Zmiany strukturalne w relacjach międzynarodowych to jedna z kluczowych kwestii tego konfliktu - dodaje gazeta. USA, UE, Japonia, Korea Południowa, Singapur czy Australia mogą nałożyć sankcje na Rosję, ale Chiny mogą nadal utrzymywać stosunki handlowe z tym krajem, a nawet je zwiększać znosząc część cel na importowane zboża - twierdzi "El Mundo". Indie, sojusznik Zachodu działający jako przeciwwaga dla Chin w Azji, faktycznie skorzystały na wojnie na Ukrainie kupując rosyjską ropę z rabatem w wysokości 20 proc. Turcja, która jest w NATO, kupuje pszenicę, którą Rosja ukradła Ukrainie. Oznacza to, że kraje rynków wschodzących dają tlen gospodarce Rosji, a ta kontynuuje agresję.

Reklama

Wiele krajów życzliwie patrzy na inwazję na Ukrainę

Według "El Mundo", dopóki nie będzie powszechnego zakazu importu rosyjskiej ropy, reżim Władimira Putin nadal będzie sprzedawał surowce krajom azjatyckim i afrykańskim i nie będzie miał problemów ze sfinansowaniem wojny na Ukrainie. Zdaniem gazety, nie chodzi przy tym tylko o surowce, ale o życzliwość z jaką wiele rządów latynoamerykańskich, a nawet arabskich, postrzega inwazję na Ukrainę. Objęci zachodnimi sankcjami rosyjscy oligarchowie znaleźli na przykład schronienie w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.

W przyszłym miesiącu prezydent USA Joe Biden udaje się do Arabii Saudyjskiej, której władze w 2020 roku oskarżył o zabójstwo dziennikarza Dżamala Chaszukdżiego. Teraz Biden ma prosić Saudyjczyków o zwiększenie wydobycia ropy, jednak Rijad już nie potrzebuje Waszyngtonu, gdyż wysyła swoją ropę do Chin i dąży do niezależności strategicznej - pisze "El Mundo".

Kto stanął po stronie Putina?

Reklama

Po stronie Putina stanęła w mniejszym lub większym stopniu nieformalna grupa wielkich światowych rynków wschodzących tzw. BRICS - oprócz Rosji to Chiny, Brazylia, Indie i RPA. I nie jest to rywalizacja między demokracjami wspierającymi Ukrainę i dyktaturami popierającymi Rosję, gdyż np. Indie są demokracją podobną do Argentyny czy Indonezji, a żaden z tych krajów nie popiera Ukrainy.

"El Mundo" zwraca też uwagę na zmieniający się potencjał gospodarczy poszczególnych państw. USA stanowią obecnie 23 proc. gospodarki świata, o 2 punkty mniej niż w 1980 roku, ale dzisiejsza UE spadła w tym czasie z 25 proc. do 17 proc., Japonia z 6 proc. do 5 proc. Tymczasem udział Chin w światowej gospodarce zwiększył się z 2,5 proc. do aż 15 proc. Pięć krajów BRICS to 24 proc. światowego PKB i 16 proc. światowego handlu.

Grażyna Opińska