Anna Wittenberg: Fińska dziennikarka Jessikka Aro została zaszczuta i musiała wyjechać z kraju po tym, jak zaczęła śledzić i opisywać aktywność rosyjskich trolli w internecie. Nie obawiasz się, że to samo stanie się po twojej książce o tym, jak Chiny podbijają Europę Środkową?

Reklama
Sylwia Czubkowska: Przykład Jessikki Aro pokazał, co może się stać z człowiekiem, który uderzy choćby w najmniejszą cząstkę rosyjskiego systemu. Nieważne, czy jesteś politykiem, dziennikarzem czy factcheckerem - zostanie w ciebie wymierzona kampania dezinformacyjna. Jej losy to chyba najbardziej skrajny przykład w Europie. Nawet Eliot Higgins, założyciel Bellingcat, nie miał aż takich przejść. Być może zadziałało też to, że Jessikka jest kobietą. W kobietę wciąż łatwiej uderzyć. Ale ja się nie boję, bo Chiny mają zupełnie inny modus operandi niż Rosja.
Jak działają?
O wiele mniej agresywnie, raczej starając się podważyć reputację. Na stronie lubimyczytać.pl jeden z czytelników ocenił moją książkę na 2/10 i skomentował, że historia o prześladowanych Ujgurach, czyli muzułmańskiej mniejszości uciskanej przez Chińczyków, to mit, a sama książka jest bezwartościowym przykładem działania amerykańskiej propagandy. Oczywiście może być to opinia zwykłego użytkownika, ale doskonale wpisuje się w chińską narrację i metody pracy.
Reklama
Podobne komentarze pojawiały się na twoim wieczorze autorskim transmitowanym online.
To jeden z głównych tematów suflowanych przez Chińczyków - podważanie ich krytyki argumentami, że Stany Zjednoczone robią znacznie gorsze rzeczy. To taki whataboutism. Spotkał się z tym każdy, kto próbuje krytykować działania Państwa Środka. W tej sprawie akurat nie mam sobie nic do zarzucenia, bo piszę dużo i bardzo krytycznie o funkcjonowaniu amerykańskich firm technologicznych - o tym, jak działają zarówno w USA, jak i w Europie, w Polsce, jaki mają wpływ na użytkowników. Właściwie to jest moja główna działka, planuję już książkę o lobbingu i technologicznej kolonizacji ze strony big techów, głównie amerykańskich. Oczywiście mamy też kolonizację ze strony big techów chińskich. Słabszą, bo one są po prostu nowsze.

CZYTAJ WIĘCEJ W WEEKENDOWYM "DZIENNIKU GAZECIE PRAWNEJ">>>