Zbigniew Prafianowicz: Szefostwo ukraińskich kolei, w tym pan, jesteście w ciągłym ruchu. Kieruje pan tym przedsiębiorstwem z mobilnego biura w pociągu? Jak poruszacie się po Ukrainie? Jak unikacie bombardowań?
Ołeksandr Kamyszin: Poruszamy się wszelkimi możliwymi drogami kolejowymi. Takimi szlakami, które pozwalają nam spać i odpoczywać. Jak możemy, tak pracujemy.
Jak wygląda zarządzanie koleją w czasie wojny?
Mamy wiele operacyjnych sztabów. Mobilnie wymieniamy się informacjami.
Reklama
Widzę, że pan ucieka od konkretnych odpowiedzi. Zatem jak wygląda przejazd z Charkowa do Kijowa?
Reklama
Najważniejsze jest bezpieczeństwo pasażerów.
Jak zawsze. Pociąg zajeżdża do centrum Charkowa na dworzec?
Dokładnie tak. Pociąg z Kijowa do Charkowa jedzie na dworzec centralny w Charkowie. W pełnym tego słowa znaczeniu pracuje dworzec w Kijowie i w Charkowie. Też w Dnieprze, w Zaporożu czy Odessie. Wszystkie te miasta działają.
Jakie jest ryzyko, że rosyjskie lotnictwo zbombarduje waszą infrastrukturę?
To jedyne ryzyko. Atak z powietrza jest jedynym ryzykiem. Między innymi dlatego prosimy naszych zachodnich partnerów, by zamknęli nasze niebo. U nas też są ofiary wojny. Nasi kolejarze giną.
Ile kolejarzy dotąd zginęło?
45. Każdy miał swoje życie, żonę czy dzieci.