Polski ambasador, który w piątek był gościem RMF FM, opowiadał o swojej sytuacji w Kijowie. Zapewnił, że placówka znajduje się w spokojnej, historycznej dzielnicy. Czujemy się bardzo dobrze, jesteśmy bronieni przez najdzielniejszych żołnierzy w Europie - ocenił. Nie sądzę, żeby Rosjanie byli w stanie tutaj wejść - dodał. Będąc wewnątrz bardziej się martwię o weekendowy wynik Legii Warszawa niż o moje bezpieczeństwo - zapewnił.

Reklama

Codzienność dyplomaty w czasie wojny?

Pytany, jak wygląda życie codzienne dyplomaty w czasie wojny, odpowiedział, że "wojna się toczy, ale dyplomacja się nie zatrzymała". Przyznał jednak, że może się zajmować dyplomacją w ograniczony sposób. Staram się podtrzymywać Ukraińców na duchu swoją obecnością i, także nie ukrywam, swoimi wystąpieniami publicznymi - mówił Cichocki. Widzę odbiór moich kolegów ambasadorów, którzy są albo we Lwowie, albo w Polsce, i to też ich podtrzymuje na duchu - powiedział.

Przyznał, że do placówki napływa mnóstwo pytań i próśb, którymi trzeba się zajmować. Wiele osób nadal dzwoni, pisze na adresy mailowe ambasady, moje osobiste i tym się zajmujemy - wyliczał. Nadal dokumenty przekazujemy, przyjmujemy - dodał.

Reklama

Pytany, ilu ambasadorów zostało w Kijowie, Cichocki wymienił m.in. nuncjusza apostolskiego, ambasador z Chorwacji i przedstawicieli kilku krajów afrykańskich, a także dyplomatę z Białorusi.

"Można żyć bez cebuli i papierosów"

Ambasador opowiadał także o codziennym życiu w stolicy Ukrainy. Cebula się skończyła, ale sklepy są otwarte. Nie zauważyłem nadmiernych kolejek. Słyszałem, że w niektórych nie przyjmują gotówki z jakichś powodów, natomiast można płacić kartą - relacjonował. Jak mówił, jest problem z dostawami m.in. papierosów, a w sklepach jest mniejszy wybór. Ale można żyć i bez cebuli, i bez papierosów - dodał.

Cichocki poinformował, że polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych stworzyło centralę telefoniczną, na którą mogą dzwonić Polacy, którzy są na Ukrainie. Powstał jakiś automatyzm myślenia, że my będziemy ewakuować Polaków. Ja nie mam do dyspozycji autobusów, samochodów, natomiast działają pociągi. Z Kijowa za darmo można dojechać pociągiem do Przemyśla i dlatego namawiam wszystkich Polaków, którzy jeszcze tu zostali i innych pragnących wyjechać, żeby korzystali najlepiej z tego środka lokomocji. Podróżowanie samochodem już może być niebezpieczne z terenu Kijowa na zachód - mówił.

Reklama

Dopytywany, ilu Polaków jest jeszcze w Kijowie lub okolicy, ambasador odpowiedział, że według jego ustaleń jest to 30-40 osób. Ale to są te osoby, które się do nas zgłaszały - zaznaczył. Znając rodaków podejrzewam, że jest jeszcze więcej; oni sobie tutaj dobrze radzą i nigdzie się nie wybierają - ocenił.

Pytany, czy duch wśród Ukraińców nie ginie, Cichocki odpowiedział, że "wręcz przeciwnie". Każda kolejna rosyjska zbrodnia, każde niewytłumaczalne - z wojskowego punktu widzenia - barbarzyństwo tylko wzmaga ich zaciekłość - zapewnił.

Cichocki przyznał, że zjednoczenie polityczne w Ukrainie robi na nim bardzo pozytywne wrażenie. Widzę w sieciach społecznych wiele wypowiedzi polityków krytycznych wobec Zełenskiego jeszcze tydzień temu, który wyrażają dla niego uznanie, poparcie, tutaj się jednoczą ramię w ramię wobec zewnętrznego wroga najzacieklejsi wewnętrzni rywale - podkreślał ambasador.