DGP: We wtorek Mesko podpisało umowę na sprzedaż rządowi Norwegii zestawów przeciwlotniczych Piorun. Jakie są szczegóły tej transakcji?
Przemysław Kowalczuk: Jej wartość to nieco mniej niż 50 mln euro. Podawanie liczby pocisków, wyrzutni i zestawów treningowych zostało zastrzeżone przez kupującego. Mogę jedynie ujawnić, że jest to kilkaset pocisków rakietowych. Dostawy będą zrealizowane w ciągu 2,5 roku.
Norwegia z polskiego punktu widzenia zachowała się dosyć nietypowo, bo przeprowadziła przetarg.
Rywalizowaliśmy z Amerykanami, Francuzami z MBDA i Francuzami z Thalesa, ze szwedzkim Saabem i jeszcze innymi firmami, które nie zostały ujawnione. Na ostatnim etapie pokonaliśmy Europejczyków. Ważnym czynnikiem naszej wygranej było dostosowanie się do specyficznych wymagań strony norweskiej, wzięcie pod uwagę tego, że to kraj położony na północy, często panują tam ekstremalnie niskie temperatury i do tego trzeba dostosować nośniki i transport.
Niedawno na kupno piorunów zdecydowały się również Estonia i Stany Zjednoczone. Co się zmieniło?
Radykalnie zmieniło się podejście zarządu.