W Janowie Podlaskim odbyła się aukcja Pride of Poland. Wystawione konie i sprzedano je za zawrotną kwotę 1,6 miliona euro.
Liczyliśmy na około 1,2 mln euro zysku. Jest znacznie więcej, bo 1,6 mln. Przy obecnej sytuacji ekonomicznej, kryzysie wywołanym wojną w Ukrainie to bardzo duży sukces - mówił Andrzej Wójtowicz, pełnomocnik dyrektora Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa ds. hodowli koni.
Afera na "Pride of Poland"
Rekordzistą aukcyjnym w tym roku okazał się Francuz Thierry Barbier. Wylicytował klacz Egirię, za którą miał zapłacić 115 tys. euro, za Euzonę - 220 tys. euro, a za Poganinkę i Esmeraldię z odpowiednio 220 oraz 400 tys. euro. Za 35 tys. euro wylicytował jeszcze klacz Tartinę. Łącznie to 990 tys. euro.
Jednak "Gazeta Wyborcza” poinformowała, że Francuz nie zapłacił za wylicytowane konie.
Już po pierwszej i drugiej transakcji pojawiły się głosy, że nie jest to osoba godna zaufania. Barbier przelicytowywał sam siebie, tak jak w przypadku Egirii. Gdy osiągnęła cenę 15 tysięcy euro, zaproponował 115 tys. Tak się nie zachowuje poważny klient - mówi "Wyborczej” Alina Sobieszak z "Araby Magazine”.
Obecnie prowadzimy korespondencję z panem, który wylicytował konie. Otrzymaliśmy informację, że jest wola zapłaty, ale w grę wchodzą trudności po stronie formalnej - uspokaja Krzysztof Kierzek, prezes Polskiego Klubu Wyścigów Konnych.