Ich wspólnik, który pomagał legalizować lub ukrywać tak ukradzione pieniądze, a potem współpracował z organami ścigania w postępowaniu przygotowawczym, skazany został na półtora roku więzienia w zawieszeniu na pięć lat. Wyrok nie jest prawomocny; został wydany bez przeprowadzania rozprawy, wskutek wniosku o kary uzgodnionego przez oskarżonych z Prokuraturą Regionalną w Białymstoku i zaakceptowanego przez sąd.
Jak działali przestępcy?
Przestępcy dostęp do kont bankowych uzyskiwali poprzez infekowanie wirusami komputerów lub telefonów. Najczęściej - na zdobyte legalnie i nielegalnie adresy mailowe - wysyłali wiadomości, np. z fikcyjnym wezwaniem do uregulowania jakiegoś zobowiązania finansowego, załączając link lub załącznik. Po udanym zainfekowaniu urządzenia mogli np. odczytywać ciągi znaków z klawiatur używane do logowania i zdobywali hasła do bankowości elektronicznej.
Potem realizowali zlecenia wypłat w bankomatach czy przelewów (m.in. na konta osób, których dane zdobyli wysyłając fikcyjne oferty pracy). Największa kwota, jaką udało się im w ten sposób wypłacić, to 130 tys. euro z konta jednej z olsztyńskich firm, gdzie udało im się "przejąć" przelew na taką kwotę.
Łącznie w śledztwie ustalono ponad dwieście osób pokrzywdzonych, z czego 120 straciło pieniądze (pozostałe przypadki to usiłowania). Straty materialne sięgnęły 1,6 mln zł, z czego udało się odzyskać ok. 500 tys. zł.