Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie zrzesza 57 państw (praktycznie całą Europę i Amerykę Północną) i kilkunastu partnerów z innych regionów, m.in. Australię, Algierię czy Japonię. Jej celem jest „umacnianie bezpieczeństwa i współpracy w trzech wymiarach bezpieczeństwa: polityczno-wojskowym, gospodarczo-ekologicznym i ludzkim”. Jest to twór zimnowojenny (wtedy było to KBWE), który powstał w połowie lat 70., by ułatwić dialog między dwoma wrogimi blokami, ale w latach 90. mocno zaczął tracić na znaczeniu. Główną trudnością jest to, że wszelkie decyzje są podejmowane konsensualnie, czyli nawet sprzeciw jednego kraju decyzję może zablokować. Nie musi to być jeden z głównych graczy, w tym przypadku siła i znaczenie państwa nie ma znaczenia.
1 stycznia Polska obejmie przewodnictwo w organizacji.

Zyskuje na znaczeniu

– Naszym celem będzie podjęcie wysiłków w celu odbudowy zaufania w Europie – mówił w grudniu 2019 r. Jacek Czaputowicz, ówczesny minister spraw zagranicznych, gdy ogłaszano, że to właśnie my w 2022 r. staniemy na czele OBWE. W polskiej dyplomacji ta decyzja wzbudziła pewne kontrowersje. Nie wszyscy byli przekonani, że powinniśmy się o to przewodnictwo starać. Obawy budziło m.in. to, czy nasz aparat dyplomatyczno-urzędniczy sobie poradzi i to, że potencjalne zyski nie były duże, a organizacja stosunkowo mało istotna.
Reklama
Reklama