Na 17 posiedzeniu Sejmu dziewiątej kadencji (16 – 17 września 2020 roku) został przyjęty i skierowany do dalszych prac w Senacie projekt ustawy o zmianie ustawy o ochronie zwierząt oraz niektórych innych ustaw. Dwie z proponowanych zmian wprowadzane do rozdziału 3 „Zwierzęta gospodarskie” to:
(1) zakaz chowu i hodowli zwierząt futerkowych, z wyjątkiem królików, w celu pozyskania z nich futer oraz
(2) zakaz uboju rytualnego (według zasad halal i szechity) na eksport.
Autorzy projektu szeroko uzasadniają te zmiany, stwierdzając, że chów i hodowla zwierząt futerkowych powoduje „zbędne cierpienie”, a „ubój dokonywany przez podrzynanie gardła i wykrwawianie bez pozbawienia świadomości jest w najwyższym stopniu niehumanitarny”. Autorzy projektu pomijają istotny fakt, że w przypadku wprowadzenia w życie tych zakazów produkcja przesunie się do innych krajów, czyli w skali międzynarodowej problem nie zostanie zlikwidowany, a jednoczenie szkody poniosą setki tysięcy ludzi pracujących w rolnictwie i przemyśle mięsnym. Nie można się zgodzić z takim stanowiskiem. Decyzje likwidujące jedną z gałęzi rolnictwa, hodowlę i chów zwierząt futerkowych, uderzają w dwie kluczowe gałęzie produkcji zwierzęcej – mięsny chów bydła i mięsny chów drobiu – stanowiąc zagrożenie dla wielu zakładów przemysłu mięsnego i powiązanych z nimi podmiotów w łańcuchu żywnościowym i pracujących tam ludzi.
Chów i hodowla zwierząt futerkowych, zwłaszcza mięsożernych, jest ważną dziedziną rolnictwa, o wieloletnich tradycjach, wymagającą zaangażowania relatywnie dużego wkładu kapitału (m.in. koszty stada podstawowego, pomieszczeń gospodarczych, klatek, urządzenia terenu i środków transportu). Według danych Inspekcji Weterynaryjnej w Polsce we wrześniu 2020 roku chów zwierząt futerkowych prowadzono w 810 gospodarstwach, w tym około 600 chowało zwierzęta mięsożerne (przede wszystkim norki), a pozostałe roślinożerne (przeważnie szynszyle i króliki). Pasza dla zwierząt roślinożernych pochodzi w zasadzie z własnego gospodarstwa, natomiast mięsożerne są karmione przeważnie odpadami powstającymi podczas uboju zwierząt gospodarskich i często przetwarzanymi przez zakłady przemysłu paszowego. Rocznie jako karmę dla zwierząt futerkowych zużywa się 600 – 700 tys. ton takich odpadów. Nie ma ścisłych danych o liczbie pracujących. Szacuje się, że na fermach jest zatrudnionych kilka tysięcy osób, a pośrednio z chowem zwierząt futerkowych w różnych dziedzinach gospodarki (osoby „okołozatrudnione”) jest związanych co najmniej kilkanaście tysięcy osób.
Chów zwierząt futerkowych jest działalnością eksportową. Ponad 95% skór jest eksportowanych. W 2019 roku (dane Ministerstwa Finansów) wartość eksportu skór futerkowych ogółem wyniosła 209 mln USD, w tym skór norek 192 mln USD.
Zakaz chowu i hodowli zwierząt futerkowych jest w tej sytuacji ekonomicznym nonsensem, gdyż likwidacja tej gałęzi produkcji specjalnej powoduje likwidację lub co najmniej poważne trudności ekonomiczne kilkuset dobrze zorganizowanych gospodarstw rolnych i setek współpracujących z nimi podmiotów gospodarczych. Charakter tej gałęzi powoduje bowiem, że „przebranżowienie” gospodarstwa jest przeważnie wykluczone, lub co najmniej bardzo trudne, a bezużyteczne wyposażenie fermy jest niszczone. Ponadto powstają znaczne straty społeczne, gdyż:
(1) właściciele ferm tracą możliwość wykonywania dotychczasowej działalności i tracą zdolność obsługi zobowiązań kredytowych,
(2) osoby zatrudnione na fermach tracą pracę,
(3) osoby „okołozatrudnione” tracą klientów i zleceniodawców,
(4) przemysł mięsny traci odbiorców odpadów poubojowych i musi płacić za ich utylizację (obecnie właściciele ferm lub przedsiębiorstwa przetwarzające odpady poubojowe na pasze dla zwierząt futerkowych płacą za dostarczane odpady),
(5) pogarsza się bilans handlu zagranicznego,
(6) niektóre banki, przede wszystkim spółdzielcze mogą wpaść w poważne problemy; kredyty zaciągnięte przez gospodarstwa prowadzące chów zwierząt futerkowych w bankach spółdzielczych są szacowane na ok. 3 mld. zł.
O lekceważeniu interesów grup społecznych, wymienionych w pkt. pkt. 1 – 3 świadczy niezwykle krótki termin likwidacji ferm – w ciągu roku od wejścia ustawy w życie.
Zakaz eksportu mięsa zwierząt ubijanych metodami halal i szechita stanowi niezwykle poważne zagrożenie dla dwóch kluczowych gałęzi produkcji zwierzęcej – mięsnego chowu bydła i mięsnego chowu drobiu. W 2019 roku w Polsce wyprodukowano około 540 tys. ton wołowiny, a wyeksportowano (dane Ministerstwa Finansów) około 380 tys. ton (70% produkcji) wartości blisko 1,6 mld USD, w tym według Głównego Inspektoratu Weterynarii 115 tys. ton (30%) to mięso pochodzące z uboju metodami halal i szechity (dane GIW). W przypadku mięsa drobiu produkcja wyniosła 2 710 tys. ton, eksport 1 460 tys. ton (54% produkcji) wartości ponad 2,9 mld USD, w tym 855 tys. ton (58%) z uboju metodami rytualnymi (również dane GIW). Przy ostrożnym przyjęciu, że ceny eksportowe mięsa zwierząt ubijanych metodami halal i szechity są równe przeciętnym (z reguły są wyższe niż mięsa zwierząt ubijanych po ogłuszeniu), okazuje się, że wartość eksportu mięsa z uboju rytualnego wyniosła w 2019 roku min. około 2,8 mld USD, w tym wartość wołowiny 1,1 mld USD, a mięsa drobiu 1,7 mld USD.
Sprzedaż na rynkach zagranicznych ma więc dla obu tych gałęzi zasadnicze znaczenie, a nawet chwilowe zmniejszenie popytu zagranicznego zakłóca funkcjonowanie rynku krajowego i zmniejsza dochody rolników i przedsiębiorstw przemysłu mięsnego. Natomiast zakaz eksportu oznacza co najmniej kilkuletnią dezorganizację krajowych rynków wołowiny i mięsa drobiowego, której ostatecznym wieloletnim efektem będzie poważny spadek produkcji w obu tych gałęziach produkcji zwierzęcej. Skalę dezorganizacji w krótkim okresie wyznaczy niezwykle wysoka nierównowaga rynkowa (podaż krajowa wołowiny i mięsa drobiowego będzie około dwukrotnie wyższa niż popyt krajowy). Naiwnością jest przy tym przypuszczenie, że nawet w ciągu kilku lat uda się znaleźć nowe, zagraniczne rynki zbytu. Należy raczej sądzić, że powrót do obecnego poziomu eksportu, a zatem i obecnego poziomu produkcji będzie w przypadku mięsa drobiu niemożliwy nawet w bardzo długim okresie, a w przypadku wołowiny bardzo trudny. Międzynarodowe rynki mięsa są bowiem rynkami trudnymi, znajdującymi w stanie niezbyt stabilnej równowagi. Polscy producenci i eksporterzy mięsa przez wiele lat systematycznej pracy budowali swą pozycję, wykazując przy tym niezwykłą wręcz inwencję (mięso z polskiego drobiu jest obecnie eksportowane do kilkudziesięciu państw).
Kryzys na tych dwóch rynkach dotkliwie odczują przede wszystkim dobrze zorganizowane rodzinne gospodarstwa, specjalizujące się w chowie bydła lub drobiu na mięso, zmuszone do sprzedaży po znacznie niższych cenach, a w skrajnych przypadkach niemogące ulokować tych produktów na rynku. Jego rozmiary będą zapewne tak duże, że odczuje je także całe polskie rolnictwo. Równie silnie, a może nawet jeszcze silniej, ze względu na zaangażowanie poważnych kapitałów, zakaz eksportu uderzy w te zakłady przemysłu mięsnego, które ubijają zwierzęta według systemów halal i szechity (jest ich w Polsce kilkadziesiąt). Konieczność ograniczenia mocy produkcyjnych w przemyśle mięsnym spowoduje bezwzględną walkę konkurencyjną, w której będą musiały uczestniczyć również zakłady ubijające zwierzęta po ogłuszeniu. Jej efektem byłyby zapewne liczne bankructwa. Kłopoty zatem nie ominęłyby również tych banków, które zaangażowały się w finansowanie inwestycji przemysłu mięsnego i rolnictwa. Ponadto, w wyniku zmniejszenia produkcji wołowiny i mięsa drobiowego poważne straty poniesie kilka innych gałęzi przemysłu, przede wszystkim przemysł paszowy, zakłady produkcji jaj wylęgowych i wylęgu drobiu, a także liczne osoby „okołozatrudnione”.
Na zakończenie, należy zwrócić uwagę, że przedstawione skutki proponowanych zakazów świadczą o kompletnym lekceważeniu przez autorów Ustawy ludzi pracujących w rolnictwie i przemyśle mięsnym.