Gigantyczny skok w rozwoju infrastruktury drogowej dokonał się w ostatnim dwudziestoleciu. Na początku XXI w. siatka tras szybkiego ruchu liczyła zaledwie ok. 500 km, na co składały się pojedyncze odcinki, które powstawały głównie w innych systemach politycznych. To fragmenty obecnej trasy A4 w okolicach Wrocławia, które budowała III Rzesza, i autostrady oddawane u schyłku PRL – z Krakowa do Katowic czy z Konina do Wrześni. W latach 90. mimo gwałtownego przyrostu liczby aut udało się zbudować jedynie krótkie odcinki szybkich tras – np. obwodnicę podwarszawskiego Radzymina czy przygraniczny odcinek trasy S1, nieopodal Cieszyna.
Tak naprawdę machina budowy dróg na dobre rozkręciła się wraz z naszym wejściem do UE w 2004 r., a apogeum osiągnęła osiem lat później, kiedy odbywały się u nas (i w Ukrainie) mistrzostwa Europy w piłce nożnej. W 2012 r. oddano rekordowe 240 km autostrad i 333 km tras ekspresowych. W ostatnich latach tempo budowy dróg uznawane jest za najwyższe w Europie: każdego roku przybywa ok. 300–400 km tras szybkiego ruchu.
Ten rok też zapowiada się imponująco. Świętująca 20-lecie Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad zapowiada otwarcie przed najbliższą zimą 345 km szybkich dróg. Ma zostać wreszcie ukończona najważniejsza autostrada – A1, biegnąca z północy na południe – prowadząca z Trójmiasta do granicy z Czechami. Prawdziwą rewolucją będzie też zapowiadane na połowę roku oddanie ostatnich odcinków drogi ekspresowej S19 z Lublina do Rzeszowa. Dzięki temu mocno skróci się przejazd na Podkarpacie z Warszawy. Jeszcze kilka lat temu na podróż w tej relacji trzeba było zarezerwować minimum pięć godzin. Wkrótce powinna zająć około trzech.
Reklama
Rząd PiS chce, by w kolejnych latach machina budowy dróg nadal pracowała na wysokich obrotach. Minister infrastruktury Andrzej Adamczyk deklaruje, że w 2030 r. liczba tras szybkiego ruchu urośnie do ok. 8 tys. km. Wtedy będzie blisko 6 tys. km ekspresówek i 2 tys. km autostrad. Ten cel ma być osiągnięty dzięki przyjęciu nowych programów rządowych. Przede wszystkim chodzi o wart aż 290 mld zł program budowy dróg krajowych (z perspektywą do 2033 r.). W praktyce będzie to znacznie rozbudowany i wydłużony plan, który miał obowiązywać do 2025 r. Na całkiem nowe zadania ma trafić 187 mld.
Reklama
Rząd liczy, że w tym czasie uda się z grubsza dokończyć sieć autostrad oraz dróg ekspresowych. Oznacza to, że oprócz finiszu prac na najważniejszych trasach, które przecinają Polskę z północy na południe czy ze wschodu na zachód, choćby przy budowie A2 do granicy z Białorusią powstaną arterie uzupełniające, które częściej będą przechodzić po przekątnej. To np. S11 z Górnego Śląska przez Poznań do Koszalina, S10 z Warszawy do Szczecina czy S74, łącząca woj. łódzkie i podkarpackie przez Kielce. Dodatkowo planowana jest też budowa wielkiej obwodnicy Warszawy o długości 260 km czy poszerzanie o trzeci pas autostrady A4 z Wrocławia do Tarnowa.