Brytyjczycy i Amerykanie zapowiadają uderzenie bezpośrednio w czuły punkt rosyjskiej władzy, w interesy Kremla i powiązanych z nim oligarchów. Jeśli dojdzie do szerokiego ataku Rosji na Ukrainę, to osoby z otoczenia Władimira Putina szybko znajdą się na listach sankcyjnych, a na swoich plecach będą mieć armie brytyjskich i amerykańskich urzędników badających źródła ich ulokowanego na Zachodzie majątku. O ile nie uzasadnią jego legalnego pochodzenia, to w Wielkiej Brytanii grozić im będzie nawet konfiskata.
Takie ostre podejście zapowiedziała szefowa brytyjskiego MSZ Liz Truss. Przedstawiając nowe zapisy, podkreśliła, że potencjalnie mogą one dotknąć „każdą osobę i podmiot gospodarczy o ekonomicznym czy strategicznym znaczeniu dla Kremla”.
Przy obecnych napięciach wokół Ukrainy koszty schodzą dla Londynu na dalszy plan. Obrona wolności i demokracji” jest ważniejsza od „krótkoterminowych gospodarczych korzyści – tłumaczyła Truss. Gdyby rząd Borisa Johnsona rzeczywiście wziął na celownik oligarchów, oznaczałoby to znaczne poszerzenie obecnych restrykcji: zgodnie z dotychczasowym prawem Brytyjczycy sankcje indywidualne nakładać mogli jedynie na Rosjan powiązanych z agresją na Ukrainę z 2014 r.
Reklama
Reklama