, że ktoś musi zamieścić przeprosiny. W moim przekonaniu takie treści powinny być wyceniane inaczej. Ale póki to nie jest jednoznacznie uregulowane, to każdy sąd ma swoją własną praktykę w tym względzie - dodaje prawnik.