10 lat - tyle trwało najdłuższe postępowanie o udostępnienie informacji publicznej, jakie prowadziła Sieć Obywatelska Watchdog Polska. Chodziło o ujawnienie kontraktów menedżerskich zarządu spółki PKP S.A. Po przeciągającej się batalii sądowej organizacja finalnie uzyskała dokumenty. Sęk w tym, że od czasu, kiedy o nie wystąpiła, zarząd zmieniał się już kilkukrotnie, więc dane, które miały pomóc w kontroli nad wydatkowaniem publicznych pieniędzy, stały się bezużyteczne. Wygląda na to, że dostęp do informacji publicznej mogą dziś uzyskać tylko wyspecjalizowane organizacje, które mają czas i środki na walkę o nią - zauważa Szymon Osowski, prawnik i współzałożyciel sieci.

Reklama

Tymczasem mechanizm dostępu do informacji publicznej był projektowany głównie po to, by to prywatne osoby mogły patrzeć władzy na ręce, np. przyglądając się działaniom samorządowców. Zdaniem Osowskiego w ciągu ostatnich 20 lat, odkąd ustawa go wprowadzająca została przyjęta, nastąpił jednak regres, jeśli chodzi o jawność życia publicznego. Administracja gra na zwłokę, a jeśli ktoś postanowi powalczyć o informacje w sądzie, musi być gotowy na przeciągające się postępowanie. Choć według ustawy sąd ma miesiąc na to, by wydać wyrok, w praktyce sprawa trwa około trzech lat – tłumaczy. Co więcej, prawo nie przewiduje właściwie żadnych sankcji za nieudzielenie informacji publicznej. Innymi słowy konsekwencji za milczenie nie ponoszą ani urząd, ani urzędnicy.

O dostęp do informacji staramy się także w redakcji DGP. Na początku października poprosiliśmy wszystkie resorty oraz KPRM o przesłanie nam podpisywanych przez te instytucje w 2021 r. umów cywilnoprawnych. Zgodnie z ustawą o dostępie do informacji publicznej taka informacja powinna być udzielona bez zbędnej zwłoki, jednak w terminie nie później niż 14 dni od daty złożenia wniosku. Tylko nieliczne ministerstwa odpowiedziały na naszą prośbę w tym terminie, przesyłając pełne dane. Chlubnymi wyjątkami są ministerstwa: Sportu i Turystyki, Rozwoju i Technologii, Obrony Narodowej oraz Klimatu i Środowiska. Dwa ostatnie resorty listy zawieranych umów podają zresztą do publicznej wiadomości, publikując je w internecie. Dokładnie odwrotnie postąpiło Ministerstwo Sprawiedliwości czy Edukacji i Nauki. Od nich, mimo przypomnień, nie uzyskaliśmy odpowiedzi.

Reklama
Reklama

Czas albo "po co to Państwu"?

Kilka resortów napisało, że potrzebuje więcej czasu na przygotowanie danych. Prośbę o wydłużenie terminów na odpowiedź otrzymaliśmy od KPRM oraz Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej. W tym ostatnim słyszymy, że zebrano już informacje z działu finansowego, ale są one teraz w analizie działu prawnego, gdyż chodzi o ochronę danych osobowych. Stąd odpowiedź może nadejść najwcześniej na początku tygodnia. Dlaczego jednak zajmuje to tyle czasu? Musimy działać zgodnie z przepisami prawa - pada stwierdzenie. Przypomnijmy: prawo jednak przewiduje na odpowiedź dwa tygodnie.

Podobnie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Jego pracownicy najpierw napisali, że resort ustosunkuje się do naszych pytań w ciągu dwóch tygodni. Później jednak zamiast obiecanych umów przyszedł e-mail, w którym proszą, byśmy wyjaśnili, po co zbieramy informacje. Po odpowiedzi, że realizujemy konstytucyjne uprawnienia, a potem kolejnym przypomnieniu, dostaliśmy informację, że zestawienia zostaną nam wysłane do 10 listopada.

Część resortów, które umowy przesłały, zrobiła to w formie uniemożliwiającej analizę. Ministerstwo Rolnictwa w e-mailu poinformowało nas, że w 2021 r. zawarło 46 umów cywilnoprawnych z osobami fizycznymi i 284 z osobami prawnymi, a w 2022 r. odpowiednio 37 i 214. W załączonej tabeli znalazł się jednak tylko zakres treści tych dokumentów – nie wiadomo, z kim zostały podpisane umowy.

Po kolejnych ponagleniach udało się dostać garść informacji z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Stąd wiemy o aż 347 umowach cywilnoprawnych na kwotę powyżej 5 tys. zł. Umowy obejmowały m.in. dostawy, usługi (np. opracowywanie tłumaczeń, zapewnienie usług kurierskich), a także prace budowlane – piszą nam ogólnikowo pracownicy resortu. Z ich odpowiedzi nie sposób jednak się dowiedzieć, kto za jakie prace był odpowiedzialny, a to była istota naszego pytania.

W podobnie enigmatyczny sposób po miesiącu odpowiedziało nam Ministerstwo Finansów - w 2021 r. zawarło 274 umowy cywilnoprawne na kwotę powyżej 5 tys. zł. Dotyczyły m.in. usług konserwatorskich, informatycznych, medialnych, logistycznych, IT, doradczych itd. Tu też prosiliśmy o rozwinięcie. Bez echa.

Pracownicy Ministerstwa Infrastruktury postanowili z kolei zalać nas danymi. Z nadesłanej korespondencji dowiadujemy się, że w 2021 r. resort podpisał 169 interesujących nas umów. Resort najpierw wyliczył nam je wszystkie, oddzielając nazwy podmiotów jedynie spacjami, a następnie - w takiej samej formie - dodał, czego dotyczyły umowy. W zleconych pracach mamy tu więc wszystko: od wykonania ekspertyzy w zakresie "budowy ekosystemu innowacji dla przemysłu technologii bezzałogowych systemów w Polsce z wykorzystaniem środków przewidzianych w Krajowym Planie Odbudowy Zwiększania Odporności (KPO)”, przez "wykonanie ekspertyzy w zakresie budowy ekosystemu innowacji dla przemysłu technologii bezzałogowych systemów w Polsce (także z wykorzystaniem środków z KPO)", kilka pozycji zatytułowanych "ekspertyza prawna", po "sukcesywne dostawy kawy".

Co ciekawe, tajne są nie tylko umowy, ale też personalia naszych rozmówców w ministerstwach. Rzadko która informacja jest podpisana z imienia i nazwiska, a korespondencję prowadzą "Biura komunikacji", "zespoły prasowe" itd.

Sądy swoje, urzędy swoje

Wszystkie umowy opiewające na kwotę powyżej 500 zł zawierane przez podmioty sektora publicznego miały być jawne od 1 lipca tego roku. Urzędnicy mieli je wprowadzać do systemu informatycznego prowadzonego przez Ministerstwo Finansów niezwłocznie, czyli nie później niż 14 dni od ich zawarcia. Za brak danych lub błędy w nich miała grozić kara nawet dwóch lat więzienia. Taki obowiązek parlamentarzyści uchwalili w październiku 2021 r. Na miesiąc przed tym, kiedy przepisy miały zacząć obowiązywać, odłożono je w czasie o półtora roku. Okazały się bowiem dziurawe i nieprecyzyjne, więc parlamentarzyści dali sobie czas na poprawę do stycznia 2024 r. Gdyby rejestr istniał, nie musielibyśmy prosić o umowy pracowników ministerstw.

Problemy z jawnością nie są domeną jedynie rządu Prawa i Sprawiedliwości. Jak zwracają uwagę społecznicy zajmujący się dostępem do danych, w tej sprawie panuje niechlubny polityczny konsensus. Czasem prowadzi to do paradoksalnych sytuacji, jak w przypadku wysokości nagród, które otrzymali dyrektorzy w Kancelarii Senatu. Wniosek w tej sprawie złożył portal Interia.pl. Mimo wyroku wojewódzkiego sądu administracyjnego Senat nie chce tych danych ujawnić, a jego urzędnicy złożyli skargę kasacyjną. Tymczasem sami urzędnicy, których sprawa dotyczy, uznali ją za kuriozalną i sami zażądali ujawnienia danych.