Dla próbującej wyjść z kłopotów po pandemii COVID-19 branży lotniczej wojna w Ukrainie jest kolejnym ciosem. Po pierwsze chodzi o brak możliwości latania do tego kraju. W przypadku Polski ruch na ukraińskie lotniska w ostatnich latach mocno wzrastał, do czego głównie przyczyniła się ekspansja tanich linii lotniczych. W 2019 r. Ukraina, z liczbą ponad 2 mln pasażerów, znalazła się na piątym miejscu na liście krajów, do których odbywa się największy ruch międzynarodowy z Polski. W roku 2020, czyli po wybuchu pandemii, Ukraina była na szóstym miejscu.
Ogromne nadzieje w tym kraju pokładały takie linie jak Ryanair czy Wizz Air. Ten ostatni utworzył tam bazę. Na lotniskach w Kijowie i Lwowie wojna zatrzymała cztery samoloty, których węgierski przewoźnik nie zdążył ewakuować. W ostatnich latach połączenia z Ukrainą starał się też rozwijać LOT, który liczył nie tylko na Ukraińców czy Polaków podróżujących między obydwoma krajami. Z usług naszego narodowego przewoźnika korzystało także wiele osób w drodze z Ukrainy do USA.
LOT cierpi także z powodu zamknięcia nieba nad Rosją.
Reklama