- Jak będą mnie dusić Polacy czy ktoś tam jeszcze, to czy ja będę patrzeć na jakieś kontrakty? O czym pan mówi. Polacy postanowili zamknąć granicę – proszę bardzo, zamykajcie – oświadczył Łukaszenka w wywiadzie udzielonym Dmitrijowi Kisielowowi, dyrektorowi rosyjskiego holdingu medialnego Rossija Siegodnia.

Reklama

Groźba zamknięcia granic

- My nie tak często jeździmy do Unii Europejskiej. Nasze interesy są dzisiaj w Rosji, w Chinach, na Wschodzie przede wszystkim – powiedział białoruski lider.

Zasugerował także, że on również mógłby zamknąć granicę, co wpłynęłoby na tranzyt towarów z Zachodu do Rosji i Chin. - A co, jeśli ja zamknę? Co będzie wtedy z towarami, które głównie do Rosji i Chin idą przez nas (nasze terytorium-PAP) – dodał Łukaszenka.

Fragmenty wywiadu udzielonego Kisielowowi, który jest uważany za czołowego kremlowskiego propagandystę, publikuje kanał Puł Pierwogo w Telegramie.

W związku z wywołanym przez Mińsk kryzysem migracyjnym władze w Warszawie uprzedzały, że mogą całkowicie zamknąć granicę z Białorusią, jeśli sytuacja będzie eskalować. Dla Białorusi, która zarabia na tranzycie towarów, zamknięcie granic oznaczałoby poważne koszty gospodarcze.

Reklama

Białoruś wstrzyma tranzyt gazu?

11 listopada Łukaszenka oświadczył, że w odpowiedzi na sankcje Białoruś może wstrzymać tranzyt gazu. - A jeśli my zamkniemy tranzyt gazu przez Białoruś? Przez Ukrainę nie pójdzie: tam rosyjska granica jest zamknięta. Przez kraje bałtyckie też nie ma tras. Jeśli my zamkniemy dla Polaków, dla Niemców, to co wówczas będzie? – powiedział białoruski lider.

- MSZ powinno uprzedzić wszystkich w Europie: jak tylko oni wprowadzą dodatkowe sankcje, które będą dla nas "nieakceptowalne", powinniśmy odpowiadać – podkreślił wówczas Łukaszenka.

Komentując później tę wypowiedź Łukaszenki, rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow powiedział, że groźby te "nie były konsultowane z Moskwą", a Rosja jest wiarygodnym dostawcą surowców energetycznym. Białoruś jest krajem tranzytowym dla rosyjskich surowców energetycznych trafiających do Europy Zachodniej.

Rzecznik Kremla: Rozumiemy ostre słowa Łukaszenki

- Rosja rozumie ostre wypowiedzi Alaksandra Łukaszenki pod adresem krajów europejskich na temat tranzytu gazu, ale liczy, że nie doprowadzi to do załamania w wypełnianiu zobowiązań, jakie Rosja ma wobec UE - powiedział w środę rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow.

- Prezydent (Rosji) Władimir Putin liczy, że w żadnym wypadku nie doprowadzi to do załamania w wywiązywaniu się z naszych zobowiązań wobec europejskich odbiorców gazu, tym bardziej w tym niełatwym dla nich czasie - powiedział Pieskow.

Pieskow zapewnił, że dla Kremla ważne są słowa Łukaszenki o uznaniu Krymu za terytorium Rosji. - Wczoraj prezydent Alaksandr Łukaszenka wypowiedział ważną deklarację o tym, że Białoruś uważa Krym za rosyjski de facto i de iure - oznajmił rzecznik Kremla.

Wyraził przekonanie, że Putin i Łukaszenka odwiedzą wspólnie Krym "w odpowiednim momencie".

Szef MSZ Rosji Siergiej Ławrow powiedział w środę, że Białoruś nie musi podejmować żadnych dalszych kroków dotyczących uznania Krymu za terytorium Rosji, bowiem Łukaszenka "wypowiedział się jasno" na ten temat.