- Piętnaście europejskich krajów, Komisja Europejska i Parlament Europejski zgłosili wątpliwości dotyczące projektu (Nord Stream 2). Od dawna słyszymy od naszych europejskich partnerów, że USA powinny ich wspierać - powiedział amerykański ambasador w rozmowie z gazetą "Bild am Sonntag" („BamS”) - niedzielnym, magazynowym wydaniem dziennika "Bild". Grenell określił wprowadzenie sankcji jako "proeuropejską decyzję".

Reklama

W piątek prezydent USA Donald Trump podpisał ustawę o budżecie Pentagonu na rok 2020. Wpisano w niej m.in. sankcje wobec firm budujących gazociąg Nord Stream 2, który ma połączyć Rosję z Niemcami.

W rozmowie z "BamS ambasador Stanów Zjednoczonych w Niemczech tłumaczy, że stanowisko jego kraju jest stałe i było reprezentowane również przez poprzedniego prezydenta Baracka Obamę. - (Naszym) celem zawsze było zabieganie o dywersyfikację europejskich źródeł energii i zapobieganie sytuacji, w której jeden kraj, czy jedno źródło buduje w Europie zbyt silne wpływy za pośrednictwem energii - oświadczył.

Wyjawił też, że Waszyngton starał się tak skonstruować sankcje, by były one jak najbardziej precyzyjne. Grenell wyraził zadowolenie, że "uczestniczące (w projekcie) firmy już zareagowały".

Kluczowe dla zakończenia budowy gazociągu szwajcarskie przedsiębiorstwo Allseas, którego statki układają rury po dnie Morza Bałtyckiego, po wprowadzeniu sankcji zawiesiło prace do odwołania.

Niemiecki rząd wyraził w sobotę ubolewanie z powodu decyzji podjętej przez USA. Berlin traktuje je jako mieszanie się w wewnętrzne sprawy kraju - oznajmiła w komunikacie rzeczniczka kanclerz Niemiec Angeli Merkel, Ulrike Demmer.

Według medialnych informacji sankcję mogą znacząco wydłużyć czas realizacji projektu, który od początku budził sprzeciw Ukrainy, Polski, a także państw bałtyckich.