Nawet Palikot wyciągnął do mnie rękę, ale myślałem, że ofert pracy będzie więcej - mówił były prezydent.

Pewne pieniądze są mi potrzebne, na pewne warunki muszę się zgodzić. Wczoraj byłem na Służewcu, na koniach, przecież to nie za darmo. Ale wszystko idzie legalnie, przez skarbówkę, żeby nie było wątpliwości, bo oni na mnie polują - mówił Lech Wałęsa dla "Wprost".

Reklama

Wałęsa o sytuacji na granicy polsko-białoruskiej

Lech Wałęsa powiedział, że jest przeciwny wprowadzenia stanu wyjątkowego.

Wiem, co zamierzają. Robią próbę przed wprowadzeniem stanu wojennego, gdy przegrają wybory. Mówię to jako ostrzeżenie, byśmy się zreflektowali i nie dopuścili do wojny domowej - ocenił.

Reklama

Jestem przeciw wszelkim murom. Już zresztą w USA mówiłem, gdy próbowali stawiać mur na granicy z Meksykiem, że powinni w tym miejscu postawić fabrykę, która zatrzymywałaby imigrantów przed wjazdem do Stanów Zjednoczonych. A więc gdyby trochę pieniędzy dołożyli, bezrobotni mieliby zajęcie i nie musieli uciekać z kraju - powiedział Wałęsa pytany o kryzys na granicy z Białorusią.

Były prezydent był również pytany o to, czy Łukaszenka i Putin to dziś realne zagrożenie dla Europy.

Reklama

Wojowanie się dziś nie opłaca. Są wspólne interesy, a żadnego kupca nie można likwidować. Ten, kto bardziej się otworzy, robi większe interesy - stwierdził.

Można się zastanawiać, ile guzów jeszcze sobie nabijemy za bezsens, który do niczego nie prowadzi - dodał.

To, co dzieje się na granicy z Białorusią to tylko grożenie palcem. Migracja dopiero będzie, jak się otworzą Chiny i Indie. Wtedy dopiero odczujemy chorobę. Od 20 lat powtarzam: siadajmy szybko do stołu. Zastanówmy się, jakie tematy nie mieszczą się w naszych państewkach. Jak je opracujemy, podzielimy je na poszczególne kraje, będzie można to poukładać - powiedział dla "Wprost".