Do prof. Andrzeja Zybertowicza, doradcy Prezydenta Rzeczypospolitej, wysłałem ten oto list:
"Panie Profesorze,
Wszystko się zmieniło! Niemcy nie są już Niemcami sprzed paru miesięcy, lecz półkolosem na glinianych nogach, który stara się ze swej słabości zrobić geopolityczną siłę. Rosja, wiadomo, stała się wojennym mocarstwem - uwidacznia się przy tym sieć jej zwolenników (po diabła być europejskim zwolennikiem Rosji?). Unia Europejska, której sens istnienia podważali eurosceptycy, przebrani za „reformatorów”, podtrzymuje antyrosyjską postawę takich państw, jak Polska (tak, tak, ta niedobra Polska) czy Litwa, i stanowi podmiot marzeń walczącej Ukrainy. NATO wzbogaca się o Finlandię - dla każdego, kto śledził powojenną historię Europy jest to krok wprost niewiarygodny.
Gdzie właściwie jest teraz Polska? Czy kierownicy naszej nawy państwowej mają przemyślane następne kroki, czy (też) dryfują?
Reklama
Mam nadzieję, że uda nam się chociaż trochę oświetlić nowy gmach Europy polską latarką.
Z poważaniem (i sympatią)…".
Tak zaczęła się nasza wymiana opinii.