Moskwa od tygodni wspomina, że ​​jej wywiad ma inną wersję tego, co spowodowało wrześniowe eksplozje. Tymczasem na Zachodzie uważa się że za wybuchami stała Rosja.

Reklama

Dmitrij Pieskow oświadczył, że Rosja "intensywnie pracuje" nad włączeniem jej do międzynarodowego śledztwa, które - jak wcześniej twierdziła Moskwa - "jest skrojone na miarę" i ma obciążyć odpowiedzialnością samą Rosję. Pieskow powiedział, że prace nad włączeniem Rosji odbywają się "kanałami dyplomatycznymi", ale "jak dotąd napotykają na mur niechęci".

Jak dodał Pieskow, cytowany przez "Moscow Times", okoliczności eksplozji "z pewnością zaskoczą wielu w krajach europejskich, jeśli zostaną upublicznione". Dalszych szczegółów nie podał.

"Nie dzielą się z nami informacjami"

Rosja od tygodni narzekała, że ​​nie została uwzględniona w śledztwach. - Ani Niemcy, ani Szwedzi, ani Duńczycy nie dzielą się z nami informacjami - przekazał Pieskow.

Moskwa wcześniej oskarżała kraje zachodnie o to, że to one stoją za wybuchami rurociągów, zbudowanych w celu transportu rosyjskiego gazu do Niemiec.

26 września w rurociągach Nord Stream 1 (NS1) i Nord Stream 2 (NS2) stwierdzono gwałtowny spadek ciśnienia i wyciek gazu. Incydent został rozpoznany przez myśliwiec F-16 duńskich sił powietrznych. Władze w Kopenhadze odkryły łącznie trzy nieszczelności w gazociągach. Duński urząd ds. energii potwierdził, że są to dwa wycieki z NS1 na północny wschód od Bornholmu i jeden z NS2 na południowy wschód od tej wyspy. Potężne eksplozje i rozległe zniszczenia Nord Stream 1 oraz 2 potwierdza także śledztwo przeprowadzone przez Danię w jej wyłącznej strefie ekonomicznej.