Skoro bowiem wierzyciel nie zwolnił dłużnika ze zobowiązania, to nawet jeśli nie może już skutecznie domagać się zapłaty, dłużnik i tak nie ma przychodu. Nie musi więc płacić podatku – potwierdził już dwukrotnie Naczelny Sąd Administracyjny. Zdaniem części doradców podatkowych, jeżeli taka linia orzecznicza się utrzyma, to możemy mieć w Polsce raj podatkowy. Bo choć wyroki dotyczyły osób zalegających ze spłatą bankowych kredytów, to tezy tych orzeczeń łatwo przenieść na inny grunt – optymalizacyjny. Na przykład w celu uniknięcia 19-proc. podatku od dywidendy w spółce z o.o.

Reklama

Wystarczy, że wspólnik umówi się ze spółką, że nie weźmie od niej dywidendy (musiałby zapłacić od niej 19 proc. PIT), tylko zaciągnie pożyczkę z odległym terminem płatności. Następnie nie będzie jej spłacał i dojdzie do przedawnienia zobowiązania. Należność nie wygaśnie, tylko przekształci się w tzw. zobowiązanie naturalne. Co to oznacza? Jeśli spółka nie zwolni formalnie wspólnika z długu, to zatrzyma on pieniądze w kieszeni, i to bez podatku dochodowego. Taki wariant potwierdza Radosław Piekarz, partner w A&RT Rynkowska, Kosieradzki, Piekarz. Zwraca uwagę, że wyroki NSA, choć słuszne z perspektywy prawa cywilnego, mogą doprowadzić do niezamierzonych skutków podatkowych.

To sygnał dla ustawodawcy, aby zmienić przepisy o PIT – uważa ekspert. W obu rozpatrzonych przez NSA sprawach chodziło o podatniczki, które przestały spłacać kredyt. U obu doszło do przedawnienia, ale wierzyciel, choć zrezygnował z dochodzenia zobowiązania (byłoby to nieskuteczne), nie zwolnił kobiet z długu. Ani bank, ani firma windykacyjna nie oświadczyły bowiem, że nie przyjmą spłaty długu, np. w razie jakichś przyszłych rozliczeń czy potrąceń. – Samo przedawnienie zobowiązania nie powoduje jego wygaśnięcia – stwierdził sąd kasacyjny. A skoro tak, to dłużnik wciąż nie ma "trwałego" przychodu i nie musi płacić PIT.

Przedawnienie może być sposobem na uniknięcie podatku

Dopóki wierzyciel nie zrzekł się długu, dopóty zobowiązany nie ma przychodu – orzekł dwukrotnie NSA. Zdaniem niektórych doradców jeśli taka linia orzecznicza się utrzyma, to w Polsce będziemy mieć raj podatkowy.

Eksperci wskazują, że sądowa wykładnia nie tylko polepsza sytuację zwykłych dłużników. Otwiera też furtkę do optymalizacji podatkowej.

Co prawda oba wyroki dotyczyły zobowiązania kredytobiorców wobec banku, więc trudno tu o optymalizację, ale wnioski z nich płynące łatwo przenieść na inny grunt, gdzie otwiera się pole do uniknięcia podatku. Część osób może go w ogóle uniknąć.

Reklama

Trzeba tylko pamiętać, że chodzi o długi niezwiązane z działalnością gospodarczą.

– W przypadku działalności gospodarczej mamy wyraźny przepis, który zalicza przedawnione zobowiązania do przychodów (art. 14 ust. 2 pkt 6 ustawy o PIT oraz art. 12 ust. 1 pkt 3 lit. a ustawy o CIT) – wyjaśnia Marek Kolibski, radca prawny, doradca podatkowy i partner w KNDP.

Nie ma automatu

Mowa o wyrokach Naczelnego Sądu Administracyjnego z 12 lutego 2020 r. (sygn. akt II FSK 808/18) i z 19 grudnia 2019 r. (sygn. akt II FSK 301/18). Wynika z nich, że przedawnienie długu wcale nie oznacza dla dłużnika powstania przychodu, a tym samym i obowiązku zapłaty podatku dochodowego. Sąd zwrócił uwagę na to, że dopóki wierzyciel nie stwierdzi, iż po przedawnieniu nie przyjmie długu, dopóty dłużnik może go nadal spłacić.

W obu sprawach chodziło o podatniczki, które przestały spłacać bankowy kredyt. W obu też nastąpiło przedawnienie.

W sprawie z 12 lutego br. bank początkowo starał się dochodzić wierzytelności, ale w końcu sprzedał ją firmie windykacyjnej. Jej również nie udało się wyegzekwować długu. W końcu wierzytelność się przedawniła.

Kobieta podniosła zarzut przedawnienia w sądzie rejonowym, a firma windykacyjna uznała ten zarzut za zasadny. Stwierdziła, że rezygnuje z dochodzenia przedawnionego zobowiązania i że w związku z tym u dłużniczki powstał przychód, od którego powinna zapłacić podatek. Firma wystawiła więc jej PIT-8C. Wynikało z niego, że przychodem kobiety jest cała przedawniona wierzytelność w kwocie prawie 32 tys. zł.

WSA w Białymstoku to potwierdził. Orzekł, że w związku z przedawnieniem kobieta uzyskała korzyść i musi od niej zapłacić podatek dochodowy.

Innego zdania był NSA. Zwrócił uwagę na to, że wierzyciel co prawda zrezygnował z dochodzenia zobowiązania, ale nie zwolnił kobiety z długu. Ani bank, ani firma windykacyjna nie oświadczyły bowiem, że nie przyjmą spłaty długu, gdy kobieta będzie chciała to zrobić. Samo przedawnienie zobowiązania nie powoduje jego wygaśnięcia. Przekształca się ono jedynie w zobowiązanie naturalne – podkreślił sąd kasacyjny.

W efekcie nie zgodził się z tezą, że przedawnienie spowodowało u dłużniczki powstanie korzyści podatkowej.

Tak samo NSA orzekł 19 grudnia 2019 r.

Co to oznacza

Eksperci nie mają wątpliwości, że oba wyroki są korzystne dla dłużników.

– Można z nich wyciągnąć wniosek, że zwolnienie z długu musi być wyraźnie udzielone na piśmie i doręczone dłużnikowi. Jeżeli takiego wyraźnego zwolnienia nie ma, to przychód nie powstaje – zwraca uwagę Marek Kolibski. Dodaje, że również oświadczenie wierzyciela o zaprzestaniu egzekucji nie oznacza jeszcze, że dłużnik jest zwolniony z długu.

– Takie zobowiązanie można jeszcze spłacić, mimo że jest już ono nieegzekwowalne – tłumaczy dr Radosław Piekarz, doradca podatkowy i partner w A&RT Rynkowska, Kosieradzki, Piekarz. Podkreśla, że musi dojść do formalnego zrzeczenia się roszczenia lub zwolnienia z długu. Dopiero wtedy podatnik będzie miał trwałe przysporzenie.

Furtka dla optymalizacji

Wykładnia NSA jest na tyle korzystna, że można ją wykorzystać do uniknięcia podatku. Radosław Piekarz tłumaczy to na przykładzie.

Przykład

Wspólnik spółki z o.o. (sam nie prowadzi działalności gospodarczej) umawia się ze spółką, że nie weźmie od niej dywidendy (musiałby zapłacić od niej 19-proc. PIT), tylko zaciągnie pożyczkę z odległym terminem płatności. Następnie nie kwapi się z jej spłatą. Dochodzi do przedawnienia, wskutek czego zobowiązanie nie wygasa, ale przekształca się w zobowiązanie naturalne.

Spółka nie zwalnia formalnie wspólnika z długu. W efekcie wspólnik pozostaje z pieniędzmi w kieszeni, od których nie zapłacił podatku dochodowego.

– Oczywiście można argumentować, że taka transakcja będzie niezgodna z przepisami np. o cenach transferowych, na podstawie których organ podatkowy może dokonać recharakteryzacji transakcji, ale tylko wobec spółki, a nie wspólnika. Poza tym przy mniejszych spółkach, które nie mają obowiązków dokumentacyjnych w zakresie cen transferowych, taka transakcja może być niewidoczna dla urzędu skarbowego – zwraca uwagę Radosław Piekarz.

Dlatego zgadza się, że orzeczenie NSA, choć słuszne z perspektywy prawa cywilnego, może doprowadzić do niezamierzonych skutków podatkowych.

Jego zdaniem zasada autonomii prawa podatkowego (niezależności tego prawa podatkowego od innych gałęzi prawa) powinna wziąć górę nad argumentacją cywilistyczną.

– To sygnał do ustawodawcy, aby zmienić przepisy w zakresie PIT uważa ekspert.

OPINIA

NSA orzekł korzystnie, tak jak Sąd Najwyższy (Dariusz Malinowski doradca podatkowy, partner, szef zespołu ds. postępowań podatkowych i sądowych w KPMG w Polsce)

Wyroki NSA stanowią niewątpliwie dobrą wiadomość dla dłużników, których długi nie zostały wyegzekwowane ze względu na upływ czasu i zostały sprzedane firmom windykacyjnym. Są o tyle istotne, że podnoszenie zarzutu przedawnienia stanowi typową strategię obrony dłużników w toku postępowania sądowego.

Co więcej, wpisują się one w linię orzeczniczą Sądu Najwyższego, która istotnie polepszyła sytuację dłużników w sporze z firmami windykacyjnymi. Przede wszystkim należy wspomnieć o uchwale z 29 czerwca 2016 r. (sygn. akt III CZP 29/16), w której SN orzekł, że nabywca wierzytelności niebędący bankiem (np. firma windykacyjna) nie może powoływać się na przerwanie biegu przedawnienia spowodowane wszczęciem postępowania egzekucyjnego na podstawie bankowego tytułu egzekucyjnego zaopatrzonego w klauzulę wykonalności. To oznacza, że sprzedane firmom windykacyjnym wierzytelności starsze niż trzy lata, niezależnie od wcześniejszych czynności banku, przedawniają się, a pozwany może skutecznie podnieść zarzut przedawnienia.

Dodatkowo należy zwrócić uwagę na wyrok z 7 lipca 2017 r. (sygn. akt V CSK 660/16). Sąd Najwyższy podał w wątpliwość skuteczne dochodzenie należności z tytułu rekompensaty za koszty odzyskiwania należności przez cesjonariusza, ponieważ – jak uznał – ustawowo przewidziana rekompensata należy się wierzycielowi z pierwotnego kontraktu.

Teraz pozycja dłużników polepsza się również w sferze podatkowej.