Przymuszenie do lądowania samolotu Ryanaira w celu zatrzymania opozycyjnego blogera Ramana Pratasiewicza skłoniło unijnych polityków do większej determinacji. Tym razem sankcje mają Alaksandra Łukaszenkę zaboleć. Na czarną listę mogą trafić najważniejsze zakłady eksportowe, które po takiej decyzji nie mogłyby dalej handlować z Zachodem. W grę wchodzą nawet sankcje sektorowe, czyli obejmujące konkretne branże. Nasz rozmówca sądzi jednak, że na razie Bruksela nie wyjdzie poza groźbę ich wprowadzenia.
Powoli zaczynają obowiązywać ograniczenia w lotach. W poniedziałek unijni przywódcy zarekomendowali stolicom, by nie przyjmowały samolotów białoruskiej Bieławii na swoje terytorium i by ograniczyły przeloty własnych linii nad tym krajem. Jeszcze wczoraj rejs Bieławii do Warszawy odbył się zgodnie z planem, za to nad Polskę nie wleciał samolot do Barcelony, którego nie zamierzały przepuścić władze Francji. Maszyna zawróciła do Mińska. Szczegóły nowej organizacji lotów są dopiero ustalane, ale w najlepszym dla nas scenariuszu Polska mogłaby na tym zarobić. Każda dodatkowa maszyna na naszym niebie to kilkaset euro zysku.
CZYTAJ WIĘCEJ W CZWARTKOWYM WYDANIU "DZIENNIK GAZETA PRAWNA">>>