Rozważając gwałtownie rosnące koszty praw do emisji ETS, trzeba przede wszystkim spojrzeć na kontekst. Polski premier wystąpił z rozsądną propozycją, aby Bruksela zawiesiła system ETS na czas obecnego, wojennego kryzysu energetycznego. Znajdujemy się teraz w Europie w środku kryzysu bezpieczeństwa energetycznego, zaprojektowanego przez Rosję, która wykorzystuje nadmierną zależność UE od ropy naftowej, gazu i węgla; to rosyjska wojna energetyczna, której celem jest wygranie gorącej wojny z Ukrainą - mówi O'Donnell.

Reklama

Trzeba pamiętać o uzasadnieniu systemu ETS. Ma na celu nałożenie silnych ekonomicznych czynników zniechęcających na firmy, które decydują się na spalanie paliw kopalnych o wyższej emisji dwutlenku węgla, takich jak węgiel, gdy dostępne są opcje o mniejszej lub zerowej emisji dwutlenku węgla. Kiedy brakuje energii i nie ma innego wyjścia, jak tylko spalać więcej węgla, to system ETS staje się dysfunkcyjnym hamulcem bezpieczeństwa energetycznego narodów europejskich i okrutnym, nielogicznym dodatkowym obciążeniem finansowym zarówno dla obywateli, jak i konsumentów biznesowych. Mówiąc najprościej, nie ma możliwości, aby jednocześnie zaopatrywać Europę w energię i nie spalać węgla - zaznacza analityk i autor bloga "The Global Barrel".

Ekspert: Nawet Niemcy wracają do węgla

Jak przypomina, nawet niemiecki minister energetyki i środowiska Robert Habeck – współprzewodniczący niemieckich Zielonych – nakazał, aby zamknięte niemieckie elektrownie węglowe zostały jak najszybciej podłączone do sieci, ponieważ Niemcy po prostu nie mają wystarczającej ilości elektrowni opierających się na niskoemisyjnym gazie ziemnym, atomie, energii wiatrowej lub słonecznej, aby zaspokoić potrzeby ludzi. Karanie klientów jeszcze wyższymi cenami energii elektrycznej i ciepła - poprzez ETS - za wykorzystanie węgla, gdy nie ma innego wyboru, jest zarówno okrutne, jak i dysfunkcyjne" - konstatuje O'Donnell.

Przewodnicząca KE Ursula von der Leyen odrzuciła apel polskiego premiera o zawieszenie systemu ETS. Należy jednak pamiętać, że Bruksela zgodziła się na rekompensaty dla energochłonnych firm, które są obciążone rosnącymi kosztami ETS. Na ten cel pójdzie ponad 29 mld euro w latach 2021–2030. I tutaj mamy sedno problemu. Jest nim ideologiczna dominacja fundamentalizmu odnawialnych źródeł energii (OZE) – idea, że pozyskiwanie 100 proc. energii pochodzącej z OZE - a nie z atomu czy źródeł kopalnych - jest zarówno możliwe, jak i przystępne cenowo. Tak jednak nie jest. Mimo to, ideologia ta ma potężne wpływy zarówno w Brukseli, jak i w wielu stolicach państw członkowskich, zwłaszcza w Berlinie - wyjaśnia ekspert.

Reklama

Krytyka "fundamentalistów energii odnawialnej"

W efekcie, z jednej strony podatnicy zostaną obciążeni kosztami subsydiowania dodatkowego kosztu energii elektrycznej w latach 2022-2030 dla firm energochłonnych. Z drugiej zaś, Komisja nie przyzna im ulg w związku z wygórowanymi i nielogicznymi kosztami ETS - przewiduje.

Niedawno byłem tu w Berlinie na spotkaniu, gdzie przemawiali przedstawiciele Fundacji Boella (polityczna fundacja partii Zielonych) i Fridays for Future (ruch, którego twarzą jest Greta Thunberg) oraz przedstawiciel Międzynarodowej Agencji Energii Odnawialnej (IRENA). Było jasne, że nie mają oni sympatii dla pomysłu i najwyraźniej nie rozumieją, dlaczego w tej chwili trzeba pozyskiwać gaz ziemny, a nawet węgiel, aby utrzymać gospodarkę w czasie kryzysu napędzanego przez Moskwę. Która robi to, żeby wesprzeć swoją wojnę na Ukrainie. +Fundamentaliści energii odnawialnej+ zademonstrowali, że są zafiksowani na jednej kwestii i po prostu zażądali wycofania się z węgla i węglowodorów +teraz+ oraz +braku subsydiów+ dla paliw kopalnych (np. na import LNG do Niemiec czy rekompensaty ETS itp.), ponieważ +zmiany klimatyczne to najbardziej krytyczny problem naszego życia+ - ubolewa Thomas O'Donnell.

Trzeba nauczyć się ustalać priorytety w obliczu więcej niż jednego kryzysu. Celem Putina jest, aby ten kryzys energetyczny zniszczył solidarność Europy z Ukrainą. Kurczowe trzymanie się unijnego systemu handlu emisjami (ETS), gdy stał się on dysfunkcyjny, ponieważ nakłada nielogiczne obciążenia finansowe na obywateli i przedsiębiorstwa, de facto wpisuje się w putinowski plan wojny energetycznej. Polski premier powinien upierać się przy swojej propozycji zawieszenia ETS na czas wojennych kryzysów energetycznych - zaapelował analityk.

Z Brukseli Artur Ciechanowicz