Szymański pytany był m.in. o to, czy wskutek przyjęcia Funduszu Odbudowy możemy mówić o "uwspólnotowieniu długu" oraz czy jest ryzyko, że będziemy spłacali długi innego państwa unijnego, które np. by zbankrutowało.
Minister ds. UE odpowiedział, że "w żadnym wypadku nie możemy mówić o uwspólnotowieniu długu UE". Podkreślił, że finansowa odpowiedzialność państw członkowskich jest ustalona na podstawie wielkości gospodarki, tak jak do tej pory w każdym budżecie wieloletnim. Odpowiedzialność państw ma charakter indywidualny, nie solidarny. Dotyczy to także Funduszu Odbudowy- zaznaczył.
Proporcje korzystne dla Polski
Mówią o tym wszystkie dokumenty, w tym oficjalna analiza Służb Prawnych Rady UE. Decyzja o zasobach własnych, która jest przedmiotem ratyfikacji jest tym samym gwarancją, że nasz udział w finansowaniu FO nie przekroczy dotychczasowych proporcji. Są one dla nas korzystne. Dlatego nie tylko z budżetu, ale i z Funduszu Odbudowy otrzymamy więcej pieniędzy niż wpłacimy - tłumaczył Szymański.
Polska nie przejmie długów bankruta
Podkreślił, że "uwspólnotowienie długu jako postulat jest odrzucane nie tylko przez Polskę, ale także przez przygniatającą większość państw UE, dlatego nie mogło znaleźć się w tych ustaleniach".
Nawet gdyby któreś państwo UE zbankrutowało, Polska nie przejmie jakiejkolwiek części długu tego państwa. Trzeba pamiętać, że bankructwo państwa UE jest bardzo mało prawdopodobne, także z uwagi na fakt, że oznaczałoby nieporównywalnie większe szkody gospodarcze i polityczne niż całe koszty tego Funduszu. W szczególności w strefie euro - podkreślił Szymański.
Podczas wywiadu padło również pytanie o to, że: "jeden z szanowanych polityków Zjednoczonej Prawicy stwierdza: Zgodnie z art. 216 Konstytucji zaciąganie zobowiązań finansowych należy do kompetencji rządu. Decyzja o zasobach własnych narusza tę zasadę i daje KE bezpośredni dostęp do budżetu państwa polskiego. Fundusz Zadłużenia oznacza, że Polacy mogą przez lata spłacać nie swoje długi".
Spłacimy tylko umówiona cząstkę zadłużenia, które jest sprawiedliwie i proporcjonalnie rozłożone między państwa członkowskie. Żadne państwo członkowskie nie zgodziłoby się na mechanizm, który rodziłby ryzyka dla budżetów narodowych. A przecież zgodzili się wszyscy - powiedział Szymański.
Zaznaczył, że "długa perspektywa spłaty jest korzystna, ponieważ pozwala skumulować pieniądze dziś, kiedy są najbardziej potrzebne". Minister wskazywał, że UE operuje na rynkach finansowych w podobny sposób od prawie 20 lat i nie ma tu nowych kompetencji. W podobny sposób finansowana jest pomoc dla bilansu płatniczego, instrument stabilizacji finansowej czy ostatnio środki na ochronę rynku pracy (SURE). Nowością są granty. Dlatego mamy cząstkowe zaangażowanie budżetu UE - kontynuował.
Co z polską suwerennością?
Dziennikarz wPolityce.pl spytał następnie: Inny cytat: w zamian za pieniądze, które i tak nam zablokują, Bruksela i Berlin zyskują narzędzia do ingerencji w Polską suwerenność". Tu chodzi o tzw. mechanizm praworządności. Jaka jest pana podejście do tego zagrożenia?.
Blokowaniem budżetu wieloletniego, który jest finansowo korzystny dla Polski nie można było nigdy odrzucić rozporządzenia o ochronie budżetu. To jeden z mitów. Rozporządzenie praworządnościowe było od początku niezależnym formalnie, podlegającym procedurze opartej o większość kwalifikowaną projektem - powiedział Szymański.
Podkreślił, że niektóre zapisy rozporządzenia budzą wątpliwości. Dlatego na podstawie argumentacji przygotowanej przez Ministerstwo Sprawiedliwości złożyliśmy skargę do TSUE. Obawa przed blokowaniem Polsce jakichś nieokreślonych sum pieniędzy nie powinna nas jednak prowadzić do dobrowolnej rezygnacji z całych pieniędzy, jakie wynegocjował premier Morawiecki w lipcu - wskazywał.
Szymański przyznał, że ma "ograniczone zaufanie do polityki UE w sprawie praworządności". Mamy tu otwarty konflikt. Proszę jednak zwrócić uwagę, że wątpliwości dotyczące zasad finansowania odbudowy nie zaprowadziły żadnej innej stolicy do odrzucenia Funduszu Odbudowy. W grudniu nie chciał tego także premier Orban, z którym premier Morawiecki koordynował te trudne negocjacje w 100 proc. - tłumaczył.