Zmiany w taksonomii byłyby strzałem w stopę przy obecnym, największym kryzysie energetycznym w historii – mówi dr Joanna Maćkowiak-Pandera, prezeska think tanku Forum Energii. Jej zdaniem bariery administracyjne dla rozwoju energetyki opartej na gazie i atomie byłyby fatalne w sytuacji, gdy niektóre kraje walczą o przetrwanie kryzysowej sytuacji.
Eksperci przyznają, że kraje, których energetyka opiera się na gazie i atomie, powinny teraz inwestować w efektywność i OZE, ale Unia jest pod tym względem bardzo zróżnicowana. – Dla Polski, która musi przede wszystkim wyjść z niemal największego na świecie uzależnienia od węgla, wyłączenie administracyjne atomu i gazu byłoby bardzo trudne. My oczywiście też musimy stawiać na efektywność i OZE, ale potrzebujemy źródeł do bilansowania – tłumaczy Joanna Maćkowiak-Pandera. Nie wierzy ona w wielkie inwestycje w atom i gaz w najbliższych latach. – Gdzie są te konkurencyjne technologie jądrowe? Kto będzie inwestował w gaz, skoro ceny wzrosły o 700 proc.? – argumentuje. Zaznacza zarazem, że dodatkowe blokowanie tych inwestycji byłoby tylko paliwem do dalszej polaryzacji w UE przed trudną zimą i pretekstem do nicnierobienia i powtarzania, że się nie da.
Marcin Kowalczyk z WWF Polska krytykuje decyzję PE. Jego zdaniem oznacza ona podważenie wiarygodności całej taksonomii. – W szczególności uznanie inwestycji w energetykę gazową za przyjazną dla środowiska, nawet przy tak ścisłych wymaganiach, prowadzić może do inwestycji w tę technologię i utrudni redukcję emisji w energetyce – wskazuje. W efekcie może to – jego zdaniem – utrudnić wysiłki na rzecz osiągnięcia celów zapisanych w porozumieniu paryskim. – Konieczne też będzie wtedy zapewnienie dodatkowych dostaw gazu, co w aktualnej sytuacji politycznej na świecie również może być problematyczne – zauważa. Jak dodaje, można też zauważyć, że opłacalność inwestycji w gaz będzie mimo wszystko niska – zaś koszty produkcji energii w takich nowych instalacjach bardzo wysokie.
Reklama