Technologie odnawialnych źródeł energii (OZE) i produkowany przez nie prąd w przeciwieństwie do atomu i elektrowni węglowych mocno tanieją. Podczas listopadowej aukcji OZE, którą prowadził Urząd Regulacji Energetyki, wiatraki na lądzie zaoferowały elektryczność po ok. 200 zł za MWh, podczas gdy na rynku hurtowym jest kontraktowana na 2019 r. po ponad 270 zł/MWh.
Szykowane przez PGE farmy mają być zlokalizowane na wysokości Łeby, ok. 25–30 km od brzegu. Już w przyszłym roku spółka chce uzyskać zgodę środowiskową. Prąd z pierwszej morskiej farmy ma popłynąć ok. 2025 r. A komercyjna eksploatacja ruszy rok później.
PGE jest na etapie dywersyfikacji źródeł, w których produkuje elektryczność. W takim kierunku zmierza też polityka całego kraju. Dzisiaj prawie 80 proc. energii czerpiemy wciąż z węgla.
– Stawiamy na nowe źródła: farmy wiatrowe na morzu, źródła słoneczne, atom. Wyraźnie widzimy, że nasza zależność od źródeł emisyjnych będzie malała – mówił podczas trwającej konferencji klimatycznej COP24 w Katowicach premier Mateusz Morawiecki.
– Wiatraki na morzu są droższe, ale bardziej efektywne niż te na lądzie. Mogą pełnić inną funkcję w systemie, bo charakteryzują się większą dyspozycyjnością. Na morzu wieje równiej, tzn. w skali roku mamy więcej dni wietrznych niż na lądzie. Takie inwestycje są więc w stanie dostarczyć więcej energii do systemu – wyjaśnia Michał Kaczerowski, ekspert energetyczny, szef firmy doradztwa środowiskowego Ambiens. – Z kolei wiatraki lądowe są zdywersyfikowane terytorialnie, rozproszone, co zbliża wytwórcę do odbiorcy. Ze środowiskowego i systemowego punktu widzenia jest miejsce i potrzeba zarówno dla wiatraków na morzu, jak i na lądzie – dodaje.
– Istniejące turbiny morskie mają 45-proc. efektywność, czyli taką, jak nowe na lądzie. W Polsce efektywność wiatraków lądowych jest mniejsza. Wynosi ok. 20 proc., bo przepisy nie pozwalają modernizować wyeksploatowanych mocy ani budować nowych turbin przy użyciu najnowszych technologii. Dla mnie jest niezrozumiałe, że rząd nie rozumie potencjału lądowej energetyki wiatrowej – mówi DGP Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej. I przypomina, że offshore oznacza brak konfliktów społecznych i łatwiejszą kontrolę.
PGE nie jest jednak pierwsza w kolejce po „energię z morza”. Pozwolenia środowiskowe uzyskała już Polenergia, która weszła we współpracę z norweskim Equinorem (wcześniej Statoil). Pierwszy prąd z tej inwestycji może popłynąć do polskich domów już w 2023 r.