Oczywiście one ewoluują razem z gospodarką i poziomem cywilizacyjnym. Przykładem przepisy dotyczące prawa pracy, ochrony środowiska, wymogów kapitałowych, BHP. Ale istota działalności gospodarczej się nie zmienia: chodzi o zaspokajanie różnorakich potrzeb odbiorców z korzyścią dla przedsiębiorcy. O zarabianie. Przedsiębiorca może oczywiście sam wyznaczyć sobie dodatkowe granice, np. kierując się własnymi wartościami. Albo z różnych względów dostosować się do wymogów swoich klientów lub instytucji i inwestorów, z którymi współpracuje, np. od których czerpie kapitał na rozwój. Tak wkraczamy w świat CSR (corporate social responsibility - społeczna odpowiedzialność biznesu) i ESG (environmental, social and corporate governance - środowisko naturalne, społeczeństwo i ład korporacyjny).
W tym bardzo modnym obszarze, w którym zupełnie niepotrzebnie wstydliwie skrywa się i maskuje istotę prowadzenia działalności gospodarczej, mamy do czynienia z całą wspomnianą triadą: z wymogami prawnymi (dawniej ich w zasadzie nie było, teraz jest coraz więcej, zwłaszcza w zakresie ochrony środowiska), z zasadami przyjmowanymi mniej lub bardziej dobrowolnie, ale w uporządkowany sposób przez regulatorów, organizatorów obrotu, inwestorów i przedsiębiorców oraz ze swobodnymi deklaracjami i działaniami biznesu. W skrócie – firmy nadal myślą przede wszystkim o tym, by zarabiać - ale mówią, że zyski w zasadzie je brzydzą, i podkreślają, że nie chcą ich osiągać za wszelką cenę. A o własnej bezgranicznej wrażliwości społecznej gotowe są opowiadać godzinami. Ile jest w tym mydlenia oczu, bicia piany, gry pozorów, przeróżnych interesów (wszystko, co towarzyszy CSR i ESG to też jest już spory biznes), a ile autentycznego zaangażowania i pożytku, to temat na osobny artykuł. A jeszcze lepiej – serię książek.
Teraz skupmy się na czymś innym. Ten najprostszy, opisany powyżej, zarys SCR/ESG odnieśmy do bieżącej sytuacji: wojny.
Wojna
Niektóre firmy nie będą mogły prowadzić legalnie działalności w Rosji lub handlować z rosyjskimi kontrahentami – z powodu sankcji, czyli narzuconych odgórnie (przez rządy zachodnie bądź rosyjski) reguł. Inne pod presją inwestorów, opinii publicznej itd. wycofują się z tego rynku lub zrywają relacje z rosyjskim biznesem (w jakim zakresie – to również inny temat). Na pewno są i takie, które robią to dobrowolnie, bo ich właściciele i zarządzający są wstrząśnięci tym, co się dzieje w Ukrainie. Z kolei niektóre decydują się tam zostać, co budzi największe emocje. W tym gronie są działające również w Polsce - m.in. Leroy Merlin, Decathlon, Auchan czy Nestle. Byłem wiernym klientem niektórych. Oczywiście już nie będę, do czego i innych zachęcam. Ale nie mam złudzeń. Ich obroty w Polsce i na innych rynkach znacząco nie spadną. Konsumenci często nie wiedzą lub ignorują – ze względu na własne interesy i własną wygodę - informacje, które powinny skłaniać ich do rezygnacji z określonych usług lub towarów. Chyba że zachęty do bojkotu takich firm będą się utrzymywać bardzo długo, a liderzy opinii poprzez media będą stale do niego zachęcać. W takiej sytuacji istnieje szansa, że straty na innych rynkach przeważą nad korzyściami z pozostania w Rosji. Wówczas wierne rosyjskim klientom przedsiębiorstwa mogą zrewidować swoją politykę.
Zrobią to – oczywiście - nie dla własnego dobra, lecz dla dobra ludzkości i planety: nie mam wątpliwości, że wytłumaczą to nie bolesnym rachunkiem zysków i strat i nawet nie kłopotami wizerunkowymi, ale …głębokimi wątpliwościami etycznymi. Ich PR będzie nawet głęboką moralną porażkę próbował przekuć w CSR – owy sukces. Tak, biznes potrafi być obrzydliwie cyniczny. Czy źle się mają firmy, które pracowały dla Hitlera, jak – przykładowo – Bayer lub Hugo Boss? Albo banki jak Creditanstalt albo Deutsche Bank? Możemy jednak przyjąć, że kapitał niemiecki lub zniewolony przez nazistów nie miał wielkiego wyboru. Ale czy kapitał zagraniczny w Rosji też go nie ma?
A co do tej pory w kwestii CSR/ESG miały do powiedzenia firmy, które dziś mimo wojny w Ukrainie nie brzydzą się rosyjskiego rynku? Przeglądam ich polskie strony. Rozumiem oczywiście, że co innego centrala, a co innego spółka – córka w Polsce. Ale też bez przesady: koncern to koncern. Owszem, centrala decyduje o wszystkim - i o polityce CSR/ESG, i o przyjaźni z Putinem, ale z drugiej strony spółka–córka nie zarabia „dla siebie”, lecz dla centrali właśnie. Mam poprzez spółkę–córkę pozwalać zarabiać spółce–matce, która uważa, że współpraca z faszystowskim rosyjskim reżimem to żaden problem?
Wróćmy do CSR i ESG w wydaniu wspomnianych przedsiębiorstw.
To, co w innych firmach jest w tej chwili definiowane jako "polityka CSR", w Leroy Merlin jest naturalnym sposobem działania, wynikającym z kultury organizacyjnej – czytam na stronie tej sieci handlowej. Przedsiębiorstwo chwali się w tym miejscu, że jego partnerami są, cokolwiek to znaczy, m.in. UN Global Compact, Lasy Państwowe, Forum Odpowiedzialnego Biznesu. Skoro, jak wynika z deklaracji, CSR jest częścią DNA firmy, to jaka mutacja genetyczna sprawia, że chce ona rozszerzyć asortyment w Rosji po tym, jak wycofały się z niej inne przedsiębiorstwa?
Auchan również informuje, że jest częścią największej na świecie inicjatywy na rzecz odpowiedzialnego biznesu, powołanej przez Organizację Narodów Zjednoczonych – Global Compact. "Przystępując do paktu firma zobowiązała się respektować 10 zasad Global Compact z zakresu ochrony praw człowieka, jakości miejsc pracy, ochrony środowiska i przeciwdziałania korupcji, a także do raportowania o postępach w ich wdrażaniu w dorocznych raportach Communication on Progress". Nie wątpię, że Auchan dba o prawa człowieka i przeciwdziała korupcji również w Rosji. Oczywiście nie ma to żadnego związku z Ukrainą.
Decathlon nie jest gorszy. Z podziwem przyjmuję wiadomość, że „każdy sklep Decathlon ma swojego lokalnego koordynatora ds. zrównoważonego rozwoju, który nie tylko wdraża centralne obszary strategiczne, ale także podejmuje lokalne inicjatywy”. W ramach tych ostatnich pojawiają się w sklepach butelkomaty na zużyte butelki plastikowe oraz instalowane są źródełka wodne dla klientów. Prawda, że świat jest dzięki temu lepszy, a ludzie – zwłaszcza dzieci - szczęśliwsze? Chyba w ramach „centralnych obszarów strategicznych” uruchomiona została akcja „Sport przyszłości”. Zapewne jednak nie we wschodniej Ukrainie.
Nestle, partner Forum Odpowiedzialnego Biznesu, w raporcie o zaangażowaniu społecznym informuje nas, co robi w trzech niewiarygodnie rozległych obszarach: „Dla każdego człowieka i każdej rodziny, Dla naszych społeczności oraz Dla naszej planety”. Jeśli chodzi o pierwszy, Nestle zredukowało poziom soli w produktach o 11 proc. i cukru o 9 proc. I co ważne - planuje dalszą redukcję zgodnie z globalnymi wytycznymi. Nie wiem, dlaczego cała operacja składa się z wielu etapów, ale na pewno ma to głębokie naukowe i filozoficzne uzasadnienie. W przypadku „naszych społeczności” cieszy zakup surowców od miejscowych rolników i tworzenie miejsc pracy z myślą o młodych. Choć byłby to pewnie jeszcze większy sukces, gdyby takie decyzje podjęto w odniesieniu do fabryki, która mogłaby się obyć bez surowców i pracowników, ale jednak z nich nie rezygnuje, bo… nie chce szkodzić lokalnym społecznościom.
Mniej soli, więcej wody, praw człowieka i wszelkiego dobra
Tak, jestem pod wrażeniem działań i starań z obszaru CSR/ESG. Jakie to wszystko piękne i wzruszające. Mniej soli, więcej wody, praw człowieka i wszelkiego dobra. Nawet nie wiedziałem, że tak dużo na każdym kroku zawdzięczamy biznesowi wrażliwemu społecznie i odpowiedzialnemu za środowisko. Ale z drugiej strony – gdyby tak zupełnie inaczej podejść do sprawy? Rzeczowo, uczciwie, prosto? Firmy chcą zarabiać? W porządku, od tego są. Zamierzają czerpać zyski z działalności na rynku, który powinien zostać całkowicie odizolowany, by nie mógł zasilać reżimu prowadzącego bestialską wojnę? Trudno, niech tak będzie, skoro prawo im na to pozwala, właściciele i zarządzający nie mają z tym problemu, a klienci to tolerują. Tylko na litość Boską, proszę – nich przestaną opowiadać dyrdymały o CSR i ESG. O tym, jak troszczą się o człowieka, rodzinę, lokalną społeczność, ludzkość i planetę. Bo wtedy nie tylko nas – klientów - obrzydliwie oszukują, ale i obrażają.